[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sąsiedzi z pewnością mieli o czym mówić.
Rozdział 45
Ghoć raz dostałam pocztę przed wyjściem do pracy. Nie dlatego,
że listonosz przyszedł wcześniej, lecz dlatego, że zapomniałam
nastawić budzik i obudziliśmy się, kiedy wrzucał listy do skrzynki.
Jeszcze nigdy nie byłam tak szybko gotowa do wyjścia.
Stwierdziłam, że byłoby najlepiej, gdyby ręczniki stały się
obowiązującą modą biurową, wtedy nie musiałabym się wycierać po
wyjściu spod prysznica. Na szczęście znalazłam czystą bluzkę i
względnie czystą spódnicę. Sam, który nie zamierzał iść pod prysznic,
leżał przez ten czas w łóżku, z uśmiechem obserwując, jak się
miotam. Potem wstał, ubrał się i był gotów przede mną.
Zaczynał pracę dopiero w południe, zaproponował więc, że
odprowadzi mnie do pracy. Wychodząc, zajrzałam do skrzynki i
znalazłam list od J. Sam natychmiast okazał zazdrość, choć udawał, że
jest tylko zainteresowany" i zażądał, abym od razu otworzyła list, ale
postanowiłam nie spełniać jego życzenia. Chciałam rozkoszować się
listem w samotności.
Zmusiłam Sama, żeby zostawił mnie w pewnej odległości od
biura, bo nie życzyłam sobie spotkać kolegów, którzy na nasz widok
nabraliby słusznych podejrzeń. Pocałowaliśmy się na do widzenia i
obiecaliśmy do siebie dzwonić. Za parę dni i tak mieliśmy się znów
zobaczyć.
Idąc do pracy, obmyślałam prawdopodobne usprawiedliwienia.
Dziś nie cofa się zegarków? To znaczy, że mnie oszukali".
Chorowałam przez cały weekend, ale przed chwilą byłam u lekarza i
powiedział, że mogę już iść do pracy". Mój ulubiony wykręt, chociaż
jeszcze nigdy nie odważyłam się go wykorzystać, brzmi: Szybko
włączcie radio! Może powiedzą o mnie w wiadomościach. Naprawdę!
Byłam świadkiem napadu na bank. Musiałam złożyć zeznanie na
policji" -
Dochodząc do biura, zdecydowałam się już na: Wieszałam kilka
rzeczy i niechcący zrzuciłam pranie właścicielki w błoto. Musiałam
jeszcze raz wszystko uprać", kiedy okazało się, że nie mam powodów
do niepokoju. Jennifer poinformowała mnie, że Vicky jeszcze nie
przyszła.
- Nie cierpię poniedziałków, te spotkania z klientami ciągną się
godzinami - rzuciłam i weszłam do gabinetu, z którego wyszłam po
chwili, starając się stworzyć wrażenie, jakbym siedziała tam przez
cały ranek.
Kevin i Danny robili w kuchni kawę. Kevin nalał mi kawy i
spytał, jak minął weekend. Trudno się było zorientować, czy
naprawdę chciał wiedzieć, czy też podlizywał mi się, bo znalazłam się
na wyższym od niego szczeblu drabiny.
Z kawą wróciłam do gabinetu i otworzyłam list.
Droga Susan!
Piszę krótko, aby Cię poinformować, że wcale mi na Tobie nie
zależy.
Jednakże postanowiłem dać Ci parę lekcji angielskiego, żeby
wzbogacić Twoje słownictwo i przez to poprawić jakość Twoich
listów. Sprawdz w słowniku właściwe znaczenie słów, które Ci
podam.
Słowo na dzisiaj: wypchaj się.
J.
Musiałam być zmęczona, bo dopiero po paru minutach
zrozumiałam zakończenie.
Czas mijał. Jak zwykle.
Vicky coraz rzadziej zjawiała się w biurze, wierząc, że ze
wszystkim sobie poradzę, co nie było takie łatwe, ponieważ mieliśmy
coraz więcej klientów. Reklamowy plan Neila Forsythe'a zadziałał. Aż
za dobrze.
Biedna Jennifer zasuwała od rana do nocy. Odbierała telefony,
organizowała przesyłki kurierskie, sortowała pocztę, której
przychodziło coraz więcej, i niemal nie miała chwili oddechu.
Przeważnie nie mała nawet czasu na przerwę na lunch. Ktoś z nas
zastępował ją na chwilę przy telefonie, a Jennifer w tym czasie biegła
po kanapkę, którą zjadała przy biurku.
Gdy pracy było rzeczywiście bardzo dużo, napomykała, że
przydałaby jej się asystentka. Jednakże zdarzały się dni, że nie miała
nic do roboty i jakoś nie przychodziło jej do głowy, aby wykorzystać
ten czas na zrobienie rzeczy mniej ważnych i długoterminowych,
które jednak stawały się w końcu bardzo ważne i krótkoterminowe.
Miałam wielką ochotę poradzić jej, żeby pracowała mądrzej, a nie
więcej, ale wiedziałam, że nie przyjęłaby mojej uwagi z taką samą
wdzięcznością, jak ja bym to zrobiła na jej miejscu.
Po trzech miesiącach dostała podwyżkę i chyba się przyzwyczaiła
do chodzenia w spódnicy, bo z czasem przestała jęczeć o swoim
upodobaniu do dżinsów.
Ja zajmowałam się organizowaniem spotkań, rozmowami z
klientami i rozwiązywaniem problemów. Miałam swoje stałe miejsce
w gabinecie Vicky i korzystałam z jej dużego biurka. Do gabinetu
wstawiłyśmy mniejsze biurko, przy którym siedziała Vic - ky, kiedy
przychodziła do biura.
Zwykle siedziałam w pracy od ósmej do siódmej, a jeśli Sam
pracował podczas weekendu, też wpadałam do biura na parę godzin.
To niesamowite, ile można zrobić, gdy nie przeszkadza ci ciągły
dzwonek telefonu. Trzeba przyznać, że również dostałam podwyżkę -
choć nie tyle, na ile liczyłam - a Vicky załatwiła mi służbowy
samochód, bo często jezdziłam do klientów, do hoteli i miejsc, gdzie
organizowałam konferencje. Oczywiście najpierw musiałam się
nauczyć porządnie prowadzić, ale firma zapłaciła za lekcje. '
Kevin i Barbara, mimo że nadal się nie lubili, tworzyli zgrany
zespół. Celowo czy niechcący, ale nauczyła go, jak koncentrować się
na pracy, a nie siedzieć i czekać na koniec dnia. Ona z kolei nauczyła
się myśleć wielokierunkowo, co było w naszej pracy absolutną
koniecznością. Na przykład, gdy Barbara przechodziła przez recepcją,
Jennifer szukała odpowiedniego słowa.
- Mówi się: nieskomplikowany" czy mało skomplikowany"?
- Mówi się prosty" - odpowiedziała ze śmiechem Barbara.
Kevin, na moje oko, śmiertelnie zakochał się w Jennifer, ale ona była
ładnych parę lat od niego młodsza i mimo że pochlebiały jej te zaloty,
nie zgodziła się jeszcze na żadną ż jego sugestii. Ich związek polegał
na tym, że Kevin popisywał się przed Jennifer przy każdej okazji i
śmiał się jak oszalały z każdego jej dowcipu.
Mieliśmy tyle pracy, że musieliśmy zatrudnić paru wolnych
strzelców. Neil wszystko zorganizował i nawet przeprowadził
niezbędne rozmowy z kandydatami, co zaoszczędziło mi masę czasu.
Przez pierwsze kilka tygodni pracował dla nas niemal na pełnym
etacie, sprzedając nasze usługi, organizując seminaria i wszędzie nas
reklamując. Mieliśmy ochotę go zabić. Kiedy jednak sprawy nabrały
rozpędu, znalazł sobie pracę, która mu bardziej odpowiadała, i wpadał
do nas najwyżej raz w tygodniu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]