do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

współpracować przez dwanaście miesięcy, więc powinniśmy
znać swoje metody pracy, żeby się do siebie dostosować.
- Logiczne. Powinieneś wiedzieć, że ja się do nikogo nie
dostosowujÄ™. PracujÄ™ tak, jak mi wygodnie. Tyle o interesach.
A osobiste powody?
PodobaÅ‚a mu siÄ™ jej pewność siebie i niechęć do kompromi­
sów. Już wiedział, jak ma z nią rozmawiać.
- Uważam ciÄ™ za piÄ™knÄ… i bardzo interesujÄ…cÄ… kobietÄ™ - po­
wiedział, przyglądając się jej uważnie. - Chcę iść z tobą do
łóżka.
Milczała.
- MyÅ›lÄ™, że warto siÄ™ przedtem poznać. - ObrzuciÅ‚ jÄ… Å‚ako­
mym spojrzeniem. - Czy siÄ™ zgadzasz z tym punktem widzenia?
Logiczne?
- W równym stopniu jak egoistyczne. Nie brakuje ci tupetu.
- Wytarła palce w papierową serwetkę, zanim sięgnęła po napój.
- Z drugiej strony jesteÅ› szczery, a ja ceniÄ™ szczerość. - Podnios­
ła się, - Skończone?
Ich spojrzenia spotkaÅ‚y siÄ™, gdy Blake podaÅ‚ jej puste pu­
dełko.
- Tak.
- Mam w lodówce kilka ekierek, jeśli masz ochotę.
- Z supermarketu?
- Nie, sÄ… mojej produkcji.
- Z uprzejmości nie odmówię.
Uśmiechnęła się.
- Nie wątpię, że to jedyny powód.
- Owszem, z dodatkiem prymitywnego łakomstwa - rzucił
jeszcze, gdy zniknęła w kuchni.
Jest opanowana, pomyślał, wracając do sytuacji sprzed paru
72 MIAOZ NA DESER
minut. Reakcja tej kobiety na jego otwartość intrygowała go.
Stanowiła pewnego rodzaju wyzwanie.
Czy przywdziewaÅ‚a maski? JeÅ›li tak, postanowiÅ‚ użyć wszel­
kich sposobów, by je zedrzeć. Będzie pozbywał się ich powoli,
jednej po drugiej, dopóki nie znajdzie ukrytego pod nimi żaru.
Namiętność drzemie w niej jak w jednym z tych wspaniałych
deserów, niedostępna pod pokrywą z lukru. Blake zamierzał
niebawem jej skosztować.
DÅ‚onie Summer drżaÅ‚y. PrzeklinaÅ‚a siÄ™ w duchu. To ona po­
winna nim wstrząsnąć, a nie na odwrót! Miała tylko nadzieję, że
Blake nie wyciągnął wniosków z jej nieprzemyślanych reakcji.
Owszem, chciał ją zaszokować, ale jednocześnie jego słowa
były całkowicie szczere. Musiała to docenić. W tej chwili nie
miała czasu, by nazwać i przemyśleć swoje uczucia. Liczyła się
tylko pierwsza reakcja - nie szok ani oburzenie, raczej rodzaj
zmysłowego poruszenia, którego nie doznała od lat.
Głupia jesteś, Summer, napominała się, układając ekierki na
miśnieńskich talerzykach. Nie była już nastolatką, na której
robiÅ‚y wrażenie ulotne emocje. Nie byÅ‚a też skÅ‚onna zaakcepto­
wać faktu, że ktoś wybrał ją sobie na kochankę i oczekiwał
współpracy. MiaÅ‚a ustalony poglÄ…d na romanse. ByÅ‚y niebezpie­
czne, czasochÅ‚onne i uciążliwe. Zawsze któraÅ› ze stron angażo­
wała się bardziej niż druga i przez to stawała się bardziej podatna
na zranienie. Nie zamierzała znalezć się w podobnej sytuacji,
choć miły dreszcz podniecenia ożywiał jej ciało.
Musi zrobić coÅ› z Blakiem, i to szybko, stwierdziÅ‚a, napeÅ‚nia­
jąc filiżanki gorącą kawą. Tylko co?
UstawiÅ‚a talerzyki i Filiżanki na tacy. ZdecydowaÅ‚a, że postÄ…­
pi tak jak zawsze w delikatnych sprawach. Zda siÄ™ na instynkt,
który nigdy jej nie zawiódł.
MIAOZ NA DESER 73
- Za chwilÄ™ doznasz niezapomnianych, zmysÅ‚owych wra­
żeń.
Blake podniósł głowę i zerknął w stronę kuchni. Summer
zbliżaÅ‚a siÄ™ powoli, trzymajÄ…c tacÄ™ w dÅ‚oniach. Gdy na niÄ… pa­
trzył, pożądanie ogarnęło go bez reszty. Zrozumiał, że jeśli nie
chce stracić kontroli nad ciałem, musi prowadzić swoją grę
z większą uwagą.
- Ekierki mojej produkcji nie mogą być traktowane lekko
- ciÄ…gnęła Summer. - Należy ich kosztować z należnym szacun­
kiem.
Dopiero gdy usiadła obok niego, sięgnął po talerzyk.
Przyrządzone po mistrzowsku, pomyślał.
- Zrobię co w mojej mocy - obiecał.
- WÅ‚aÅ›ciwie - Summer odkroiÅ‚a widelczykiem maÅ‚y kawa­
łek ciastka - nie musisz się wysilać. Wystarczy, że spróbujesz.
- Podsunęła mu widelczyk do ust.
Patrzyli na siebie, a ona karmiła go kęs po kęsie. Zwiatło
słoneczne wpadające przez okno muskało jej twarz, nadając
oczom odcieÅ„ bladej zieleni. Każdy mężczyzna straciÅ‚by zmy­
sły, próbując określić ten kolor i ich wyraz. Słodka śmietana
i puszyste ciasto rozpływały się Blake'owi w ustach. Deser był
jak jego twórczyni - niepowtarzalny, fascynujący, wzniecający
żądzę. Pierwszy kęs, podobnie jak pierwszy pocałunek, domagał
się następnych.
- Niesamowite - szepnÄ…Å‚.
Kiedy usta Summer wygięły się w uśmiechu, zapragnął ich
posmakować.
- OczywiÅ›cie. - PrzygotowaÅ‚a nastÄ™pnÄ… porcjÄ™, ale zatrzy­
mał jej dłoń. Wyczuł gwałtowny skok pulsu w nadgarstku, choć
twarz Summer pozostała niewzruszona.
74 MIAOZ NA DESER
- Teraz moja kolej - rzekł stłumionym głosem, wyjmując jej
z rÄ™ki widelczyk. Powoli uniósÅ‚ porcjÄ™ na wysokość jej ust i za­
stygł. Obserwował, jak rozchyla wargi, jak wysuwa koniuszek
języka. Teraz mógłby bez trudu zamknąć te piękne usta swoimi.
Wiedział, że Summer nie stawiałaby oporu, gdyż czuł, jak pod
jego dÅ‚oniÄ… tÄ™tno przyspiesza do niebezpiecznych granic. Za­
miast tego wsunął jej do ust ekierkę. Przeszedł go dreszcz na
wspomnienie niebiańskiego smaku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl