do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dbał. I właśnie w momencie, gdy on ze śmiechem patrzył na
mnie z góry, postanowiłem zabić Hindleya Earnshaw. Jeśli
straciłem Cathy - a atmosfera smutku i opuszczenia tego
miejsca świadczyła, że dawno odeszła z domu - wezmę sobie
Wzgórza. I gdy szydercze słowa Earnshawa potwierdziły
prawdę, o której nadal trudno mi pisać czy nawet słuchać, że
 panią Edgarową Linton" można zastać w Gniezdzie - po
czym dodał, wciąż się śmiejąc, że wątpi, by zechcieli przyjąć
kogoś takiego jak ja - postanowiłem przejąć także i tamten
majątek. Niewiele czasu minęło, panie Lockwood, gdy
rozważyłem wszelkie możliwe środki, dzięki którym mogłem
zniszczyć pana Lintona i jego rodzinę - i wnet, gdy tylko
odzyskam siły, opiszę panu, jak okrutnie zemściłem się na
domu pana Lintona i jego mieszkańcach. Teraz pamiętam
tylko, jak szedłem wtedy z powrotem przez wrzosowiska do
Gimmerton z nadzieją na znalezienie schronienia choćby tylko
na te kilka godzin nocy, które jeszcze pozostały. Całkowicie
wyzuty z egzaltowanych marzeń o radosnym powrocie, o
pochwałach i wzajemnych przysięgach, niczym wędrowny
żebrak zapukałem do drzwi przytułku dla ubogich.
10
Relacja Henry'ego Newby
W tym miejscu opowieść Heathcliffa urywa się
gwałtownie, długa linia przecina stronę niczym ostrze - lub
takim mi się wydała, gdyż mordercza grozba narratora zajęła
wszystkie moje myśli.
Dlaczego ten gwałtowny, gniewny mężczyzna urwał w
tym miejscu swą opowieść? - gdyż na żadnej z kartek, które
ostatnio weszły w moje posiadanie, nie zauważyłem
podobnego charakteru pisma - cóż, może to śmierć
powstrzymała Heathcliffa? Czy Hindley Earnshaw, postać,
której teraz nienawidziłem z całą gwałtownością neofity, w
którego oczach wróg za wszelką cenę winien zostać
zmieciony z powierzchni ziemi, odkrył zamiary człowieka
marzącego o wyzuciu go z ojcowizny i zamordował swego
dawnego wroga i przybranego brata? Jeśli Heathcliff
rzeczywiście nie żył, co wynikało z zamiaru, do którego
przyznał się w swym ostatnim liście, poprzysięgając zemstę na
mieszkańcach Drozdowego Gniazda? Czy udało mu się
osiągnąć ten straszliwy, krwiożerczy cel: i Heathcliff
skwierczy teraz w wieczystych płomieniach Piekła?
Nie ukrywam, miałem nadzieję, że zapijaczony, brutalny
Hindley odszedł z tego świata - choć obraz tych dwóch
zmagających się ze sobą przez całą straszliwą wieczność był
niemal zbyt okropny, by go sobie wyobrażać. I muszę także
przyznać się do pewnego wstydliwego pragnienia: by poznać
los Cathy, żony Edgara Lintona, dozgonnej miłości mego
bohatera i przewodnika, Heathcliffa. Czy tych dwoje
skonsumowało swą namiętność? Czy młoda kobieta, która
nagle pogodziła się z ustabilizowaną egzystencją, o której
przecież nigdy nie marzyła, poczuła się do tego stopnia
spętana hipokryzją i nieróbstwem dobrze urodzonych, wśród
których przyszło jej żyć po związaniu się z panem Lintonem,
że wolała raczej umrzeć wraz z Heathcliffem? Przynajmniej w
śmierci zostaliby połączeni.
Przez jakieś dwie godziny moja wyobraznia skupiła się na
smutnych i zarazem ekscytujących rozważaniach; i pomimo
niepewności na twarzy gospodarza, gdy zażądałem kolejnych
porcji gorącej brandy jako niezbędnego dla mnie lekarstwa,
wychyliłem je fachowo, a może tylko to sobie wmówiłem, jak
nieboszczyk pan Branwell. Wymyślałem rozmaite szaleńcze
powody nagłego ustania narracji Heathcliffa: po raz pierwszy
pojąłem agonię przeżywaną przez artystę (gdyż, nie wiem w
jaki sposób, ale w głębi duszy nabrałem pewności, że to pan
Branwell był Heathcliffem, a jego geniusz tchnął życie
wieczne w tę demoniczną postać) i dosłownie wielbiłem
człowieka, który stworzył mego bohatera. A więc piłem na
cześć twórcy, autora Heathcliffa: w miarę jak w  Czarnym
Byku" zbierało się coraz więcej świętujących Nowy Rok,
zaczynałem pojmować, że nie zdołam żyć dalej bez
zaspokojenia mej ciekawości co do dziejów owej straszliwej
namiętności. Za wszelką cenę pragnąłem - to prawda, nie
kryję! - jako wielbiciel słów tak mocnych, że niemal
namacalnych - trzymać Cathy w ramionach, tak jak stało się to
udziałem - czego gorąco pragnąłem - Heathcliffa.
Kilka minut pózniej, gdy w  dziupli" zrobiło się jeszcze
bardziej tłoczno i przyciśnięto mnie mocno do człowieka o
bokobrodach przypominających wierzchołki marchewek
poplamionych zielenią, zupełnie jakby spędził życie na
mokrych polach i w zatęchłych murach farmy na wzgórzach,
zaświtała mi w głowie okropna myśl, że mogę nigdy nie
dowiedzieć się, co też się pózniej wydarzyło. Branwell Bronte
nie żył: dopiero co powiedziano mi o jego smutnym końcu; a
jego siostra - nad wyraz przywiązana do cudownego brata,
który spragnionego czytelnika obdarował historią Heathcliffa,
dziejów jego miłości i nienawiści - podążyła za nim do grobu.
Mogłem nigdy się nie dowiedzieć - myśl ta była nie do
zniesienia - i okropne przeczucie, że nie poznam zakończenia
tej historii żądzy, miłości i nienawiści, kazało mi zawołać o
gorący trunek, zupełnie jakbym właśnie obudził się po
przysypaniu lawiną, pod przykryciem śniegu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl