do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całkiem inna. Nigdy nie widział piękniejszej od niej. Długie

43

czarne włosy miała upięte z tyłu i przewiązane złotą wstążką.
Do tego suknia ze złotej satyny, zdobiona sutą złotą koron­
ką. Głęboko wcięty dekolt odsłaniał kształtne piersi. Gładka
skóra połyskiwała w blasku świec niczym najprzedniejszy jed­
wab. Tak, Catherine Barrington, a ściślej Reresby już nie była
dziewczynką. Stała się piękną młodą kobietą, zgrabną, zmy­
słową i chyba w pełni świadomą swojej urody. I należała do
Marcusa.
W kaplicy pachniała niczym świeża róża. Kiedy jej dłoń
spoczęła w jego ręku, wydawała mu się zimna i krucha. Teraz
na tej samej dłoni widniał pierścionek z zielonym kamieniem.
Chyba zielonym jak jej oczy. Marcus nie mógł tego sprawdzić,
bo była trochę za daleko. Ślubna obrączka zniknęła.
Lord Reresby przyglądał się tańczącej żonie. Nagle ktoś
energicznym krokiem zbliżył się do niego.
- Marcus! - zawołał sir Roger Danby, widząc szwagra
wśród rozbawionych gości. Uśmiechnął się z wielką radością.
- Skąd się tu wziąłeś? Dawno jesteś w Hadze?
Reresby dostrzegł go dopiero teraz. Sir Roger był bogatym
bławatnikiem z Somerset i mężem jego siostry.
- Niecałą dobę - odparł i serdecznie uścisnął dłoń szwagra.
- Cieszę się, że cię widzę, Roger. Co cię tu sprowadza? Nie
przypuszczałem, że też trafisz do tego gniazda malkontentów.
- Po prostu byłem w Rotterdamie. Sam wiesz, jak to jest
w interesach. Na szczęście jutro wracam do Anglii i wcale te­
go nie żałuję - dodał już nieco poważniejszym tonem. - Tu
źle się czuję. To miejsce kojarzy mi się z wielkim mrowiskiem.
Będą kłopoty, ja ci to mówię.
44
Marcus obojętnie wzruszył ramionami.
- Takie kłopoty są zawsze i wszędzie. Wprawdzie mój po­
byt w Holandii nie ma nic wspólnego z polityką, ale muszę
przyznać, że zachowanie większości obecnych tu osób nie­
dwuznacznie wskazuje na to, że mamy do czynienia z wro­
gami króla Jakuba.
- To prawda. Pamiętasz może, że król Karol aż do dnia na­
głej zapaści cieszył się wyśmienitym zdrowiem? Oczywiście
zaraz gruchnęła plotka, że został otruty przez Jakuba, W Ho­
landii panuje nastrój zdecydowanie antykatolicki. Wszyscy
chcą hurmem wrócić do Anglii, wiodąc z sobą protestanckie­
go króla. Któż się nadaje lepiej do tej roli niźli nieślubny syn
Karola? O ile naprawdę jest nieślubny. Sam w to nie wierzę,
ale chodzą słuchy, że Karol jednak w tajemnicy pojął za żo­
nę jego matkę, Lucy Walter. Monmouth ma zatem prawo do
tronu.
- Zwykłe oszustwo - z nieskrywaną niechęcią zauważył
Marcus. - Monmouth jest rozpieszczony i zepsuty. Nawet je­
śli zostanie królem, to na dobrą sprawę niczego nie poprawi.
Wręcz przeciwnie, jest gorszy od obecnego władcy. Brak mu
zdecydowania i wiary w siebie. Wyróżnia go tylko to, że jest
protestantem. Dlatego zyskał taki poklask wśród wrogów ka­
tolicyzmu.
- Ale jego aspiracje stają się coraz większe. Dużo zasługi
w tym hrabiego Argyle, który od dawna nosi się z zamiarem
powrotu do zachodniej Szkocji, aby tam wzniecić bunt prze­
ciwko Jakubowi. W tym samym czasie Monmouth miałby na­
jechać Anglię. Argyle aż pali się do rebelii. James odwrotnie,
45
nie ma na to zbyt wielkiej ochoty. Dobrze mu w Holandii. Ob­
rasta w tłuszcz, nie ma żadnych zmartwień i cieszy się wdzię­
kami swojej kochanki, lady Henrietty Wentworth. Chociaż
Henrietta szczerze go namawia do objęcia tronu. Wprawdzie
Monmouth ma żonę, z którą nie jest szczęśliwy, ale to Hen­
rietta chce zostać królową. Nawet sprzedała klejnoty, żeby
wesprzeć sprawę kochanka. Z Anglii też napływają niemałe
fundusze. Chodzą więc słuchy, że tu już powstają wielkie od­
działy inwazyjne.
Marcus ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się tańczą­
cym. Roger zapewne wyczuł, że szwagier go nie słucha, bo
umilkł. Po chwili zagadnął:
- Elizabeth mówiła, że wkrótce zamierzasz na dobre odejść
z armii. I co potem? Osiądziesz w Saxton Court czy też dołą­
czysz do grona dworzan skupionych wokół Jakuba?
Marcus skrzywił się z niesmakiem na tę drugą sugestię.
- Nie lubię dworskiego życia, intryg i plotek. To nie dla mnie.
Ciągłe pogłoski o powstaniu nadal trzymają mnie w Londy­
nie, lecz prawdę mówiąc, jestem zmęczony wojaczką. Zamie­
rzam wrócić do Saxton Court i zająć się majątkiem, który, jak
wiesz, przez ostatnie lata praktycznie pozostawał w rękach pa­
na Fentona. Za długo bujałem po świecie, mój Rogerze. Sta­
nowczo za długo. Chcę odpocząć i nareszcie pomyśleć o dużo
przyjemniejszych rzeczach. O rodzinie... Ot, choćby o tym,
że powinniśmy częściej się widywać. A przy okazji, jak tam
Elizabeth? O ile pamięć mnie nie myli, to ostatni raz spotka­
łem ją przed miesiącem. Razem z dziećmi była w Londynie,
z wizytą u twojej matki.
46
- Dziękuję, u nas wszystko w najlepszym porządku. Dzie­
ciaki rosną jak na drożdżach. Cieszę się, że na stałe zamiesz­
kasz w Saxton Court. Wspomniałeś o rodzinie... Sprowa­
dzisz ją tam? W jakich jesteś stosunkach z Fentonem?
Marcus ponownie wzruszył ramionami.
- W zasadzie w żadnych. Nie budzi we mnie ani sympatii,
ani niechęci. To ojciec kiedyś go zatrudnił. Ponoć miał świet­
ne referencje. Rzeczywiście, od tamtej pory nikt z nas nie mu­
siał martwić się o Saxton Court. Fenton regularnie przysyła
mi sprawozdania. Nie mam żadnych zastrzeżeń.
Zauważył cyniczny uśmiech na twarzy szwagra, więc spytał:
- Jesteś innego zdania?
Roger spoważniał i spod oka popatrzył na Marcusa. Za­
stanawiało go, jak człowiek z takim doświadczeniem i znajo­ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl