[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przygotował swoją dymisję. Na piśmie.
Lloyd aż podskoczył na krześle.
- Co takiego?
- Masz się podać do dymisji, albo sama cię zwolnię.
Rób, jak uważasz.
Rozgniótł papierosa w popielniczce.
- O co ci chodzi? I co ty sobie właściwie wyobrażasz?
Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę, z kim rozmawiasz? Je
steś tu od trzech miesięcy, a ja pracuję dla Haywarda dwa
dzieścia lat!
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 3 3
- To teraz bez znaczenia. Hayward to ja, a ja nie znoszÄ™
braku lojalności. %7ładen z moich podwładnych nie będzie
podważał mojej pozycji i działał na szkodę firmy. Czy wy
rażam się jasno? Powinieneś złożyć dymisję we własnym
interesie.
- Nie ma mowy.
- Trudno. Zwołam posiedzenie rady i opowiem wszy
stkim, jak siÄ™ sprawy majÄ…. - Przez chwilÄ™ znaczÄ…co mil
czała. - Chyba masz świadomość, ze nagłośnienie sprawy
pani Wolburg zaszkodziło nie tylko mnie, ale przede wszy
stkim firmie. Zagroziło jej żywotnym interesom. Jako pra
cownik firmy naraziłeś ją na ewentualność kolosalych strat,
kierujÄ…c siÄ™ jedynie osobistymi emocjami i uprzedzeniami.
Zachowałeś się w najwyższym stopniu nieodpowie
dzialnie.
Wyraz jego twarzy uświadomił jej, że ten strzał był
celny.
- Niczego mi nie możesz dowieść.
- Naprawdę tak myślisz? - powiedziała z miną osoby
mającej biurko pełne dowodów. - Powtarzam, albo pełna
lojalność, albo rezygnacja, a że w twoim przypadku o tym
pierwszym nie może być mowy...
- Poczekaj! - zaperzył się Lloyd. - Któregoś dnia to ja
zasiądę za tym biurkiem, a ty wrócisz do Europy i dalej
będziesz się uganiać po sklepach!
- Wiesz dobrze, że nigdy nie zasiądziesz za tym biur
kiem. Dopilnuję tego osobiście. Zbyt dużo złego mógłbyś
zrobić firmie. Mam dowody na szkodliwość twojej działal
ności. Na następnym zebraniu rady przedstawię wszystkie
sprawy, których nie załatwiłeś, listy, na które nie odpowie-
1 3 4 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
działeś, zażalenia, które zlekceważyłeś. Liczę na przychyl
ność i zainteresowanie członków rady. Ostatnimi czasy
zdobyłam sobie ich zaufanie.
Zacisnął dłonie. Wyglądał tak, jakby miał ochotę ją
udusić.
- Chyba zwariowałaś. Czy sądzisz, że skoro twój zdzie-
cinniały dziadek posadził cię na tym miejscu, to możesz
pozwalać sobie na wszystko? Wybiję ci to z głowy!
- Bardzo proszę, spróbuj. Tylko pamiętaj, że jeśli prze-
grasz tę rundę, będzie ci bardzo trudno znalezć nową pracę.
Zastanów się, masz dwadzieścia cztery godziny na podję
cie decyzji.
- Jeszcze o mnie usłyszysz! - Lloyd nie dbał już o kon-.
wenanse.
Sydney wstała, pochyliła się nad biurkiem.
- To wszystko. Wiesz, gdzie sÄ… drzwi.
- Jeszcze się policzymy! - zagroził ponownie i ciężkim
krokiem ruszył w stronę wyjścia. Po chwili trzasnęły zamy
kane drzwi.
Sydney usiadła i odetchnęła głęboko. Nie potrzebowała
już drzeć papieru, żeby się opanować. Była absolutnie spo-
kojna i czuła się świetnie.
8
Michael wrzucił mięso, pomidory i przyprawy do rond
la i wyjrzał przez kuchenne okno na ulicę. Potem włożył
łyżkę do garnka, posmakował, dolał czerwonego wina
i przykrył rondel pokrywką. Z salonu dobiegały radosne
dzwięki Wesela Figara".
Nie mógł się doczekać przyjścia Sydney.
Zmniejszył gaz i przeszedł do sąsiedniego pokoju.
Wziął do ręki kawałek różanego drewna, nad którym pra
cował od kilku dni. Próbował wyrzezbić jej głowę.
Wyraznie widać już było delikatny zarys ust. Dotknął ich
ręką. Przypomniał sobie ich smak. Smak malinowego cu
kierka i chłodnego białego wina. Niezwykły, podniecający
smak.
Przed oczami stanÄ…Å‚ mu arystokratyczny, wytworny
owal twarzy Sydney. Dumny zarys podbródka, oczy pa
trzące z łagodną czułością i zaraz potem chmurne, odpy
chajÄ…ce. .. Aksamitna, brzoskwiniowa cera.
Oczy. Najtrudniej będzie oddać wyraz oczu. Nie chodzi
o ich wykrój, tylko o tajemnicę, którą w sobie kryją. %7łeby
ta rzezba się udała, musi się jeszcze o Sydney dużo dowie
dzieć.
1 3 6 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
Uważnie przyjrzał się ledwo zarysowanej twarzy. Co się
w tobie kryje, powiedz - zdawał się mówić do kawałka
drewna, który dopiero zaczynał być prawdziwą Sydney.
Stukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia.
- Otwarte - rzucił, nie odchodząc od stołu.
- Cześć, Mike! - Do pokoju wtargnęła błyskawica
w postaci dziewczyny odzianej w wielobarwnÄ… koszulkÄ™
i jaskrawe szorty. - Masz coÅ› zimnego do picia? Moja lo
dówka wykitowała na amen.
- Wez sobie - powiedział nieobecnym głosem - zała
twiÄ™ ci nowÄ….
- Jesteś nadzwyczajny! - Zajrzała do kuchni, wsadziła
nos do garnka. - Całkiem niezle pachnie - spróbowała -
i niezle smakuje. Ale chyba trochę za dużo tego jak na
jednÄ… osobÄ™.
- Bo to dla dwóch.
- Och, przepraszam - sięgnęła do lodówki - ale dla
dwóch też za dużo - zawyrokowała i ponownie zajrzała do
garnka.
Michael odwrócił wzrok od rozpoczętej rzezby.
- W porzÄ…dku. Wez sobie trochÄ™, tylko musisz jeszcze
potrzymać to na ogniu.
- Serdeczne dzięki. - Keely wyjęła z kredensu małą
miseczkę. - Kim jest ta szczęściara?
- Sydney Hayward.
- Sydney... - ze zdumienia upuściła łyżkę - Sydney
Hayward? Masz na myśli tę bogatą pannę, co nosi na co
dzień jedwabne sukienki i torebkę za sześćset dolarów?
Widziałam taką na wystawie... Ona ma przyjść tu na kola
cję? Właśnie tutaj? Siedzieć, jeść, gadać, i tak dalej...?
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 1 3 7
Zwłaszcza to ostatnie, pomyślał Michael i uśmiechnął
siÄ™ pod nosem.
- Tak.
- Aha - powiedziała Keely niepewnym tonem,
najwyrazniej niezbyt zadowolona z tej odpowiedzi.
Bała się o niego. Bała się, że ta księżniczka wystawi go
do wiatru. Bogacze są zupełnie inni. Mają swój własny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]