do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

153
- No, Poirot - powiedział pan Bonnington, śmiejąc się z cicha - przedstaw
nam parę wniosków w twoim najlepszym stylu.
- Wolałbym najpierw wysłuchać twoich.
- Pragniesz, żebym był Watsonem, co? Cóż, stary poszedł do lekarza, a ten
zmienił mu dietę.
- Na zaciąganą zupę pomidorową, stek, pudding z cynaderek i jeżynowy
placek? Nie potrafię wyobrazić sobie lekarza, który to robi.
- Nie wierz w to, stary. Lekarze są w stanie zalecić ci wszystko.
- Czy to jedyne wyjaśnienie, jakie ci się nasuwa?
- Cóż, poważnie mówiąc - rzekł Bonnington - jest tylko jedno możliwe
wytłumaczenie. Nasz nieznany przyjaciel znajdował się pod wpływem potężnej
emocji. Był tak wzburzony, że dosłownie nie zwracał uwagi na to, co zamawia lub
je.
Przerwał na chwilę.
- Za moment powiesz mi, że wiesz, o czym myślał. Powiesz, być może, iż
układał sobie plan morderstwa.
Zaśmiał się z własnego pomysłu.
Herkules Poirot nie śmiał się.
Przyznał pózniej, że w tym momencie był poważnie zaniepokojony.
Utrzymywał, że powinien już wówczas przeczuwać, co się dzieje.
Przyjaciele zapewniają go, że ta myśl jest zupełnie absurdalna.
Jakieś trzy tygodnie pózniej Herkules Poirot i Bonnington spotkali się znowu
- tym razem miejscem spotkania było metro.
Skinęli głowami, kołysząc się na sąsiednich uchwytach. Na stacji Picadilly
Circus pasażerowie tłumnie wysiedli, a oni znalezli miejsca na przodzie wagonu -
spokojny punkt, ponieważ nikt tędy nie wsiadał ani nie wysiadał.
- Już jest lepiej - rzekł Bonnington - Ludzka rasa to sami egoiści, nie przesuną
się w głąb wagonu, choćby się ich błagało!
Poirot wzruszył ramionami.
- Czego chcesz? %7łycie jest tak niepewne.
154
- Właśnie. Dzisiaj jesteś, jutro już cię nie ma - oświadczył Bonnington z
pewnego rodzaju ponurą satysfakcją. - A jeżeli o tym mowa, to pamiętasz tego
starego, którego zauważyliśmy w Gallant Endavour? Nie zdziwiłbym się, gdyby się
okazało, że przeniósł się do lepszego świata. Nie pokazał się tam cały tydzień.
Molly jest tym bardzo poruszona.
Herkules Poirot wyprostował się. Jego zielone oczy lśniły.
- Naprawdę? - dopytywał się. - Naprawdę?
- Pamiętasz - powiedział Bonnington - jak sugerowałem, że lekarz zmienił
mu dietę? To oczywiście bzdura, ale nie zdziwiłbym się, gdyby zasięgnął porady
lekarza w sprawie swego zdrowia i to, co mu lekarz powiedział, spowodowało
wstrząs. Właśnie z tego powodu zamówił dania, nie zauważając, co robi. Zupełnie
możliwe, że ten wstrząs przyśpieszył jego odejście ze świata. Lekarze powinni
uważać na to, co mówią pacjentom.
- Zwykle tak robią - odparł Herkules Poirot.
- To moja stacja. Do widzenia. Pewnie nie dowiemy się nigdy, kim był ten
stary, ani nawet nie poznamy jego nazwiska. Zmieszny świat!
Wysiadł pośpiesznie z wagonu.
Herkules Poirot siedział zachmurzony, jakby nie wydawało mu się, że świat
jest bardzo śmieszny.
Poszedł do domu i wydał pewne polecenia wiernemu kamerdynerowi
George owi.
Herkules Poirot przesunął palcem po liście nazwisk. Był to wykaz zgonów w
pewnym rejonie. Jego palec zatrzymał się.
- Henry Gascoigne, sześćdziesiąt sześć lat. Mógłbym sprawdzić na początek
jego.
Pózniej, tego samego dnia, Herkules Poirot siedział w gabinecie doktora
MacAndrew, przy King s Road. Doktor MacAndrew był wysokim, rudym Szkotem,
o inteligentnej twarzy.
- Gascoigne? - powiedział. - Tak, istotnie. Ekscentryczny staruszek. Mieszkał
sam, w jednym z tych opuszczonych, starych domów, które wyburza się teraz, by
zbudować nowe domy z eleganckimi mieszkaniami. Nie był moim pacjentem, ale
155
widywałem go na ulicy i wiedziałem, kim był. Pierwsi zaniepokoili się mleczarze.
Pod drzwiami zaczęły się gromadzić butelki z mlekiem. W końcu sąsiedzi
zawiadomili policję, która wyłamała drzwi i znalazła go. Spadł ze schodów i skręcił
kark. Był ubrany w stary szlafrok z wystrzępionym sznurem - mógł się łatwo
zaplątać.
- Rozumiem - rzekł Poirot. - To był po prostu wypadek.
- Tak jest.
- Miał krewnych?
- Jest jakiś siostrzeniec. Odwiedzał wuja raz w miesiącu. Nazywa się
Lorrimer, George Lorrimer. Również jest lekarzem, mieszka w Wimbledonie.
- Przejął się śmiercią starszego pana?
- Nie wiem, czy się przejął. Wydaje mi się, że był do niego przywiązany, ale
nie znał go zbyt dobrze.
- Jak długo pan Gascoigne nie żył, gdy go pan zobaczył?
- Ach! Zaczynamy być oficjalni. Nie mniej niż czterdzieści osiem godzin i nie
więcej niż siedemdziesiąt dwie. Znaleziono go szóstego rano. W tej chwili mamy
więcej informacji. W kieszeni szlafroka miał list, napisany trzeciego i wysłany tego
samego dnia po południu, który mógł zostać dostarczony około dziewiątej
dwadzieścia wieczorem. To pozwala ustalić, że zginął trzeciego, po dziewiątej
dwadzieścia. To zgadza się z zawartością jego żołądka i procesami trawienia. Jadł
mniej więcej dwie godziny przed śmiercią. Badałem go rano szóstego i stan zwłok
wskazywał, że zginął sześćdziesiąt godzin wcześniej - to jest trzeciego, około [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl