do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Puchaty duszek kryniczny, występujący tylko na wyspie Roti - wyjaśnił Maddox.
- Mnie się podobają te malutkie - stwierdziła Kendra.
-To powszechniejsza odmiana, zamieszkująca Półwysep
Malajski.
99
- Ale one szybkie! - zawołała dziewczynka. - Dlaczego nie uciekają?
- Schwytana wróżka staje się bezsilna. Jeśli zamknie się ją w klatce albo szczelnym pokoju,
takim jak ten, nie może użyć magii do ucieczki. Uwięzione są uległe i posłuszne.
Kendra zmarszczyła czoło.
- Skąd dziadek może wiedzieć, że jeśli je kupi, to zostaną w ogrodzie?
Maddox puścił oko do dziadka Sorensona.
- Ta mała od razu przechodzi do sedna - powiedział, po czym znów zwrócił się do dziewczynki. -
Wróżki to stworzenia szybko przywiązujące się do terenu zamieszkania i nieskore do migracji.
Wystarczy je umieścić w przyjaznym środowisku i już tam zostaną. Zwłaszcza w miejscu takim jak
Baśniobór, gdzie mają ogrody, pełno jedzenia i towarzystwo innych zaczarowanych stworzeń.
- Na pewno dogadamy się co do duszka krynicznego - powiedział dziadek. - Te słońcoskrzydłki
znad morza Banda też są piękne. Szczegóły omówimy pózniej.
Maddox klepnął w bok skrzyni i wróżki wróciły. Te ze skrzydełkami jak witraże nie spieszyły się i frunęły
leniwie. Te maleńkie wleciały błyskawicznie. Duszek kryniczny uniósł się wysoko w kąt pokoju.
Maddox ponownie uderzył w bok skrzyni i warknął jakąś komendę w języku, którego Kendra nie
rozumiała. Włochata wróżka wróciła do pojemnika.
- A teraz pokażę wam parę nocnokantków albinosów z Borneo.
Z kolejnej skrzyni wyfrunęły trzy mlecznobiałe wróżki o skrzydłach jak u ciem, nakrapianych czarnymi
cętkami.
Maddox zaprezentował kilka grup bardzo różnych wróżek. Następnie zaczął je pokazywać pojedynczo.
Parę z nich Kendra uznała za obrzydliwe. Jedna miała kolczaste skrzydła i ogon. Inna przypominała
jaszczurkę i była pokryta łuskami. Handlarz zademonstrował jej kameleonową zdolność upodobniania
się do otoczenia.
- A teraz moje najważniejsze znalezisko - zapowiedział Maddox, zacierając ręce. - Tę małą damę
złapałem w pewnej oazie głęboko na pustyni Gobi. Poza nią w życiu widziałem tylko jedną taką.
Możemy tu trochę przyciemnić?
Dale poderwał się i wyłączył światło.
- Co dla nas masz? - spytał dziadek.
W odpowiedzi Maddox otworzył ostatnią skrzynię. Wyfrunęła z niej olśniewająca wróżka o skrzydłach
przypominających połyskliwe złote welony. Za nią, niczym eleganckie świetlne wstęgi, ciągnęły się
trzy lśniące pióra. Zachwycająca istota zawisła majestatycznie pośrodku pokoju.
- Harfa dżinna? - dziadek był oszołomiony.
- Błagam, zaszczyć nas pieśnią - odezwał się Maddox. Następnie powtórzył tę prośbę w innym
języku.
Wróżka zalśniła jeszcze jaśniej, posypały się skry. Muzyka, która rozbrzmiała, była wprost
hipnotyzująca. Głos przywodził Kendrze na myśl mnóstwo wibrujących kryształów. Pieśń pozbawiona
słów miała moc arii operowej, a zarazem słodycz kołysanki. Tęskna, kusząca, pełna nadziei i
rozdzierająca serce.
Wszyscy siedzieli jak oczarowani, dopóki nie dobiegła końca. Wówczas Kendra miała ochotę bić
brawo, ale chwila była chyba zbyt podniosła.
- Doprawdy jesteś wspaniała - powiedział Maddox i ponownie powtórzył te słowa w obcym
języku. Może to był chiński?
101
Zastukał w bok skrzyni. Wróżka z promiennym ukłonem zniknęła w środku.
Gdy jej zabrakło, pokój wydał się ciemny i ponury. Kendra zamrugała, chcąc przegnać świetliste
plamki sprzed oczu.
- Jak zdołałeś ją znalezć? - spytał dziadek z podziwem.
- Niedaleko granicy mongolskiej wpadły mi w ucho lokalne legendy. %7łeby ją wytropić, dwa
tygodnie żyłem w fatalnych warunkach.
- Jedyna dżinnowa harfa, jaką do tej pory znaliśmy, ma własne sanktuarium w tybetańskim
klasztorze -- wyjaśnił dziadek. -Uważano, że jest wyjątkowa. Koneserzy wróżek z całego świata jeżdżą ją
oglądać.
- Rozumiem dlaczego - powiedziała Kendra.
- Maddoksie, cóż za niezwykły okaz! Dziękuję, że sprowadziłeś ją do naszego domu.
- Obwożę ją po rezerwatach, dopiero potem zacznę przyjmować oferty - rzekł Maddox.
- Nie będę udawał, że mogę sobie na nią pozwolić, ale daj znać, gdy już będzie dostępna. -
Dziadek wstał, spojrzał na zegar i klasnął w dłonie. - Chyba już pora, żeby każdy, kto nie ukończył
trzydziestu lat, udał się do łóżka.
- Ale jeszcze jest wcześnie! -- zaprotestował Seth.
- Bez narzekania. Czekają mnie dziś negocjacje z Maddok-sem. Nie mogą nam się plątać
młodociani pod nogami. Nie wolno wam wychodzić z pokoju bez względu na to, jakie hałasy
usłyszycie na dole. Nasze, hm, negocjacje bywają bardzo ożywione. Zrozumiano?
- Tak - powiedziała Kendra.
- Ja też chcę negocjować - jęknął Seth.
Dziadek pokręcił głową.
102
-- To nic ciekawego. Zpijcie dobrze.
- Bez względu na to, co będziecie słyszeć - dodał Maddox, gdy dzieci opuszczały gabinet -
pamiętajcie, że my tu się wcale dobrze nie bawimy.
Rozdział VII
Więzień w słoiku
Deski w podłodze skrzypiały cicho, gdy Kendra i Seth na palcach zeszli po schodach. Blask wczesnego
poranka sączył się przez zasunięte żaluzje i zaciągnięte zasłony. W domu panowała cisza. Inaczej niż
nocą.
Poprzedniej nocy leżeli pod kołdrami na ciemnym strychu i nie mogąc zasnąć, słuchali głośnych
śmiechów, brzęku tłuczonego szkła, pisku fletów, huku drzwi i nieustannego harmidru podniesionych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl