[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uchem Eleny. Ale tam się dzieje coś dziwnego.
Elena się obróciła. Vickie Bennett stała na środku stołówki, ale już nie
sprawiała wrażenia zmiętej i przygaszonej.
Rozglądała się po sali z cynicznym, oceniającym uśmieszkiem.
No cóż, normalnie to ona nie wygląda, ale żeby od razu dziwnie, to
chyba jednak nie powiedziała Meredith.
A potem dodała: Zaraz, momencik...
Vickie rozpinała sweter, ale sposób, w jaki to robiła przemyślanymi,
drobnymi ruchami palców, przez cały czas rozglądając się z tym
tajemniczym uśmiechem sprawiał niepokojące wrażenie. Kiedy rozpięła
ostatni guzik, ujęła sweter delikatnie palcem wskazującym i kciukiem i
zsunęła go najpierw z jednego ramienia, a potem z drugiego. A potem
pozwoliła mu opaść na podłogę.
Dziwne to jednak dobre słowo stwierdziła Meredith.
Uczniowie mijający Vickie z pełnymi tacami rzucali w jej stronę
zaciekawione spojrzenia, a potem jeszcze się na nią oglądali przez ramię.
Ale nie zatrzymywali się, do chwili, kiedy zdjęła buty.
Zrobiła to z wdziękiem, zaczepiając noskiem jednego pantofla o obcas
drugiego i zrzucając but. Potem zdjęła też drugi.
Dalej przecież się nie posunie mruknęła Bonnie.
a tymczasem palce Vickie zajęły się guzikami ze sztucznej masy
perłowej przy bluzce.
Głowy się obracały, ludzie trącali się i wskazywali ją sobie. Wokół
Vickie zebrała się mała grupa, która stanęła na tyle daleko od niej, żeby nie
zasłaniać widoku pozostałym.
Biała jedwabna bluzka zsunęła się i niczym zraniony duch spłynęła na
podłogę. Pod spodem Vickie miała kremową koronkową haleczkę.
W stołówce zapadła już kompletna cisza, pomijając szmer szeptów. Nikt
nie jadł. Grupka wokół Vickie się powiększyła.
Vickie uśmiechnęła się skromnie i zaczęła rozpinać guzik przy talii.
Plisowana spódnica spadła na podłogę. Wyszła poza jej okrąg i odepchnęła
ją na bok stopą.
Ktoś w głębi stołówki wstał i zaczął skandować:
Idz na całość! Idz na całość! Zaczęły dołączać do niego inne głosy.
I nikt jej nie powstrzyma? zagotowała się Bonnie.
Elena wstała. Kiedy ostatnio podeszła bliżej Vickie, dziewczyna zaczęła
wrzeszczeć i rzuciła się na nią. Ale teraz, kiedy Elena podeszła, Vickie
uśmiechnęła się do niej konspiracyjnie. Jej wargi poruszyły się, ale Elena
nie mogła zrozumieć, co powiedziała w hałasie tego skandowania.
Chodz, Vickie. Idziemy powiedziała.
Vickie pokręciła jasnobrązowymi włosami i zsunęła ramiączko halki.
Elena pochyliła się, żeby podnieść sweter i otulić nim szczupłe ramiona
dziewczyny. Kiedy to zrobiła, dotknęła Vickie, a jej na wpół przymknięte
oczy znów otworzyły się szeroko, jak u przestraszonego zwierzęcia. Vickie
rozejrzała się wkoło dzikim wzrokiem, jakby obudziła się z jakiegoś snu.
Spojrzała na siebie i na jej twarzy wymalował się wyraz niedowierzania.
Owijając się swetrem ściślej, cofnęła się, drżąca.
W stołówce znów zapadła cisza.
Już dobrze powiedziała Elena uspokajająco. Chodz.
Na dzwięk jej głosu Vickie podskoczyła, jakby dotknęła przewodu pod
prądem. Wytrzeszczyła oczy na Elenę i nagle eksplodowała krzykiem.
Jesteś jedną z nich! Widziałam cię! Jesteś złem!
Odwróciła się i na bosaka wybiegła ze stołówki, zostawiając na środku
osłupiałą Elenę.
Rozdział 8
Wiesz, co jest najdziwniejsze w tym, co Vickie zrobiła w szkole?
Pomijam rzeczy oczywiste. Odezwała się Bonnie, oblizując z palców
czekoladowy lukier.
Co? spytała bez zainteresowania Elena.
No cóż, to, co miała na sobie, kiedy została tylko w halce. Wyglądała
dokładnie tak samo jak wtedy, kiedy znalezliśmy ją przy drodze, tylko że
wtedy była cała podrapana.
A nam się wydawało, że to zadrapania jakiegoś kota powiedziała
Meredith, łykając ostatni kęs ciastka. Zdawało się, że jest w tym swoim
nastroju. W tej chwili przyglądała się uważnie Elenie. Ale zdaje się, że to
mało prawdopodobne.
Elena nie unikała jej wzroku.
Może podrapała się o gałęzie powiedziała. No dobra, dziewczyny,
już zjadłyście. Chcecie zobaczyć tę pierwszą kartkę?
Wstawiły talerze do zlewu i weszły po schodach na górę, do pokoju
Eleny. Elena czuła, że rumieni się, kiedy dziewczyny czytały kartkę. Bonnie
i Meredith były jej najlepszymi przyjaciółkami, być może jej jedynymi
przyjaciółkami. Zdarzało się wcześniej, że czytała im fragmenty swojego
pamiętnika. Ale to było coś innego. Nigdy w życiu nie czuła się podobnie
upokorzona.
No i? odezwała się do Meredith.
Osoba, która to napisała, ma metr siedemdziesiąt dwa, lekko utyka i
nosi fałszywe wąsy oświadczyła Meredith. Przepraszam powiedziała
na widok miny Eleny. Mało śmieszne. W sumie niewiele można o tym
powiedzieć, prawda? Wygląda jak charakter pisma jakiegoś chłopaka, ale
papier jest raczej damski.
I w tym wszystkim czuje się damską rękę wtrąciła Bonnie, lekko
podskakując na łóżku Eleny. No co? Tak jest dodała obronnym tonem.
Pchanie ci w oczy cytatów z twojego pamiętnika to coś, co może wymyślić
tylko kobieta. Faceci nie przejmują się pamiętnikami.
Po prostu nie chcesz, żeby to był Damon powiedziała Meredith. A
ja bym sądziła, że bardziej cię zmartwi to, że może być psychopatycznym
zabójcą niż że może kraść cudze pamiętniki.
Sama nie wiem. W psychopatycznym mordercy jest coś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]