[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zapomniałaś mi o czymś powiedzieć.
- O czym? Czy nie powinniśmy już wracać? Objął ją tak silnie, że nie
mogła się ruszyć.
- Nie pójdziemy, dopóki nie przyznasz, że nie ma żadnego Williama.
Opuściła głowę.
- Oczywiście, że istnieje William. - Udało jej się wyrwać z uścisku.
Podbiegła w stronę drzwi. - Po prostu nie jestem z nim zaręczona - zaśmiała się.
Niedługo potem witali w domu pracownicę Social Services. Pani
Cartwright okazała się sympatyczną kobietą, grubo po trzydziestce, traktującą
swój zawód z niesłychaną powagą. Luc dosłownie w trzy minuty zdołał
całkowicie ją oczarować.
W pierwszej minucie wymienili nazwiska i wizytówki. Luc przedstawił
Grace i podziękował pani Cartwright za to, że znalazła trochę czasu, by zająć się
ich sprawÄ….
W drugiej minucie zadał milion pytań dotyczących Toni.
W trzeciej minucie zrelaksował się, przeprosił panią Cartwright za kłopot
i oferował jej jeden ze swych najbardziej zniewalających uśmiechów. Następnie
zaproponował filiżankę kawy...
- Cieszę się, że jesteście państwo małżeństwem - powiedziała pani
Cartwright wychodząc. - Niechętnie zgadzamy się, by powierzano opiekę na
dzieckiem parom, które nie wstąpiły w związek małżeński.
94
R S
ROZDZIAA ÓSMY
Dzień 340. - narastają komplikacje...
Tonia powróciła póznym popołudniem. Czterej bracia Luca też
świętowali jej powrót. Jedli kolację głośno i hałaśliwie. Malutkiej jednak nie
przeszkadzały ani hałasy, ani zamieszanie. Sprawiała wrażenie zadowolonej.
Ustrojona w różową sukieneczkę z falbankami, oczarowywała jednego wujka po
drugim słodkim gaworzeniem, gruchaniem, bezzębnym uśmiechem.
- To jest interesujące - ogłosił Marc.
Złapał Grace za rękę i przyglądał się zdobiącej jej palec obrączce. I już po
chwili otoczyli ich wszyscy bracia.
- Czy ona jest prawdziwa? - domagał się wyjaśnień Stef.
- Wyjdziesz za tego tam... Williama? - dopytywał się Alessandro z
dezaprobatą w głosie. - On nie jest dla ciebie dość dobry. Bo jeśli kazał ci tak się
ubierać, że wyglądałaś jak dżdżownica...
Zanim Grace zdążyła coś odrzec, Luc pośpieszył z odpowiedzią:
- Ma tÄ™ obrÄ…czkÄ™ ode mnie.
Zmiertelna cisza zapadła po tym wyjaśnieniu. Potem Rocco zapytał:
- Czy ona jest prawdziwa?
Przez moment Grace myślała, że Luc znowu skłamie. Szturchnęła go
Å‚okciem.
- Nie ośmielisz się - mruknęła. - Dość tych oszustw.
W jego oczach błysnęła złość.
- Nie, nie jest prawdziwa - przyznał.
- Jeszcze nie? - zasugerował Marc z uśmiechem. Luc zignorował to
pytanie.
95
R S
- Ludzie z Social Services mają myśleć, że prawdziwa. Jeśli ktoś się
dowie, że tak nie jest, stracimy Tonię. Trzymajcie buzie na kłódki.
Twarz Stefa wyrażała zdziwienie.
- Od kiedy to udajecie małżeństwo? Ostatnio twierdziliście, że jesteście
zaręczeni.
- To jest wersja dla policji - wyjaśnił mu Alessandro z rozbawieniem w
głosie. - Posłuchaj: w pracy on jest szefem, a ona jego asystentką, dla policji są
zaręczeni, małżeństwem są dla opieki społecznej, a dla nas to fajni kumple,
którzy właśnie siedzą przed nami.
- Nie wiem, jak wy się możecie w tym połapać - dziwił się Stef.
Alessandro zmarszczył brwi. - Mnie najbardziej interesuje, kim oni będą
dla siebie, gdy już oddadzą Tonię.
- Kim będą albo lepiej: gdzie będą - zaśmiał się Marc. - Domyślam się,
gdzie będą. Prawdopodobnie w najbliższym łóżku.
- Dość tego! - powiedział stanowczo Luc. Gniew błysnął w jego złotych
oczach.
- Aha! - Rocco kopnął Marca pod stołem.
- Spójrz, jaką ma poważną minę.
- Lepiej spójrz na Grace! Ona się zaczerwieniła!
- Wystarczy, powiedziałem - denerwował się Luc.
- Tonia idzie teraz spać i musi mieć spokój. yle spała zeszłej nocy i
wszyscy jesteśmy zmęczeni.
- Może gdybyś spał w nocy, zamiast kochać się z Grace... - zaczął Marc.
- Do widzenia - przerwał ostro Luc. - Wychodzicie i to szybko!
Tym razem wyszli niemal bezszelestnie. Tylko Marc wykrzywił się
obrzydliwie, gdy mijali drzwi pani Bumgartle.
Gdy już zostali sami, Grace spojrzała na Luca z dezaprobatą.
- Niepotrzebnie wmieszaliśmy ich w tę nieuczciwą sytuację. Czuję się
winna i bez tego.
96
R S
- Tak? - podszedł do niej. - A nie czułaś się winna wymyślając Willy'ego?
Zaczerwieniła się.
- To zupełnie inna sprawa. Nie oszukiwałam policji ani Social Services.
- Tylko mnie.
Chwycił ją za łokcie i przyciągnął ku sobie. Był wysoki, silny. Gdy
podszedł blisko, miała wrażenie, że jego szerokie ramiona przesłaniają cały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]