do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o średnicy 25 i głębokości 10 metrów oraz że znalezione odłamki wskazują na
niemieckie pochodzenie pocisku. Inspektor donosił również, że w czasie
eksplozji nic słyszano i nie widziano przelatujących nad tą okolicą samolotów...
Meldunek inspektora policji pozostał bez odpowiedzi i nie wiadomo nawet,
czy urząd namiestnika podjął jakiekolwiek starania w celu wyjaśnienia tego
zdarzenia. Tymczasem wieści o nagłych, tajemniczych eksplozjach zaczęły
nadchodzić z różnych stron Kraju Warty.
 ... Lata okupacji spędziłem w Tuliszkowie, obecnie w wojewódzkie
konińskim - napisał do mnie w 1988 roku H. Kruczkowski z Poznania.  W 1944
roku miałem 12 lat Pamiętam, jak pewnego piątkowego dnia znalazłem się na
tak zwanej Targowicy, gdzie odbywał się skup zwierząt rzeznych, w pewnej
chwili ktoś krzyknął i wskazał ręką w kierunku północno-wschodnim, gdzie
zauważyliśmy duże czerwone "cygaro . To "cygaro" spadło około 400-500
metrów od Targowicy, żłobiąc duży dół. Ziemia przysypała kilkoro polskich
dzieci, które znajdowały się w pobliżu pod słomianym szałasem zwanym budą.
Tegoż dnia, ale po południu, podobna bomba spadła za dzielnicą Tuliszkowa,
zwaną Piaskami. Rozerwała się chyba w powietrzu i przez to nie wyżłobiła w
ziemi większego dołu, ale aluminiowe szczątki tej bomby rozleciały się w okolicy
w promieniu kilku kilometrów. Ja w tym czasie stałem w kolejce przed sklepem
Niemca Andersa i przypatrywałem się w szybie okiennej. Gdy przelatywała
bomba, to w szybie zauważyłem wielki ogień i mocno się przestraszyłem....
Następnego dnia była sobota. Wieczorem około godziny 22 bomba spadla na
gospodarstwo w Sarbicku, to jest około 3 kilometrów na południe od
Tuliszkowa. Na skutek pożaru całe miasteczko Tuliszków było oświetlone, że na
ziemi można było znalezć nawet przysłowiową igłę. Zginął wtedy jeden Polak
pracujący u Niemca i spłonęło gospodarstwo.
Następnego dnia przed południem, a była to niedziela, bomba spadła na
gospodarstwo w miejscowości Bagna, również około 3 kilometrów od
Tuliszkowa, ale w kierunku zachodnim. Spłonęło całe gospodarstwo, a ja
widziałem, jak leżały na ziemi spalone, a raczej upieczone świnie, które można
było kroić na kawałki i jeść.
Polem jeszcze spadła bomba w okolicy Ogorzelczyna, czyli również około 3
kilometrów od Tuliszkowa, ale w kierunku wschodnim, lecz poza wyżłobieniem
dużego dołu nie wyrządziła poważniejszych szkód. Słyszałem, że podobne bomby
spadły i na inne miejscowości, w tym i w Turku, gdzie zginęło kilka osób.
Dodam jeszcze, że w Tuliszkowie była trzypiętrowa szkoła, która podczas
okupacji służyła wojsku niemieckiemu. Na dachu tej szkoły stała budka, a w niej
zlokalizowany był punkt obserwacyjny, z którego prawdopodobnie
przekazywano informacje gdzieś dalej, ponieważ po prawie każdym upadku
bomby przylatywał na miejsce lekki samolot. Osoby, które tym samolotem
przylatywały, dokonywały oględzin, sprawdzały skutki wybuchu i coś tam sobie
pisały...
W moim domowym archiwum przechowuję także list, który również w 1988
roku napisał Jan Walczak z Szamocina, Oto jego fragmenty:
"Podczas okupacji byłem przymusowo zatrudniony u Niemca w
gospodarstwie rolnym we wsi Heliodorowo, która obecnie znajduje się w gminie
Szamocin w wojewódzkie pilskim. Czytając artykuły o broni V-2 przypomniałem
sobie, że podobny pocisk eksplodował w tutejszej okolicy na polu niedaleko wsi
Borówki w pobliżu szosy Szamocin - Lipia Góra, około kilometra od
Heliodorowa. (...) Miedzy godziną 17 a 18 przebywałem na podwórku
przygotowując obrok dla koni, kiedy nagle usłyszałem ogromny szum, któremu
towarzyszył poryw wiatru, a na niebie ukazała się łuna, jak gdyby od pożaru.
Następnie usłyszałem potworną detonację. Od mego gospodarza dowiedziałem
się, że to była rakieta, która zmyliła tor lotu. Policja niemiecka, która
przyjechała na miejsce eksplozji, usunęła wszystkie pozostałe po rakiecie
szczątki. Przedtem jednak miałem okazję obejrzeć kawałek blachy z rakiety. Była
to dość gruba blacha aluminiowa. Widziałem również lej po eksplozji".
Na podstawie wspomnień innego świadka tego zdarzenia - Kazimierza
Kliszewskiego Zenon Szymankiewicz ustalił, że silna eksplozja wstrząsnęła
Heliodorowem najprawdopodobniej 7 grudnia 1944 roku.
- W sumie - mówi Z. Szymankiewicz - jak udało mi się ustalić na podstawie
zeznań świadków, aktów zgonu, dokumentów milicyjnych i własnych badań
terenowych, na ziemie Wielkopolski w ostatniej fazie wojny spadło około 45
rakiet. Nie jest to na pewno liczba ostateczna, ponieważ cześć z nich
eksplodowała też na wchodzącej w skład Kraju Warty Ziemi Sieradzkiej gdzie
nie przeprowadzałem badań. Spoglądając na sporządzoną przeze mnie mapę
upadku pocisków V można zaryzykować twierdzenie, że Niemcy kierowali je na
tereny leżące w widłach Warty i Prosny, na pogranicze obecnych województw:
kaliskiego, konińskiego i sieradzkiego, zwłaszcza miedzy Grabów nad Prosną a
Sieradz, głównie w okolice wsi Blaszki, a także na północny wschód od
Pleszewa, ponieważ w tych rejonach zanotowano najwięcej tajemniczych
eksplozji, Usłyszałem leż, że podczas eksplozji zginęło pięć osób, nie licząc tych,
którzy ponieśli śmierć pod gruzami domu w Inowrocławiu-Mątwach, 21
września 1944 roku w Turku zginęły: 57 -letnia Stanisława Czerniak i 20-letnia
Zofia Adamczak oraz jedna kobieta narodowości niemieckiej. Natomiast na
początku stycznia 1945 roku we wsi Dzięcioły, 15 kilometrów na wchód od
Grabowa nad Prosną, zginęło małżeństwo Władysławy i Franciszka Desków.
Przebywające w walącym się domu ich dzieci ocalały, ukrywając się pod
masywnym stołem. W niektórych przypadkach osoby przebywające w pobliżu
miejsc eksplozji rakiet odniosły obrażenia.
Jeśli spostrzeżenia 12-letniego wtedy Kruczkowskiego są prawdziwe, to do
wspomnianej przez Szymankiewicza listy ofiar śmiertelnych trzeba byłoby
doliczyć nieznanego z nazwiska Polaka z Sarbicka koło Tuliszkowa.
Spoglądając raz jeszcze na mapę sporządzoną przez Zenona Szyman-
kiewicza można zauważyć również dwa inne, chociaż bardziej rozproszone
miejsca upadku pocisków V w okupowanej Wielkopolsce. Są to tereny na
północ od Konina i Koła oraz okolice Chodzieży. Ponadto pojedyncze rakiety
spadły na inowrocławskie Mątwy oraz w pobliżu Obrzycka. Ten ostatni z
wymienionych pocisków eksplodował najbliżej Poznania, bo zaledwie w
odległości 40 kilometrów w linii prostej od stolicy Kraju Warty.
*
Podczas okupacji hitlerowskiej Franciszek Bera z Bydgoszczy pracował jako
pomocnik niemieckiego maszynisty, jeżdżąc parowozem między innymi na
trasie Gdynia - Bydgoszcz przez Kościerzynę- Na tej trasie leży niewielka
miejscowość - Wierzchucin.
W 1944 roku pomocnik maszynisty często obserwował na stacji w
Wierzchucinie żołnierzy niemieckich, którzy bez wzglądu na porę roku chodzili
w długich kożuchach sięgających do kostek. Zauważył też stojące na bocznych
torach 25-tonowe węglarki przykryte plandekami. Polskiego kolejarza
zainteresowało jednak to, że szczyty tych wagonów były od dołu odchylone na
około 20-30 centymetrów, "Pewnego dnia - wspominał po 43 latach w liście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl