[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zwieżość tę psuły wonie nabrzeża. Z jednego żaglowca rozchodziła się woń słodkich przypraw, z
innego odór niewolników. Wszechobecny był smolisty zapach ożaglowania. Belki pod stopami
skrzypiały, gdy nabrzeże poruszało się zgodnie z falami przypływu. Jaganath odwrócił się do stojących
za nim tragarzy. Wnieście bagaże na ten statek powiedział wskazując Zpiewającego Ptaka .
Mężczyzni popatrzyli na żaglowiec, potem na maga. W ich oczach odmalowało się zdziwienie, ale
wzruszyli ramionami i wzięli okute skrzynie. Ostrożnie stąpając zeszli po stromej kładce na pokład.
Kasavo wyszedł z ustawionego na rufie namiotu i uśmiechnął się na ich widok.
Witam na pokładzie, przyjaciele. Wasza kabina jest gotowa i nadszedł przypływ ton jego głosu
był lekko kpiący. Ludzie zajęci pracą czy też wałkoniący się na pokładzie podnieśli głowy, szczerząc
zęby w szerokich uśmiechach. Gopal pokonał trap szybko i zwinnie, zaś Jaganath podążył za nim z
dostojeństwem i poczuciem równowagi zadziwiającym u tak grubego człowieka.
Wciągnąć i zamocować trap rozkazał Kasavo. W drogę!
Tragarze odepchnęli trap i odwiązali cumy z pachołków. Statek zaczął dryfować oddalając się od
pirsu, a marynarze wspięli na maszt, by opuścić wielki żagiel.
Po odcumowaniu Kasavo odwrócił się do pasażerów.
Chodzcie ze mną, pokażę waszą kajutę. Rozkazałem dwóm oficerom, by się z niej wynieśli. Będą
spać na dole razem z resztą. W czasie podróży powinna być piękna pogoda.
Jesteś wielce uprzejmy stwierdził Jaganath.
Ich kajuta okazała się maleńką nadbudówką w pobliżu rufy. Miała słomiany dach i płócienne
ściany. Dwaj mężczyzni i ich dobytek z trudnością zmieściły się w jej wnętrzu.
Będzie tu trochę ciasno stwierdził drwiąco Kasavo. Jeśli chcesz, panie, możesz przechować
swoje bagaże w ładowni.
Zostawię je tutaj. Zauważyłem, że masz niewiele miejsca na ładunek.
Zgadza się, to nie jest pojemny transportowiec. Zpiewający Ptak przeznaczony jest do
transportu drobnego, luksusowego towaru, na przykład przypraw. Szybkość odgrywa w ich
transporcie wielką rolę, ponieważ zaczynają się psuć wkrótce po zebraniu. Szybki statek może
dostarczyć je na początku sezonu, a tym samym przynieść duży zysk.
Naprawdę? zapytał Jaganath, udając jednocześnie łatwowiernego i zainteresowanego.
Zupełnie jakby Kasavo mógł nauczyć Vendhianina czegoś nowego o handlu korzeniami. Ich stan
jest ważniejszy niż ilość?
Oczywiście odpowiedział Kasavo, skrycie śmiejąc się z naiwności cudzoziemca. Kupcy z
Północy płacą krocie za skrzynię świeżych, nie zepsutych kilkutygodniowym pobytem na morzu
korzeni.
Nie poczułem zapachu przypraw na tym statku powiedział Jaganath z pozornym zdumieniem.
Sezon na korzenie się skończył odparł szybko Kasavo. Teraz płyniemy do Kordawy z
balastem, tam wezmiemy ładunek wyrobów szklanych, by zawiezć je na Południe. Szkło to inny
bardzo opłacalny ładunek. Czarnoskórzy z południowego wybrzeża płacą za nie naręczami kości
słoniowej, cennych skór i piór.
To fascynujące. Mój król będzie wielce zainteresowany tymi sprawami. Musimy porozmawiać o
nich w czasie podróży. Jego wysokość życzy sobie, bym w swej księdze zawarł wszystkie szczegóły
dotyczące handlu.
Będę na twoje usługi powiedział Kasavo z przyjaznym uśmiechem. Ale teraz muszę zająć się
statkiem. Powinieneś zabezpieczyć swoje dobra liną. Gdy miniemy falochron, woda stanie się bardziej
niespokojna. Jeśli poczujesz się zle, pamiętaj, by wychylać się po zawietrznej. To ta strona, po której
wiatr nie wieje ci w twarz. Kapitan z bezczelnym uśmiechem odszedł w stronę dziobu.
Korzenie! parsknął Gopal w ojczystym języku. Każdy, komu nie dokucza katar, od razu
powie, że ten statek nigdy nie wiózł ich więcej, niż mieści się w zwykłej pieprzniczce. Marzę o tym, by
zdeptać tę głupią, bezczelną mordę.
Zachowaj spokój, bratanku. Od tej pory jesteśmy niezbyt rozgarniętymi bakałarzami, którzy
wierzą we wszystko, co słyszą. Zmiej się wraz z nimi, gdy będą z ciebie żartować. Niech mają swoją
przyjemność. Jaganath uśmiechnął się łagodnie. Niedługo my się z nich pośmiejemy&
Następnego ranka Gopal zapadł na chorobę morską, wywołując tym niepohamowaną wesołość
załogi. Jaganath pożyczył od kucharza trójnóg z żarem i zaparzył porcję herbaty, która szybko
przywróciła zdrowie jego młodemu towarzyszowi. Załoga była zawiedziona, że jej uciecha trwała tak
krótko, ale nie zaprzestano podrwiwania z pasażerów. Na początku płatano im niewinne figle, jakie
marynarze tradycyjnie robią szczurom lądowym. Pózniej jednak przyszła pora na całkiem
nieokrzesane, złośliwe kawały. Nawet Kasavo zrzucił maskę uprzejmości i zaczął traktować pasażerów
z ledwie skrywanym lekceważeniem. Było jasne, że piraci niedługo znudzą się tą zabawą i cisną ciała
dwóch Vendhiańczyków rekinom, po czym podzielą się ich bagażami. %7łegluga okazała się dłuższa, niż
oczekiwano. Statek musiał halsować i zmagać się z przeciwnymi wiatrami, co jeszcze bardziej
wpłynęło na pogorszenie nastrojów. Vendhiańczycy jednakże nie przestawali się uśmiechać i bez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]