do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

policzkach rozbrajały ją niebezpiecznie. Ale nawet teraz był niezwykle
seksowny! Miał na sobie dżinsy i brunatną koszulę opinającą jego opalony
tors. Pod pachą trzymał karimatę; najwyrazniej nie będzie musiała spać na
piasku. Dobrze chociaż, że nie będzie tam Zacka. Nie najlepiej by się czuła,
wiedząc, że leży gdzieś obok przy ognisku. Bądz co bądz, miał ją za
neurotyczkę. Mogła się łatwo skompromitować, wskakując mu do śpiwora.
%7ładnego dotykania, sama tego zażądała. Problem polegał na tym, że nigdy
dotąd nie miała trudności z trzymaniem rąk przy sobie w obecności żadnego
mężczyzny. Teraz jednak...
- Gotowa? - zapytał.
71
RS
- Tak sądzę. Ale jeśli chcesz znać moje zdanie, to wszystko wydaje mi
się raczej głupie niż dzikie.
Kąciki ust mu zadrżały, na policzkach dostrzegła te rozkoszne dołki.
- O co ci chodzi, kochanie?
Chwycił ją za rękę i wyprowadził z pokoju.
- Chcesz przez to powiedzieć, że wszystko z etykietką  dzika" jest
głupie? Uważasz, że niepotrzebnie bawię się w odkrywanie dzikości swojej
natury, tak? - pytała zaczepnie, niemal wrogo.
Zatrzymał się na chwilę, spojrzał na nią i potaknął.
- Zgadłaś - powiedział krótko.
Była wściekła. I kto to mówi, pomyślała. Facet, który przez większość
życia robił, co chciał, i nie przejmował się opinią innych!
- Wydaje ci się, że możesz patrzeć na mnie z góry? - pytała
prowokująco. - Tylko dlatego, że jesteś starszy i... i... - mądrzejszy,
przychodziło jej do głowy, ale tego słowa nie chciała użyć.
- I jaki?
Uśmiechał się, jakby wiedział, co chciała powiedzieć.
- Starszy i przemądrzały - warknęła.
- Ja? - Zaśmiał się krótko. Zatrzymał się i patrzył na nią rozbawiony. -
Ja jestem przemądrzały?
Kręcąc głową, mamrotał coś pod nosem.
- Chodz, dzikusko. Zawieziemy cię na Nawiedzoną Skałę. Jestem już
spózniony na spotkanie.
Skrzywiła się. Miał spotkanie? Jakie? Poczuła ukłucie zazdrości. A
przecież nie powinno jej to obchodzić, nie miała żadnych praw do niego.
Poza tym nie był w jej typie.
72
RS
- Masz spotkanie? - Za pózno ugryzła się w język; zabrzmiało to jak
oskarżenie.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- A o co chodzi?
- Kogo? - spytała, zanim zdążyła pomyśleć. Przeklinała swój
niewyparzony język.
Uśmiechnął się szeroko. Ukazywanie tych dołeczków w blasku słońca
było okrutne z jego strony. Przechylił głowę i patrzył na nią z drażniącym
uśmieszkiem.
- Mówi się  z kim". A może brak znajomości reguł gramatycznych
należy do twojego nowego wizerunku, co?
Nie czekając na odpowiedz, wskazał jedną z zamocowanych przy
pomoście łodzi.
- Ta jest nasza. Uważaj na schodki.
- Skąd wiesz, że mówi się  z kim"? - ciągnęła ten gramatyczny wątek,
chociaż wydawało jej się, że to cokolwiek dziwny temat do dyskusji.
Wyobrażała sobie mnóstwo spraw, o których mogliby rozmawiać, ale tej
wśród nich nie było.
- No, mądralo? - zapytała, uśmiechając się kpiąco. -Skąd ta pewność,
że mówi się  z kim"?
- Wskakuj - mruknął, nie patrząc na nią. - Bo to narzędnik. Pewnie
myślisz, że jestem za głupi, by znać podstawowe zasady gramatyczne?
Drgnęła zaskoczona.
- Nie, ja tylko...
- Jasne - zacisnął zęby. - Proszę lepiej usiąść, panno Nordstrom. Morze
jest dzisiaj nieco wzburzone.
73
RS
Usiadła obok niego. Patrzyła, jak znikają światła przystani, dopiero po
chwili spojrzała na Zacka. Nie miała już żadnych wątpliwości, poczuł się
obrażony. Miał bardzo ponurą minę i demonstracyjnie wpatrywał się w
przestrzeń. Przez swą bezmyślność zraniła jego uczucia. Nie chciała tego,
ale stało się. Czy rzeczywiście była wyniosła? Nigdy nie myślała o sobie w
ten sposób.
- Przepraszam - szepnęła.
- Słucham? - próbował przekrzyczeć hałas silnika.
- Przepraszam!
- Za co?
- Za  z kim". Wzruszył ramionami.
- Nie chciałam cię urazić.
- Nieprawda, chciałaś.
- Nie chciałam! I przeprosiłam. Możemy więc wrócić do tego, z kim
masz to umówione spotkanie? I nie próbuj zmienić tematu. Zagranie z
gramatyką sprawdza się tylko raz.
- Nie znasz jej! - krzyknął.
- Nie wątpię. Więc jak się nazywa i skąd ją znasz?
- Mary Louise Jakaś Tam. - Zmienił lekko kurs. - Nigdy jej nie
widziałem. Marc nas umówił.
- Przypłynie na wyspę?
Była sama na siebie zła, że pyta o takie szczegóły, ale nie mogła się
powstrzymać.
- Nie, spotykamy się w Portland.
- W Portland? Nie boisz się tłumu dziennikarzy? Nie dadzą wam nawet
spokojnie porozmawiać...
74
RS
Spojrzał na nią zaskoczony. W końcu pokręcił głową.
- Zaryzykuję.
Fale kołysały łódką coraz mocniej.
- Wrócisz do domu chyba bardzo pózno?
- Jestem dużym chłopcem, nie obowiązuje mnie cisza nocna.
Odwróciła wzrok. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl