do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiem& Nic do nich nie czuję. Ojciec myślał, że zakłada rodzaj feudalnego majątku.
Miałem go po nim odziedziczyć, a po mnie moje dzieci, wnuki i tak dalej.  Umilkł na
chwilę.  Ale my z Julią nie mieliśmy dzieci.
 Rozumiem  rzekła ze współczuciem Tuppence.
147
 Dlatego nie mam po co przyjeżdżać. Wszystko, co trzeba, załatwia mi Nellie Bligh.
 Uśmiechnął się do niej z daleka.  Była cudowną sekretarką i nadal dogląda moich
spraw.
 Nie korzysta pan z domu, a jednak nie chce go sprzedać?  zdziwiła się Tuppen-
ce.
 Mam ważny powód  odrzekł Filip Starkę. Lekki uśmiech złagodził na chwilę su-
rowe rysy.  Może mimo wszystko odziedziczyłem po ojcu pewną żyłkę do interesów.
Ziemia, wie pani, niesamowicie idzie ostatnio w górę. To lepsza inwestycja niż jakakol-
wiek lokata gotówkowa. Liczy się każdy dzień. Kto wie, może kiedyś będziemy tu mie-
li nowe miasto-sypialnię?
 I wtedy stanie się pan bogaty?
 Na pewno bogatszy niż dzisiaj. Ale i teraz nie jestem biedny.
 Jak pan przeważnie spędza czas?
 Podróżuję, doglądam interesów w Londynie. Mam tam galerię. Nawiasem mó-
wiąc, jestem pośrednikiem w handlu dziełami sztuki. Te wszystkie zajęcia są ciekawe,
zabijają czas& aż do chwili, gdy poczuje się na ramieniu dotyk ręki, oznaczający:  W
drogę! .
 Nie, nie& proszę przestać. Od takich słów ciarki mi chodzą po plecach.
 Niepotrzebnie. Myślę, pani Beresford, że czeka panią długie i szczęśliwe życie.
 Cóż, właściwie i teraz czuję się szczęśliwa. Przypuszczam, że nie ominie mnie ża-
den ból i kłopot starości. Zlepota, głuchota, artretyzm i inne rozkosze.
 Na pewno, kiedy już panią dosięgną, nie będzie się pani tak bardzo nimi przejmo-
wać jak teraz. Jeśli to nie bezczelność z mojej strony, pozwolę sobie zauważyć, że wyglą-
dają państwo na idealnie szczęśliwą parę.
 Och, bo tak jest  przyznała Tuppence.  I naprawdę uważam, że w życiu nie ma
to jak szczęśliwe małżeństwo.
Chwilę pózniej pożałowała tych słów. Patrząc na człowieka, który cierpiał od wielu
lat z powodu straty ukochanej żony, miała chęć ugryzć się w język.
Rozdział XVI
Następnego dnia rano
1
Był ranek, następnego dnia po przyjęciu.
Ivor Smith i Tommy przerwali rozmowę, popatrzyli na siebie, a potem na Tuppence,
która siedziała, zapatrzona w palenisko. Najwyrazniej błądziła myślą gdzieś daleko.
 No więc na czym stoimy?  spytał Tommy.
Tuppence z ciężkim westchnieniem wróciła do rzeczywistości i spojrzała na obu pa-
nów.
 Dla mnie nadal nic nie jest jasne. Na przykład wczorajsze zebranie& Po co je
urządzono? Co to wszystko znaczy?  Zerknęła na Smitha.  Może dla was coś jednak
znaczy. Wiecie, gdzie jesteśmy?
 Nie posuwałbym się aż tak daleko  odparł Ivor Smith.  Przecież nie chodzi
nam o to samo, prawda?
 Niezupełnie  przyznała Tuppence.
Obaj mężczyzni spojrzeli na nią pytająco.
 No dobrze  powiedziała.  Mam obsesję: chcę znalezć panią Lancaster. Chcę
się upewnić, że nic jej nie grozi.
 Ale najpierw chcesz odszukać panią Johnson  zauważył Tommy.  Bez niej nie
dotrzesz do pani Lancaster.
 Pani Johnson& No tak. Zastanawiam się, czy& Ale nie sądzę, by coś z tego was
interesowało.
 Ależ pani Tommy! Interesuje nas, i to bardzo.
 A co z panem Ecclesem?
 Myślę  rzekł Ivor Smith z uśmiechem  że ręka sprawiedliwości może nieba-
149
wem go dosięgnąć. Ale nie dałbym za to głowy. Ten człowiek potrafi niemal genialnie
zacierać za sobą ślady. Do tego stopnia, że można mieć wątpliwości, czy w ogóle istniały
jakieś ślady.  I mruknął do siebie pod nosem:  Wielki organizator. I wielki taktyk.
 Wczoraj wieczorem&  zaczęła Tuppence i urwała.  Czy mogę zadawać pyta-
nia?
 Możesz, czemu nie?  odparł Tommy.  Ale nie spodziewaj się od starego Ivora
satysfakcjonujących odpowiedzi.
 Co ma do tego wszystkiego sir Filip Starke? Nie wygląda mi na kryminalistę&
Chyba że takiego, który&
Umilkła, nie chcąc wyjawiać podejrzeń pani Copleigh co do mordercy dzieci.
 Sir Filip Starke to bardzo cenne zródło informacji  stwierdził Ivor Smith.  Jest
największym właścicielem ziemskim w tej okolicy, a także w innych regionach Anglii.
 W Cumberland?
Ivor Smith spojrzał na nią podejrzliwie.
 Cumberland? Czemu pani to mówi? Co pani wie o Cumberland, pani Tommy?
 Nic. Tak jakoś przyszło mi to do głowy.  Spłoszyła się nieco.  I róża w biało-
czerwone prążki na ścianie domu& Taka staroświecka róża.  Pokręciła głową.  Czy
Dom Nad Kanałem należy do Filipa Starke a?
 Ziemia do niego należy. Jest właścicielem większości okolicznych gruntów.
 Tak, powiedział mi to wczoraj.
 Dowiedzieliśmy się od niego sporo na temat dzierżaw i wynajmów, sprytnie za-
maskowanych przez kruczki prawne.
 A te agencje, które odwiedziłam w rynku? Czy jest w nich coś podejrzanego, czy
też to moje wymysły?
 To nie są żadne wymysły. Zamierzamy jeszcze dziś złożyć im wizytę i zadać kilka
kłopotliwych pytań.
 Zwietnie!
 Całkiem niezle nam idzie. Wyjaśniliśmy już sprawę wielkiego napadu na pocztę
w roku 1965 i kradzieży przy Albury Cross, i jeszcze napadu na pociąg pocztowy z Ir-
landii. Odnalezliśmy część łupów. Sprytne schowki porobili w tych domach. W jednym
zainstalowano nową łazienkę, w drugim urządzono mieszkanie dla służby, przy czym
kilka pokojów okazało się mniejszych niż powinny być, bo miały zamurowane wnęki.
O tak, znalezliśmy naprawdę sporo.
 A co z ludzmi? To znaczy, z ludzmi, którzy to wymyślili i kierowali akcjami? Poza
oczywiście panem Ecclesem. Przecież musieli być także inni wtajemniczeni?
 A tak. Znalazło się kilka osób. Jeden pan  nazywano go Hamish Szczęściarz
 prowadził nocny klub tuż pod nosem M 1. Zliski jak węgorz. I kobieta zwana Zabój-
czą Kate& ale to już dawno temu, jedna z bardziej interesujących zbrodniarek. Zlicz-
150
na dziewczyna, ale o nieco rozchwianej równowadze psychicznej. Zrezygnowali z niej
zresztą, mogła być dla nich niebezpieczna. Im bowiem chodziło wyłącznie o pieniądze,
nie chcieli zabijać.
 I Dom Nad Kanałem był jedną z ich kryjówek?
 Przez pewien czas. Nazywano go wtedy Nad Aąką, zresztą często zmieniał nazwy.
 Chyba tylko po to, by utrudnić rozpoznanie. Nad Aąką& Zastanawiam się, czy ma
to związek z pewną szczególną sprawą.
 Z czym mianowicie?
 Nie, to raczej niemożliwe. Po prostu wypuściłam kolejnego zająca, jeśli pan wie,
co mam na myśli. Cały kłopot w tym, że sama nie wiem, o co tak naprawdę mi cho-
dzi. Albo ten obraz. Namalował go Boscowan, a potem ktoś dopacykował łódkę. Aód-
kę o nazwie&
  Lilia Tygrysia .
 Nie,  Wodna . Wdowa twierdzi stanowczo, że pierwotnie jej nie było.
 A może to wiedzieć?
 Chyba tak. Jeśli się jest żoną malarza, i do tego artystką, można odróżnić inny styl.
Ona jest dość przerażająca.
 Kto, pani Boscowan?
 Tak. Taka& władcza. Przytłaczająca.
 Może i tak.
 Ona wie różne rzeczy, ale nie jestem pewna, czy dlatego, że je zna. Rozumiecie,
o co mi chodzi?
 Ja nie rozumiem  powiedział zdecydowanie Tommy.
 No& są różne sposoby poznawania. Jeden zwykły, a drugi& jakby przez wyczu-
cie.
 To raczej twój sposób, moja droga.
 Mówcie sobie, co chcecie!  zdenerwowała się Tuppence, która wyraznie podąża-
ła własną drogą myślową.  Dla mnie cała ta sprawa kręci się wokół Sutton Chancellor
i Domu Nad Aąką czy Domu Nad Kanałem, czy jak tam go nazwiecie. Niektóre sprawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl