do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i znajdz koło niego dwa drzewa. Rozciągnij między nimi sznurek. A potem wy-
kop dziurę dokładnie tam, gdzie będzie połowa sznurka. Zakop w tej dziurze pie-
niądze, w ten sposób będziesz mógł je znalezć, gdy ich będziesz potrzebował.
I wyjmuj tylko po kilka monet. Zrozumiałeś?
Z entuzjazmem pokiwał głową.
 Dwa drzewa, w pół drogi. W życiu czegoś takiego nie słyszałem.
 Tak, to rzeczywiście rewolucyjny pomysł  westchnąłem ciężko. Z pew-
nością było dużo rzeczy, o których Dreng nigdy nie słyszał.
 Chodzmy. Chcę, żebyś był palaczem na moim rydwanie ognia.
Wstałem i poszliśmy do stodoły. Oddziały stały już gotowe w szeregach
i w końcu pojawili się ziewający oficerowie, na których czele szedł Capo. Nie
miałem zbyt dużo czasu. Dreng wdrapał się na siedzenie obok i aż pisnął ze stra-
chu, gdy włączyłem światła kontrolek.
 Szatańska poświata! Zwiatła duchów! Znak śmierci!  Chwycił się z całej
siły za piersi i wyglądał na przygotowanego na śmierć. Porządnie nim potrząsną-
łem.
 To baterie!  krzyknąłem.  Dar nauki, który dotarł na tę głupią planetę.
A teraz przestań się trząść i otwórz swoją torbę.
Myśl o śmierci opuściła go na widok srebrnych i złotych dukatów, które wrzu-
całem do jego torby. Za to oczy wyszły mu z orbit. To była fortuna, która miała
całkowicie odmienić mu życie, tak więc udało mi się spełnić choć jeden dobry
uczynek. . .
 Co tam robisz?
Capo Dimonte stał w progu stodoły i gapił się podejrzliwie.
 Uruchamiam silnik, ekscelencjo.
 Wyrzuć stamtąd giermka, wchodzę do kabiny!  Machnąłem na ciągle
zbaraniałego Drenga, żeby przeszedł na tył, a na jego miejsce wdrapał się Capo.
 Twoja obecność to dla mnie zaszczyt, Capo Dimonte.
 Cholerna racja. Będę jechał, a oddziały będą szły. A teraz rusz to.
Zwiadowcy wyszli, zanim przetoczyliśmy się przez most i groblę. Główne
oddziały ruszyły za nami i mimo wczesnej godziny w ich marszu widać było
zapał. Wszyscy, nawet giermkowie stracili w czasie napadu to, co mieli. Wszyscy
płonęli więc chęcią zemsty i łupienia.
 Capo Docci musi być wzięty żywy  odezwał się nagle Capo Dimonte.
Już miałem mu przytaknąć, kiedy uświadomiłem sobie, że mówi do siebie.
162
 Związanego zabierze się do twierdzy! I najpierw troszkę poobdzieramy go
ze skóry, tak, troszeczkę skórki, na opaskę do kapelusza. . . A potem oślepianko.
Nie, nie tak od razu, tylko jedno oko, przecież musi widzieć, co się z nim robi. . .
Mówił tak jeszcze przez dłuższy czas, ale się wyłączyłem. Miałem własne
przemyślenia, a kilku rzeczy nawet żałowałem. Kiedy zabito Hetmana, złość ode-
brała mi zdolność rozsądnego myślenia, na które powinienem był się zdobyć. Te-
raz nie miałem dla siebie żadnego usprawiedliwienia. Ruszyłem na tę wyprawę
z czystej chęci zemsty. I nie mogłem sobie wmawiać, że robię to przez pamięć dla
Hetmana, bo on byłby przeciwny przemocy. Ale było za pózno, żeby się wycofać.
Wyprawa już wyruszyła.
 Zatrzymaj to!  rozkazał nagle Capo i nacisnąłem hamulec.
Na drodze przed nami stała grupka ludzi  nasi przedni zwiadowcy. Capo
zlazł na ziemię, a ja wychyliłem się, żeby zobaczyć, co się dzieje. Prowadzili
jakiegoś człowieka ze związanymi z tyłu rękami.
 Co się stało?  zapytał Capo.
 Obserwował drogę, panie. Złapaliśmy go, zanim zdążył zwiać.
 Kim jest?
 %7łołnierzem, nazywa się Palec. Znam go, służyliśmy razem w kampanii
południowej.
Capo podszedł do więznia i warknął:
 Mam cię, Palec. Związanego i bezbronnego.
 Ta.
 Jesteś człowiekiem Capo Docci?
 Ta, służę pod nim. Wziołem od niego dukaty.
 Już dawno wydałeś je na wino i dziwki. Będziesz mi służył i brał dukaty
ode mnie!
 Ta.
 Rozwiązać go. Barkus, srebrny talar dla tego człowieka!
Ci najemnicy dobrze walczyli, ale też łatwo przechodzili na drugą stronę. Cze-
muż by nie? Nie mieli żadnego interesu w kłótniach między Capo. Gdy tylko
Palec wziął monetę, oddali mu broń.
 Mów, Palec  rozkazał Capo.  Jesteś teraz moim lojalnym sługą, który
wziął ode mnie dukata, ale kiedyś służyłeś Capo Docci. Powiedz, co on knuje?
 Ta, nie ma tajemnicy. Wie, że twoja armia nie ucierpiała i najedziesz na
niego, gdy tylko będziesz mógł. Wysłał nas kilka, abyśmy obserwowali drogi, ale
myśli, że zanim zaatakujesz, jeszcze trochę wody w rzekach upłynie. Jest ciągle
pijany, a to znak, że niczego się nie spodziewa.
 Wsadzę mu miecz w brzuch i wypuszczę z niego wino i bebechy!  Capo
z trudem oderwał się od marzeń i zmusił do powrotu do rzeczywistości.  A co
z jego ludzmi? Czy będą walczyć?
163
 Ta, właśnie była wypłata. Ale nie przepadają za nim i przejdą na naszą
stronę, gdy tylko przegrają bitwę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl