do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Szkoda. MiaÅ‚am nadziejê, ¿e mo¿e mnie podrzucisz.
Skrawek wyschniêtego listka saÅ‚aty przykleiÅ‚ mu siê do wargi. Tom wy-
tarł go odruchowo.
 Podrzucê ciê?
 Do Santa Fe, na dworzec. MySlaÅ‚am o tym, ¿eby pojechaæ do mê¿a.
Kiedy wychodziÅ‚, xle siê czuÅ‚am, wiêc powiedziaÅ‚am, ¿eby szedÅ‚ sam, ale
ju¿ jest mi lepiej. A strasznie chciaÅ‚abym zobaczyæ ten hotel. Z opowiadañ
wynikaÅ‚o, ¿e jest cudowny!
Tom oblizał usta.
 Z przyjemnoSci¹ ciê podwiozê.
 Ale¿ nie, jeSli pracujesz, to nie ma sensu. MiaÅ‚am po prostu nadzie-
jê&
 Z prawdziw¹ przyjemnoSci¹, Catherine.  Bradley poczerwieniaÅ‚ jesz-
cze bardziej.
 Naprawdê? To nie kÅ‚opot?
 JeSli chcesz, zawiozê ciê a¿ do Albuquerque. Mój pomysÅ‚ nie jest taki
znowu wa¿ny. Mo¿e poczekaæ.
 No nie, nie ¿artuj. Wystarczy, ¿e podrzucisz mnie do Santa Fe. Tam
zÅ‚apiê jakiS poci¹g.
 O tej porze trochê pewnie poczekasz.
 Trudno, muszê zaryzykowaæ. Naprawdê zale¿y mi na tym Hiltonie.
 Nie mógÅ‚bym ciê zostawiæ na lodzie w Santa Fe, Catherine. Zawiozê
ciê do Albuquerque.
 To naprawdê przesada!
 Proszê ciê, naprawdê chêtnie to zrobiê.  Wiêkszych rumieñców chy-
ba nie mógÅ‚ ju¿ mieæ.  Jak siê tak zastanowiæ, to muszê przyznaæ, ¿e sam
te¿ z przyjemnoSci¹ zobaczê ten hotel. Wolny wieczór dobrze mi zrobi.
 A co z twoim pomysłem?
 Poczeka. Pewnie nawet lepiej mi z nim pójdzie, jak dam mu siê tro-
chê odle¿eæ.
 Na pewno?
 Jasne.  Tom uSmiechn¹Å‚ siê od ucha do ucha.  Jasne, ¿e na pewno.
JesteS gotowa?
 Pewnie.  Catherine oparÅ‚a mu dÅ‚oñ na nodze i ScisnêÅ‚a go lekko za
kolano.
54
SÅ‚oñce zachodziÅ‚o, kiedy wyje¿d¿ali z Santa Fe. Tom prowadziÅ‚ wolno,
ostro¿nie, obur¹cz trzymaj¹c kierownicê i nie odrywaj¹c wzroku od drogi
przed mask¹ wozu. Bior¹c pod uwagê kiepsk¹ nawierzchniê i mocno zu¿yte
opony  dobra guma staÅ‚a siê ostatnio towarem luksusowym  jazda samo-
chodem wymagaÅ‚a peÅ‚nej koncentracji. Na ciemniej¹cym niebie pojawiaÅ‚y
siê pierwsze gwiazdy, migoc¹c jak klejnoty rozrzucone niedbale na czar-
nym aksamicie.
Catherine siedziaÅ‚a w fotelu pasa¿era i, zacisn¹wszy dÅ‚oñ na ukrytych
w torebce no¿yczkach, przygotowywaÅ‚a siê w duchu do popeÅ‚nienia mor-
derstwa. Nie zamierzaÅ‚a u¿ywaæ no¿yczek jako narzêdzia zbrodni; zabraÅ‚a
je po to, ¿eby w razie potrzeby móc obci¹æ wÅ‚osy. Ale teraz&
MiaÅ‚a szczêScie, ¿e Tom uparÅ‚ siê, by zawiexæ j¹ a¿ do Albuquerque:
dziêki temu bêdzie miaÅ‚a samochód. I to nie byle jaki  wojskowy. Jej szan-
se wyraxnie rosły.
Tom natomiast zdecydowanie ma pecha, pomySlaÅ‚a i zdziwiÅ‚a siê, ¿e
w ogóle przyszło jej to do głowy. Dawna Katarina Heinrich, wyszkolona
osobiScie przez Hagena, nie pozwoliłaby sobie nawet na moment wahania.
Szybko odciêÅ‚a siê od tych mySli.
Tom Bradley musiaÅ‚ umrzeæ, poniewa¿ ona skrywaÅ‚a w swoim umySle
sekret, który mógÅ‚ zadecydowaæ o zwyciêstwie w tej wojnie.
List, którego nauczyÅ‚a siê na pamiêæ, brzmiaÅ‚ nastêpuj¹co:
55


 


56
Catherine nauczyÅ‚a siê tak¿e odpowiedzi, która byÅ‚a lakoniczna, kon-
kretna i przera¿aj¹ca. BrzmiaÅ‚a nastêpuj¹co:
Ton listu przejmowaÅ‚ j¹ najwiêksz¹ groz¹.  Proszê przyj¹æ moje naj-
szczersze wyrazy wdziêcznoSci ; grzecznie, konkretnie, spokojnie, a prze-
cie¿ chodziÅ‚o o bomby, które mogÅ‚yby zniszczyæ Niemcy skuteczniej, ni¿
w jej najczarniejszych snach. Skoro jeden Å‚adunek mógÅ‚ unicestwiæ caÅ‚y
port (wraz z okolic¹), to co siê stanie, jeSli eksploduje dziesiêæ takich bomb?
Albo sto? Albo tysi¹c? Amerykanie pracowali nad broni¹, która mogÅ‚a na
zawsze zetrzeæ Niemcy i Niemców z powierzchni ziemi. Katarina nie miaÅ‚a
w¹tpliwoSci, ¿e gdy przyjdzie czas, nie zawahaj¹ siê jej u¿yæ.
 Proszê przyj¹æ moje najszczersze wyrazy wdziêcznoSci.
Nie mo¿na na to pozwoliæ.
 Spójrz w gwiazdy  powiedziaÅ‚a rozmarzonym gÅ‚osem. Rêkê nadal
trzymaÅ‚a na schowanych w torebce no¿yczkach.  Na pewno znasz siê na
gwiazdozbiorach, Tom, prawda?
Bradley uSmiechn¹Å‚ siê, nie odwracaj¹c siê do niej.
 Trochê tak  przyznaÅ‚.
 Zatrzymaj siê na chwilê, co? Na chwileczkê?
Tom posłusznie zjechał na pobocze. Catherine pospiesznie otworzyła
drzwi po swojej stronie i wysiadÅ‚a z torebk¹ w rêce. OdeszÅ‚a kilka kroków
od samochodu i zadarÅ‚a gÅ‚owê.
57
 Catherine!  zawołał Bradley.  Nie chcesz chyba&
 Chodx, gÅ‚uptasie! Poka¿ mi te gwiazdozbiory!
Nie obejrzaÅ‚a siê, ale po chwili usÅ‚yszaÅ‚a szczêk otwieranych, a potem
trzask zamykanych drzwiczek. Silnik pracował cicho. Catherine wyczuła,
¿e Tom podszedÅ‚ i stan¹Å‚ za jej plecami. Zimna, niegoScinna pustynia roz-
ci¹gaÅ‚a siê wokół nich.
 No poka¿.  Catherine przysunêÅ‚a siê do niego.
Jej bliskoSæ go sparali¿owaÅ‚a. ZamamrotaÅ‚ coS, ale nie wykrztusiÅ‚ ani
jednego zrozumiaÅ‚ego sÅ‚owa. Odchrz¹kn¹Å‚ i spróbowaÅ‚ jeszcze raz:
 Tam jest Orion  wychrypiaÅ‚ i wyci¹gn¹Å‚ rêkê.
PrzysunêÅ‚a siê jeszcze trochê, ¿eby przyjrzeæ siê, któr¹ czêSæ nieba wska-
zuje. CzuÅ‚a bij¹ce od niego ciepÅ‚o i przez chwilê zrobiÅ‚o siê jej go ¿al: bied-
ny, zakochany bez pamiêci chÅ‚opak nie miaÅ‚ pojêcia, w co siê wpakowaÅ‚.
ZdusiÅ‚a jednak litoSæ i wsunêÅ‚a palce w uchwyty no¿yczek.
 Piêkny  powiedziaÅ‚a. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl