[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co? - spytała zaskoczona.
- Charles Lloyd Culpepper. Jak ci siÄ™ podoba? Przez chwilÄ™ siÄ™
zastanawiała, wreszcie skinęła potakująco głową.
- Brzmi autentycznie. Jak na to wpadłeś?- Musiałem szybko coś
wymyślić, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Spojrzałem na ciężarówki. Na
jednej był napis: Lloyd, siano i pasza dla zwierząt", na drugiej
zobaczyłem: Culpepper, usługi hydrauliczne i przenośne toalety".
Roześmiała się głośno. Charlie uśmiechnął się zadowolony, że
udało mu się ją rozbawić.
- Teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że mi się powiedzie. Jeśli
nie, pewnie trafi się jakaś inna okazja. Powinnaś przestać martwić się
długami i zająć pisaniem i rysunkami.
- Charlie, naprawdę nie masz obowiązku mi pomagać. Poradzę
sobie jakoÅ›.
Spojrzał na nią z determinacją.
- Oczywiście, że mam. Zapomniałaś już, po co tu jestem?
- Jak mogłabym o tym zapomnieć? - Nagle spojrzała na zegarek.
- Zapomniałam o czymś innym: Trish czeka, żeby ją odebrać! -
Zeskoczyła ze stołu, zabrała szkicownik i talerze. - Potem jedziemy na
przyjęcie przy grillu. Przyłączysz się? Gospodarze są sympatyczni,
podają wielkie porcje wołowiny i wspaniałą sałatkę.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Z przykrością stwierdził, że właśnie rozwiała się perspektywa
miłego popołudnia z Cassie. Trzeba pojechać po,dziecko, potem
spotkać się z ludzmi. Oczywiście miał ochotę na obfity posiłek i
spędzenie wieczoru w towarzystwie Cassie i Trish. Pomyślał jednak, że
został tu przysłany z jeszcze jednego powodu. Cassie zupełnie nie
wierzyła w swój talent i właśnie przyszedł mu do głowy pomysł, jak
temu zaradzić.
Nie mógł więc pojechać na przyjęcie. W tym czasie musiał
dyskretnie dostać się do domu Cassie, a potem na zaplecze sklepu. Pani
Lorna nie tylko dała mu klucz do tylnych drzwi, ale również nauczyła
obsługiwać kserokopiarkę.
pona
ous
l
a
d
an
sc
ROZDZIAA ÓSMY
Kiedy Cassie i Trish wróciły wieczorem do domu, na stole obok
frontowych drzwi czekała kartka od Charliego. Drukowanymi literami
niewprawnie napisał:
Przyjdzcie jutro na rodeo, żeby mi kibicować. CLC
Cassie uświadomiła sobie, że jeszcze nigdy nie widziała jego
pisma. Nie mogła sobie przypomnieć, czy w którejkolwiek opowieści
wspomniała, że chodził do szkoły. No tak, umiał pisać i czytać, ale
najwyrazniej jego edukacja zakończyła się po kilku klasach. Było to
typowe dla czasów i miejsca, w których żył. Chciała dowiedzieć się o
nim jak najwięcej. O dzieciństwie, rodzicach, zainteresowaniach.
Postanowiła o to zapytać przy najbliższej okazji, gdy będą sami.
CLC, czyli Charles Lloyd Culpepper. Uśmiechnęła się, widząc
jego nowe inicjały. Natomiast Trish była bardzo rozczarowana
nieobecnością jej ulubionego bohatera i wcale tego nie ukrywała.
- Obiecał, że dziś przeczyta mi coś na dobranoc.
- Wiem, kochanie, ale musi odpocząć przed jutrzejszymi
zawodami. Może ja go zastąpię, dobrze?Trish uśmiechnęła się na
wiadomość, że nie przepadnie jej historyjka na dobranoc.
- Dobrze, mamusiu.
Gdy po kąpieli pojawiła się w sypialni, była tak śpiąca, że Cassie
zaczęła wątpić, czy dotrwa do końca opowiadania.
- Tym razem o tym, jak kowboj Charlie stał się prawdziwym
pona
ous
l
a
d
an
sc
człowiekiem.
Trish ziewnęła.
- Dobrze, ale Charlie jest prawdziwy - stwierdziła dziewczynka,
zamykając oczy. Po kilku sekundach oddychała równo i głęboko.
Cassie zauważyła, że jej jednoosobowe audytorium zasnęło, ale nie
mogła się powstrzymać i kontynuowała opowieść.
- Kowboj Charlie na krótko pojawił się w prawdziwym świecie.
Kobieta i jej córeczka były bardzo szczęśliwe, bo miał poczucie
humoru, był silny i opowiadał ciekawe historie. Nie mógł jednak
pozostać dłużej, bo takie były zasady. Nie wiedział, kto je ustalił i
dlaczego trzeba było ich przestrzegać. Tak po prostu musiało być.
Kowboje kręcący się po zagrodzie nie byli do niego nastawieni
zbyt przyjaznie. Charlie nie miał do nich o to żalu. Na Dzikim
Zachodzie nie powinno się ufać nieznajomej osobie. Rozległe
przestrzenie stanowiły raj dla zbiegłych przestępców, złodziei bydła i
degeneratów, a obrońcy prawa byli bardzo nieliczni.
Charlie został przez pozostałych zawodników potraktowany jak
intruz. Rozumiał to i starał się być uprzejmy dla wszystkich. Poznał
Sama Miltona, jednego z zawodowych klaunów występujących na
rodeo. Zadaniem Sama była ochrona zawodników, głównie przed
rogami rozwścieczonego byka.
Byk na arenie usiłuje zrobić dwie rzeczy: zrzucić jezdzca z
grzbietu i zaatakować każde żywe stworzenie w zasięgu wzroku. Klaun
w kolorowym stroju stara się swym głośnym zachowaniem odwrócić
pona
ous
l
a
d
an
sc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]