do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go głowę.
Jack się uchylił, podskoczył do niej, złapał ją za
rękę, w której trzymała pogrzebacz, i wyrwał jej z rąk
tę niebezpieczną broń. Nie chciała puścić pogrzeba-
cza, ale Jack był silniejszy. Spróbowała odebrać mu
swój pogrzebacz, ale Jack podniósł go wysoko w górę.
Nie mogła dosięgnąć.
Jack złapał ją za ramię.
 Idz na zaplecze  szepnął jej do ucha.
Rebeka rzuciła mu mordercze spojrzenie. Wciąż się
w niej gotowało. Nie zamierzała wykonać żadnego
z jego poleceń.
 No, idz już! Moi goście nie zapłacili za to
przedstawienie...
Uwaga była rozsądna. Tak bardzo, że Rebeka
znów zapragnęła zdzielić go w głowę. Choćby nawet
gołą pięścią...
118 Judith Stacy
Jednak rzeczywistość powoli do niej docierała,
wracał rozsądek i z trudem, ale przedzierał się przez
jej furię. Jack, oczywiście, miał rację, choć Rebece
wcale to nie odpowiadało. Spojrzała na niego spode
łba, wyrwała ramię z uścisku jego ręki, dumnie
uniosła głowę i pomaszerowała do kuchni.
Za jej plecami zagrzmiały oklaski i rozległy się
okrzyki pełne podziwu.
Jack wyszedł tuż za nią. Stanęli naprzeciw siebie
na samym środku kuchni. Rebeka wpatrywała się
w swój pogrzebacz, który Jack trzymał w dłoni. Jack
przeszedł obok Rebeki, otworzył kuchenne drzwi,
wyrzucił pogrzebacz na ulicę i zatrzasnął drzwi tak,
że omal nie wypadły z futryny.
 Okłamałeś mnie!  wrzasnęła Rebeka.  Chcia-
łeś, żebym uwierzyła, że ty i ja... że ja... Zresztą, sam
wiesz, o co chodzi. Chciałeś mnie tym zadręczyć!
A tymczasem ja już wiem, że nic się nie stało!
Jack przyglądał jej się przez chwilę.
 Rzeczywiście nic się nie stało  przyznał.  Kie-
dy przyszedłem, byłaś już kompletnie pijana. Byłaś
w stanie takiego upojenia alkoholowego, że straciłaś
przytomność. Nie mogłem cię w tym stanie za-
prowadzić do domu, więc wpakowałem cię do łóżka.
Spałaś, głośno chrapiąc, jak każdy pijany człowiek...
 Oglądałeś mnie?  Koniecznie chciała wiedzieć
Rebeka.
 Ależ skąd! Pewnie, że nie! Uważasz mnie za
takiego mężczyznę, który zagląda pod sukienkę pija-
nej do nieprzytomności kobiecie?
 To skąd wiesz o... o tym moim pieprzyku?
Niezwykła umowa 119
Jack przestąpił z nogi na nogę.
 No dobra, powiem ci  mruknął zażenowany.
 Kiedy cię kładłem do łóżka, koszula ci się trochę
podciągnęła. Wtedy zobaczyłem ten pieprzyk na
udzie...
 Ty świntuchu!
 A co, twoim zdaniem, miałem z tobą zrobić?
 zirytował się Jack.
 Mogłeś mnie położyć do innego łóżka! Masz
tam jeszcze dwie sypialnie.
 No, tak. Właściwie...
 Oszukałeś mnie  powiedziała Rebeka już spo-
kojniej.  Każde twoje słowo było kłamstwem. Chcia-
łeś, żebym myślała, że my... że my...
 %7łe co... my? %7łe się kochaliśmy? Tak?
Zarumieniła się, ale zaraz znowu się zezłościła.
 Tak! Właśnie tak! Ale dla ciebie to tylko dobra
zabawa...
 Zabawa?  Teraz Jack się wściekł.  I ty masz
czelność twierdzić, że to jest zabawa?
 Od początku nie miałeś zamiaru wypełnić wa-
runków naszej umowy  Rebeka zaczęła z innej beczki.
 Nie chcesz spłacić długu, to trudno. Jeśli ty mi nie
dasz tego, czego pragnę, to znajdzie się inny chętny.
Podszedł do niej bliziutko. Był bardzo zły.
 Ani mi się waż!  syknął.
 To nie twoja sprawa. Już nie. Oszukałeś mnie!
Jack zacisnął palce na jej ramieniu.
 Nie pozwolę ci...
 Spróbuj mnie powstrzymać!  Rebeka wyrwała
mu się i uciekła kuchennymi drzwiami.
ROZDZIAA JEDENASTY
W herbaciarni aż szumiało od plotek, ale żadna nie
dotyczyła Rebeki. Dzięki Bogu.
Było pózne popołudnie i przy stolikach siedziało
już niewiele klientek. Tego dnia Rebeka starała się jak
najdłużej przebywać w kuchni. Wolała dać swoim
klientkom możliwość swobodnego plotkowania
o niej, gdyby przyszła im na to ochota. Ale spoglą-
dając zza zasłony, słuchając strzępków rozmów, ze
zdziwieniem doszła do wniosku, że jednak nie zo-
stała tematem codziennych plotek.
Nikt nawet nie wspomniał o wczorajszej awan-
turze w ,,Lucky Streak Saloon  . Na razie.
Rebeka westchnęła, ułożyła na tacy brudne naczy-
nia i wróciła do kuchni. Kotłowało się w niej tyle
emocji naraz, że nie zdołałaby ich wszystkich na-
zwać.
 Coś mało się dziś odzywasz  powiedziała
ciotka Virginia, wycierając filiżankę.  Chyba nawet
wiem dlaczego.
Niezwykła umowa 121
Rebeka wstrzymała oddech.
 Pewnie cały czas myślisz o sklepie z kapelusza-
mi pani Wagner. Tym za ścianą. Mam rację?
Rebeka odetchnęła z ulga.
 A co się stało z tym sklepem?
 Nie słyszałaś? Pani Wagner zamyka sklep i ra-
zem z córką wyjeżdża do Keaton.
Od wielu miesięcy Rebeka spoglądała na sklep pani
Wagner z nadzieją, że kiedyś ten lokal będzie jej
własnością. Marzyło jej się powiększenie herbaciarni.
Gdyby starsza pani zdecydowała się w końcu na
przeprowadzkę, mogłaby zaproponować jej dobrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl