[ Pobierz całość w formacie PDF ]
forsę.
Chłopak postawił torbę na chodniku. Pogrzebał w kieszeni i wyjął monetę.
Stary coś zamruczał i powłócząc nogami poszedł.
„Do diabła – pomyślałem – co teraz robić?”
W tym momencie chłopak niechcący wywrócił swoją torbę i kilka jabłek potoczyło
się po chodniku. Schylił się po nie i wtedy wciągnąłem go za róg i rzuciłem o
ścianę. Obaj byliśmy śmiertelnie przeraŜeni, ale ja miałem przewagę
zaskoczenia. Chłopak skamieniał ze strachu, gdy zobaczył przed samą twarzą mój
nóŜ.
Nie chcę ci zrobić krzywdy, ale potrzebuję forsy. Jestem gotów na wszystko.
Dawaj forsę. Szybko. Wszystko co masz, bo cię zabiję.
Ręce trzęsły mi się okropnie. Bałem się, Ŝe upuszczę nóŜ.
Proszę, proszę. Bierz wszystko, tylko mnie nie zabijaj – błagał chłopak. Wyjął
portfel i chciał mi go podać, ale upuścił go. Kopnąłem portfel w głąb zaułka.
ZjeŜdŜaj – powiedziałem. – Biegiem! A jak zwolnisz przed drugą przecznicą, to
będziesz trup.
Popatrzył na mnie oczyma okrągłymi z przeraŜenia i rzucił się do ucieczki.
Potknął się na swoich zakupach i rozciągnął na chodniku jak długi. Poderwał
się, znów się potknął i pobiegł chodnikiem, z trudem łapiąc równowagę.
Gdy tylko zniknął za rogiem, chwyciłem jego portfel i co sił w nogach
pobiegłem w głąb zaułka. Znalazłszy się w ciemnościach De Kalb, przesadziłem
Ŝelazny parkan otaczający park i przez wysoką trawę pobiegłem między drzewa.
Przysiadłem za skarpą, Ŝeby złapać oddech i uspokoić łomoczące serce. Otwarłem
portfel i przeliczyłem jego zawartość. Było tam 19 dolarów. Przyjemnie było
czuć w dłoni banknoty. Cisnąłem portfel w wysoką trawę i ponownie przeliczyłem
pieniądze. Potem złoŜyłem je i wsadziłem do kieszeni.
„Nieźle – pomyślałem. – Gangi zabijają włóczęgów za mniej niŜ dolara, a
mnie za pierwszym razem wpadło dziewiętnaście. Całkiem nieźle”.
Jednak pewność siebie nie usunęła całkowicie mojego strachu i długo siedziałem
ukryty w wysokiej trawie. Dopiero dobrze po północy odwaŜyłem się wyjść, ale
wtedy było juŜ za późno, aby wynająć pokój, poszedłem więc znowu na miejsce
mojego przestępstwa. Ktoś juŜ pozbierał wszystko prócz zgniecionej paczki
krakersów. Podniosłem ją i potrząsnąłem, patrząc, jak okruchy sypią się na
chodnik. Strach odpłynął ode mnie juŜ całkiem i uśmiechnąłem się. „Trzeba go
było ciachnąć, tak z ciekawości, jak to będzie – pomyślałem. – Na drugi raz
spróbuję”.
Skierowałem się ku wejściu do metra koło Papa John’s i wsiadłem do
pierwszego lepszego pociągu. Spędziłem noc w metrze i następnego dnia wcześnie
rano byłem z powrotem na Fort Green Place, Ŝeby wynająć pokój.
Administrator poprowadził mnie na drugie piętro. Pokój był mały, z
popękanym sufitem. Usytuowany był od ulicy i przez okno widać było Brooklyńską
Szkołę Techniczną. Administrator poinformował mnie, Ŝe na pierwszym piętrze
jest wspólna łazienka oraz Ŝe temperaturę w pokoju moŜna regulować pokrętłem
przy stalowym grzejniku. Potem wręczył mi klucz i oznajmił, Ŝe czynsz naleŜy
płacić za kaŜdy tydzień z góry, w sobotę. Drzwi zamknęły się za nim i
usłyszałem, jak schodzi po schodach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]