[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łajdaka, wolałem, żeby inspektor uważał mnie za głównego podejrzanego. Nie chciałem, żeby
zainteresował się Venetia.
Albo George'em. Skoro Venetia miała twoją chusteczkę, to i on mógł się nią posłużyć. A
powiedziałam ci, jaką zrobił wczoraj dziwną minę, gdy wspomniałam nazwisko Reeda.
Tak... przypuszczam, że George prędzej zabiłby kogoś niż Venetia rzekł z westchnieniem
Simon. Chociaż i to wydaje mi się mało prawdopodobne. Podszedł do kanapy i usiadł obok Charity.
Ale teraz muszę rozproszyć wszystkie wątpliwości. Nic mnie nie obchodzi, jeśli zabiła Reeda Bóg
świadkiem, że zasłużył sobie na to po tysiąckroć. Ale jeśli próbowała wyrządzić krzywdę tobie muszę z
tym skończyć!
W jakiś czas pózniej Simon wsiadł do powozu i odjechał. Droga zajęła mu całe popołudnie i gdy
dotarł do Ashford Court, Venetia siadała właśnie z mężem do kolacji. Na jego widok poderwała się od
stołu ze zdumioną miną.
Coś takiego! wykrzyknął Ashford, wstając również.
Durę! Co ty, u diabła, tutaj robisz?
Muszę z wami porozmawiać. A raczej z Venetią.
Ależ, Simonie, przecież widzieliśmy się wczoraj wieczorem powiedziała Venetia, patrząc
pytającym wzrokiem na brata. Czemu przebyłeś taką daleką drogę? Sami niedawno przyjechaliśmy.
Mam bardzo ważną sprawę odpowiedział stanowczo Simon. Chodzi o Charity.
Charity? Na twarzy Venetii odmalowała się troska.
Co się stało? Czy przydarzyło jej się coś złego?
Simon zmierzył siostrę chłodnym spojrzeniem.
Czemu o to pytasz? A powinno się przytrafić?
Venetia popatrzyła na niego ze zmieszaniem.
Przecież powiedziałeś, że przyjechałeś, żeby porozmawiać o Charity. Zakładam więc... Simonie,
o co chodzi? Tak. Wyrzuć to z siebie wreszcie, człowieku ponaglił go Ashford. Nie rozumiemy, o
czym mówisz.
Myślę, że ktoś próbował wczoraj otruć Charity.
Och, Simonie! Nie! Venetia zerwała się na równe nogi i podbiegła do brata, ujmując go
serdecznie pod r a mię. Jak ona się czuje?
Czego więc tutaj, u diabła, szukasz, zamiast doglądać jej w domu? spytał bez ogródek
Ashford.
Simon spojrzał na siostrę, w jego wzroku malował się strach i cierpienie.
Czuje się dobrze. Nie wypiła tej trucizny. Zamiast niej zginęła małpa.
Dzięki Bogu wyszeptała Venetia.
Małpa? zawołał Ashford. Jak to się, do licha, stało? Durę, pleciesz bez sensu. Usiądz. Napij
się herbaty. Venetio...
Oczywiście. Venetia poprowadziła brata do stołu i posadziła na krześle naprzeciwko siebie.
Następnie usiadła sama i nalała mu filiżankę bursztynowego płynu. Nie rozumiem, Simonie. Skąd
wiesz, że małpka została otruta i że trucizna była przeznaczona dla Charity? ,
Znalezliśmy martwe zwierzę w jej pokoju. Z początku myśleliśmy, że to sprawka Lucky'ego, ale
na ciele nie było żadnych śladów pogryzienia.
Może ktoś skręcił jej kark. Wydaje mi się to całkiem prawdopodobne zauważył Ashford.
Przyszło mi to na myśl, wierz mi. Po wargach Simona przemknął lekki uśmiech. Ale
sprawdziłem i westchnął ciężko nie miała skręconego karku. Nie chorowała też przedtem. Widzieliście,
ile było w niej życia. Zwróciło natomiast moją uwagę to, że czuć od niej było lekki zapach migdałów.
Migdałów? Ktoś zatruł migdały? zdumiał się Ashford.
Nie. To rodzaj trucizny. Ma zapach gorzkich migdałów. Rozpoznałem ją.
Ale co to ma wspólnego z Charity? spytała Venetia.
Małpka wypiła wino z jej kieliszka podczas kolacji. Pamiętacie? Kiedy skakała po całym stole,
przeszkadzając wszystkim, i kiedy Chaney usiłował ją schwytać...
Jasne, że pamiętam przyznał Ashford. Ale... nie bardzo potrafię znalezć powód, dla którego
ktoś chciałby zamordować Charity? To taka miła dziewczyna. Jesteś pewien, że ten mały łobuziak nie
wziął kieliszka ciotki Hortense? W tym wypadku z pewnością znalezliby się chętni, by ją otruć.
George! wykrzyknęła zgorszona Venetia. Durę w pierwszej chwili roześmiał się, jednak zaraz
potem jęknął, zanurzywszy palce we włosach.
O Boże, nie mam pojęcia, co robić. I co myśleć.
Czemu jednak przyjechałeś do nas? spytała Venetia, marszcząc brwi. To znaczy, oczywiście,
cieszymy się, że nas powiadomiłeś, ale...
Przyjechałem, ponieważ muszę cię o coś spytać. Simon podniósł głowę i spojrzał na nią
ponurym wzrokiem. Venetio, gdzie jest... moja chusteczka? Wiesz, ta którą dałem ci, kiedy...
Chusteczka? Ashford spojrzał na Dure'a, jak gdyby podejrzewał, że jego szwagier stracił
rozum. O czym ty myślisz w takiej chwili? Masz z pewnością tuziny chustek do nosa! Venetia jednak
zrozumiała, co oznacza pytanie Simona. Zbladła jak płótno i wstała powoli od stołu.
Chcesz powiedzieć... myślisz, że to ja...
Wiem, że ją miałaś. Tamtego dnia, gdy rozmawialiśmy , a ty zaczęłaś płakać, dałem ci...
Co ma, u diabła, oznaczać cała ta rozmowa? wybuchnął zdenerwowany Ashford. Venetio,
czemu wyglądasz, jak gdybyś właśnie zobaczyła ducha? Co się dzieje?
Może lepiej porozmawiam z siostrą na osobności rzekł sztywno Simon z twarzą wykrzywioną
cierpieniem.
Może lepiej nie! Najwyrazniej ją denerwujesz. Do licha, Simonie, nie pozwolę na to.
Jakikolwiek masz problem, usiądzmy i porozmawiajmy o nim nad kieliszkiem brandy, jak mężczyzna z
mężczyzną. Venetio, może pójdziesz na górę, a ja spróbuję pomóc mu wszystko wyjaśnić?
Nie odparła bezbarwnym tonem Venetia. Nie możesz niczego wyjaśnić. To mnie podejrzewa
o morderstwo. Prawda, Simonie?
Nie wiem! wykrzyknął bezradnie Simon. Dlatego tu jestem. Nie mogę w to uwierzyć. Nie
chcę w to uwierzyć. Ale ta chusteczka... Nie mogę o niej zapomnieć. I o powodach, jakie miałaś, by go
nienawidzić.
Ashford, który stał dotąd, nie pojmując, co się dzieje, nagłe oprzytomniał. Zaczerwienił się
gwałtownie i wstał od stołu.
Myślisz... że Venetia... tego drania Reeda... Do jasnej cholery, człowieku, czy oskarżasz własną
siostrę o morderstwo?
O nic jej nie oskarżam. Simon spuścił oczy. Po prostu pytam. Muszę wiedzieć. Do diabła,
chodzi o życie Charity!
No cóż, z pewnością nie zrobiła tego Venetia powiedział ostro Ashford. Była ze mną tamtej
nocy. Do rana. Jeśli trzeba, przysięgnę, że tak było.
Ależ George, to nieprawda. Venetia odwróciła się i przyjrzała mu bacznie.
Do licha, Venetio, skoro mówię, że byliśmy razem, to znaczy, że byliśmy.
Venetia uśmiechnęła się do męża i ujęła jego dłonie.
Kochany George. Skłamałbyś dla mnie?
To się nie uda, Ashford rzekł zdecydowanie Simon.
Wszyscy widzieli Venetię na przyjęciu u Willinghamów. Ciebie z nią nie było.
Tak, kochanie przypomniała mu łagodnie Venetia.
Byłeś w swoim klubie i jestem pewna, że wielu twoich znajomych to potwierdzi.
Ale wyszedłem stamtąd utrzymywał uparcie Ashford. Około trzeciej nad ranem.
Oboje wiemy, że nie było cię tamtej nocy w moim łóżku, prawda? Słyszałam, że wróciłeś, ale
nie przyszedłeś do mojego pokoju.
Było pózno powiedział, odwracając wzrok. Nie chciałem ci przeszkadzać.
Tak jak przez kilka ostatnich miesięcy? spytała cicho Venetia. Widząc rumieniec na twarzy
męża, pokręciła głową, odwracając się. Nie. Nie ma sensu teraz o tym rozmawiać. Mówmy o tym, czy
to ja zabiłam Faradaya Reeda. Spojrzała Simonowi prosto w oczy. Zaczekaj chwilę. Zaraz wrócę.
Wyszła z pokoju. Durę i Ashford spoglądali na siebie Z niewyraznymi minami. Wreszcie Simon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]