do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Częściowo. Ciąg dalszy ma nastąpić.
 To musi boleć.
 Pracujemy nad minimalizacją szkód. Jak dotąd dość skutecznie. Jeśli nam
się nie uda, zrobi się naprawdę niemiło.
 Wyobrażam sobie.
 Potrzebujemy poważnej  roboty . Naprawdę poważnej. Rozumiesz?
Przełknąłem ślinę, ale powiedziałem prawdę:
 Sądzę że tak, ale wolałbym, żebyś ujął to jaśniej.
 Morganti.
149
 Tak też sądziłem.
 Twój przyjaciel posługiwał się już takim narzędziem?
 A co za różnica?
 %7ładna, jak sądzę. Twój przyjaciel będzie miał w tej sprawie takie wspar-
cie, jakiego tylko będzie potrzebował. Wielu jest zainteresowanych, żeby mu się
powiodło.
 Jasne. Jak go znam, będzie potrzebował trochę czasu, żeby to przemyśleć.
 Oczywiście. Nikt go nie będzie ponaglał, choć zrozumiałe jest, że zależy
nam na czasie. Cena to dziesięć tysięcy imperiali.
 Rozumiem.
 Ile czasu do namysłu będzie potrzebował?
Pomilczałem przez parę minut, analizując to, czego się dowiedziałem, wraz
z możliwymi konsekwencjami i odrzekłem:
 Powiedz mi, o kogo chodzi.
 Raiet. Znasz go?
 Nie.
Znów pomilczałem, nie przerywając spaceru, który miał dziwnie uspokajające
właściwości. W końcu powiedziałem:
 Sądzę, że mój przyjaciel się zgodzi.
 To dobrze. Chodzmy do mnie, dam ci pieniądze i przekażę wszelkie infor-
macje, jakie posiadamy. Jeżeli będzie potrzebne coś jeszcze albo jakieś konkretne
informacje, daj znać.
 Zgoda.
* * *
Stwierdziłem, że cofnąłem się o krok, a pod czaszką wirowały mi myśli i uczu-
cia szybciej, niż mogłem je zapamiętać. Strach i złość walczyły o lepsze, ale
w końcu wygrał zdrowy rozsądek. I instynkt samozachowawczy.
Staliśmy tak przez naprawdę długą chwilę. Kieron spoglądał na Alierę, a my
wszyscy na niego. Coś w sposobie, w jaki patrzyli na siebie Kieron i Aliera, wska-
zywało, że już się spotkali. Pojęcia nie mam, w jaki sposób, skoro Kieron był tak
stary jak Imperium, a Aliera miała mniej niż tysiąc lat, nie licząc przymusowej
drzemki.
W końcu Kieron spytał:
 Wstajesz, czy nie?
Coś w oczach Aliery błysnęło, nim odsyknęła:
 Nie mam ochoty. Będę tu leżeć wiecznie.
150
Wiem, że w tym, co powiedziała, nie ma ani jednej syczącej głoski, ale nie-
mniej wysyczała to.
Kieron uśmiechnął się.
 Doskonale. Jeśli kiedyś ci się znudzi i zdecydujesz się wstać, możesz mnie
odszukać. Wtedy porozmawiamy  powiedział i zaczął się odwracać.
Nagle znieruchomiał i spojrzał na mnie. Z jakiegoś powodu nie byłem w stanie
patrzeć mu w oczy, gdy spytał:
 Masz mi cokolwiek do powiedzenia?
Język zmienił mi się w kołek i nie byłem nawet w stanie znalezć słów, a co
dopiero je wypowiedzieć.
Kieron odwrócił się i odszedł.
Morrolan wstał.
A Aliera się rozpłakała. Płakała cicho i z bezsilnością, ale tak że obaj z uwagą
zajęliśmy się dokładnym oglądaniem czubków własnych butów.
Po pewnym czasie przestała płakać.
A po kolejnych paru minutach poprosiła cicho:
 Pomóżcie mi wstać, proszę.
Pomogliśmy.
Morrolan wskazał kierunek i ruszyliśmy tam wolno i ostrożnie.
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że Loiosh nadal jest dziwnie milczący.
 Coś cię gryzie, stary?  spytałem.
 Po prostu chcę stąd wyjść. Najlepiej zaraz.
 Ja też.
Głośno natomiast powiedziałem do Aliery:
 Rozpoznałaś go.
 Ty też.
 Czyżby?
 Owszem.
Może i miała rację, choć było to pozbawione sensu. Na wszelki wypadek zde-
cydowałem nie kontynuować tematu.
Przed nami pojawiły się dwa posągi. Przeszliśmy między nimi i znalezliśmy
się w sali tronowej bogów. Szliśmy dalej, starając się usilnie nie przyglądać mija-
nym istotom.
Po jakimś czasie Morrolan spytał:
 Co teraz?
Zdziwiło mnie to, bo raczej nie pytał Aliery.
 Poczekaj  powiedziałem.  Coś mi właśnie przyszło do głowy. . .
 Co?
Rozejrzałem się, dostrzegłem przechodzącego purpurata i zawołałem:
 Ty, czerwony, chodz no tu!
Przyszedł grzecznie i uprzejmie.
151 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl