do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uciekło
wtedy na stały ląd  Thurię, jak nazywali nasz kontynent. Zaś w żelazo oprawna Księga z
Skelos mówi:  Inni uszli z zatopionej Atlantydy ku zachodowi i dotarli do kontynentu,
leżącego
naprzeciw Thurii, a będącego granicą Oceanu Zachodniego. Co stało się z tymi uciekinierami,
nie wiadomo, gdyż po zatonięciu Atlantydy szlaki oceaniczne okazały się zbyt długie dla
statków. To wszystko co pamiętam.
 No tak  przyznał Sigurd.  Ja również słyszałem podobne opowieści.
 Jeśli więc przed nami leży ląd pełen potężnych czarowników, będzie to również ląd bogaty
i mocny, gotów do oskubania, niczym gęś o złotym pierzu. Coś w sam raz dla naszych
łotrzyków. Dlaczego mamy się czaić jak głupcy, szukając łupu z kilku statków, kiedy przy
odrobinie szczęścia możemy mieć całe imperium.
Sigurd westchnął i popatrzył zachmurzony na grzbiety swych owłosionych dłoni.
 Ach, Amra, powinienem wiedzieć, że masz w swej twardej czaszce projekt bardziej
szalony i dziki, niż mógłby wymyślić każdy inny człowiek! Jesteś wspaniały, stary Lwie,
masz
na to moje słowo! Choćby ci czarownicy mieli nakarmić nami smoki, będę żeglował z tobą
tak
długo, dopóki oceanu wystarczy!
Przerwał i spojrzał nieufnie ku słońcu. Z gniewnym parsknięciem ruszył na rufę, gdzie
jednooki Shemita stał przy rumplu.
 Dosyć, ty garbatonosy psie! Oślepłeś, czy jesteś pijany?  ryknął, odepchnął
zaskoczonego marynarza na bok i sam chwycił za rumpel.  Zboczyliśmy z ustalonego kursu
o
pół rumba w ciągu ostatniej nocy. Amra! Przekleństwo i zgnilizna na te leniwe świnie!
Barachańskie łotry, na wnętrzności Ahrimana i piersi Isztar!
Zezując na słońce, pchnął rumpel pewnym ruchem.  Czerwony Lew przechylił się
nieznacznie, reagując niczym wytresowany koń i wrócił na kurs.
Wtem z góry rozległ się krzyk:
 Ahoj, żagiel!
Conan poderwał głowę i przemierzył wzrokiem szare, zamglone morze. Nic nie mógł dojrzeć.
 Gdzie?!!!  zahuczał przez złożone dłonie.
 Półtora rumba od lewej burty!  nadeszła odpowiedz ze szczytu masztu.
 Widzę go!  Stary Sigurd znów stał u boku Conana, sapiąc jak konający mors.  O
jest!& i na wszystkich bogów, wygląda na galerę!
Conan ocienił oczy dłonią i skupił się na wskazanym przez Sigurda punkcie. Tam, ponad
kłębami porannej mgły, widać było dwa nagie maszty. Kiedy  Czerwony Lew uniósł się na
kolejnej fali, wszyscy na rufowym pokładzie ujrzeli długi, niski kadłub galery.
 Cóż to, na szkarłatne piekła stygiańskich czcicieli Seta!  zagrzmiał Conan.  Co tutaj
robi galera? Musimy być blisko lądu. %7ładen szyper z olejem w głowie nie pożegluje tak
daleko
od brzegu na takim statku!
Galera była coraz bliżej. Mogli już zobaczyć gładką linię niskiego, zielonego kadłuba. Słońce
migotało na ociekających wodą dwu rzędach wioseł i na wysokim, zakrzywionym dziobie
ozdobionym jakąś dziwaczną rzezbą. Poniżej, na poziomie linii wody sterczał długi i ostry
brązowy taran, pozieleniały od patyny i pokryty białymi cętkami skorupiaków.
 Hm, dziwne, Amra  mruknął Sigurd.  Nie powiewa na niej żadna flaga. Mówiłeś, że
mamy szukać czegoś dziwnego&
Conan wzruszył ramionami.
 Co jest na dziobie?  zapytał. Sigurd przyjrzał się baczniej.
 Wygląda to jak czarna chmura z czerwonym środkiem lub czarna rozgwiazda.
Conan spojrzał groznie na zieloną galerę.
 To nie statek kupiecki, ale wojenna galera z taranem i podwójnym rzędem wioseł.
Pozwólmy jej przejść obok. Mogłaby nas mocno dziabnąć, a nie dać żadnego łupu&
To niezwykłe  pomyślał  spotkać taki statek na tych rzadko odwiedzanych wodach&
Odrzucając do tyłu szarą grzywę, Conan zawołał do obserwatora na oku:
 Ahoj! Możesz rozpoznać znak na dziobie?
 Tak, kapitanie. To jakiś stwór, jakby płaszczka z mackami dookoła oczu!
 Sternik!  ryknął Conan.  Dwa rumby na lewą burtę, kurs na galerę. Wszyscy na
pokład. Miecze, piki i tarcze, szybko! Przygotować się do zmiany żagli. Aucznicy na pokład
dziobowy! Yasunga, spotkanie burta w burtę. Zwijać się, wałkonie. Będzie walka, do której
tak
żeście się rwali.
Sigurd spoglądał na niego zbity z tropu.
 Co to jest, w imię Mitry?
 Znak Czarnego Krakena, stary morsie. Czy to nic dla ciebie nie znaczy?
Sigurd poszedł za Conanem do jego kajuty i stał obok, gdy Cymmerianin z pomocą chłopca
okrętowego zakładał kolczugę i sznurował ciężkie buty. Brwi Sigurda zmarszczyły się w
zamyśleniu. Wtem zmarszczki rozluzniły się, ale twarz zbladła.
 Czy masz na myśli  powiedział powoli  te stare opowieści o godle królów
czarowników z Atlantydy?
 Tak. Bierz teraz swój pancerz, zanim tamci rozsmarują twój gruby brzuch po całym
pokładzie.
 Na morskich bogów!  powiedział Sigurd odwracając się powoli.  Kraken Atlantów,
zatopiony osiem tysięcy lat temu& Badab i Isztar! Może to być?
Mimo iż nie był to kupiecki statek wiozący towary, zielona galera zawróciła i zaczęła uciekać
przed  Czerwonym Lwem . Na każdym z jej dwu masztów zakwitł trójkątny żagiel i
wypełnił się
wiatrem.  Czerwony Lew podążał dokładnie za nią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl