do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kolejnego wstrząsu nerwowego. A miała już dostatecznie dużo przeżyć tego dnia.  Ani
jednego więcej  pomyślała. Potrzebowała teraz czasu, aby nabrać emocjonalnego dystansu.
Dallas nie mógł jej w tym pomóc. Tak wiele dała z siebie poprzedniej nocy, a tak mało
zostało... Jednak nie mogła zaprzeczyć, że jest zadowolona z jego obecności. Chociaż zawsze
wmawiała sobie, że nie da się zastraszyć, nie była aż tak niezależna, jak zawsze myślała o
sobie. Nic jednak nie mogło się stać, kiedy on był przy niej.
 Nie słuchasz mnie  powiedział, usiłując zwrócić na siebie jej uwagę.
 Nie, nie słucham. Dallas, prawda wygląda tak: jestem wdzięczna, że będziesz ze mną,
ale nie czułabym się dobrze, prasując twoje spodnie albo oglądając nasze dezodoranty stojące
obok siebie na etażerce.
 Nie prosiłem cię nigdy, żebyś prasowała moje spodnie, a dezodoranty trzymam w
lodówce.
Uśmiechnęła się.
 Mimo wszystko sądzę, że to jakoś nie pasuje. Zdarzenia następowały po sobie zbyt
szybko i muszę mieć czas na przyzwyczajenie się.
Przez moment nie odzywał się. Wreszcie powiedział:
 Zatrzymam dłużej swój pokój w hotelu.
 Dziękuję  powiedziała cicho.
W tym momencie doszła do wniosku, że może mu trochę ustąpić, dodała więc:
 Swoją drogą, właśnie kupiłam nową szczoteczkę do zębów. Zapraszam cię, żebyś
wypróbował. Ale tylko szczoteczkę  zaznaczyła.
Oparła się mocniej o siedzenie i zamknęła oczy. 'Ten dzień chyba nigdy sienie skończy 
przemknęło jej przez myśl. Czuła się wyczerpana fizycznie, umysłowo i duchowo. Na
szczęście dziś w nocy nie będzie już miała nic innego do roboty, jak wreszcie się wyspać do
woli. Jakoś jednak ten pomysł nie wzbudził jej entuzjazmu.
A kiedy następnego dnia rano obudziła się wyciągnięta obok ciepłego ciała Dallasa, była
zadowolona, że nie wzbudził entuzjazmu także i w nim.
Rozdział XI
Jego czas się kończył.
Z niedowierzeniem zerknął na kalendarz na zapleczu. Uderzenia stolarskich młotków
dobiegające zza ściany potęgowały ból głowy, który dręczył go od rana. Wyszedł odetchnąć
świeżym powietrzem, ale dzień był gorący, słoneczny i parny.  Mimo wszystko lepiej tu niż
w środku  pomyślał, gdy ból nieco zelżał.
Za kilka dni miał wrócić do Nowego Jorku  z Cass albo bez niej.  Na pewno z Cass 
powtarzał w myśli. Uświadomiwszy sobie jednak, ile pracy zostało jeszcze do zrobienia w
zniszczonym sklepie, zaklął ze złością. Cass nie zostawi  Zimowej Krainy w tym stanie. Do
diabła, szanse na to, aby zabrać ją na zebranie były niewielkie, nawet gdy sklep będzie już w
całkowitym porządku. Po raz kolejny zaczął rozważać myśl, czy nie udałoby się jakoś
powstrzymać Neda, nie włączając w to Cass. Może coś przeoczył... Może gdyby... Potrząsnął
głową, wiedząc, że takie wyjście nie istnieje. Pomysł, który zakładał jej obecność na zebraniu,
był wciąż najlepszy. I jedyny.
Miał tego dość. A może rzucić w diabły całą tę sprawę? Zaklął z irytacją. Musi znów
porozmawiać z Cass o firmie. To będzie ich ostateczna rozmowa. Tylko jakoś nie mógł, czy
nie umiał znalezć do tego okazji. Ani w ciągu dnia, gdy ona z zapałem odnawiała sklep, ani w
nocy, gdyż bał się, że zakłóciłoby to ich namiętność. Oparł się plecami o nagrzaną ścianę i
zamknął oczy. Tak, stanowczo powinien rzucić tę robotę dla firmy. Wyraznie tracił zdrowy
rozsądek. Zresztą od momentu, gdy tylko przekroczył próg sklepu, nie potrafił być
obiektywny. Cholera, pomyślał, przeistoczył się z prezesa w sprzedawcę i, prawdę i r
mówiąc, szczerze go to bawiło. Jak dotąd wszystko szło po jego myśli, ale ten całkowity
spokój powodował, że stawał się coraz bardziej nerwowy. Miał wrażenie, że znajduje się w
oku cyklonu, że jest to rodzaj ciszy przed burzą.
Nagle drzwi otworzyły się i na progu stanęła Cass. Ubrana była w białoróżową letnią
sukienkę. Prawie przezroczysty materiał uwydatniał jej piersi, powiewał wokół ud i krągłych
bioder. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Ten seksowny ubiór był powodem jego
roztargnienia przez cały ranek.
 Dallas, dlaczego wyszedłeś? Jest tak duszno.  Podeszła do niego.
 Właśnie dlatego. Chciałem zrobić sobie parówkę  powiedział, obrzucając ją
wyzywającym spojrzeniem. Pamiętał, że stolarze pracujący w sklepie pożerali oczami jej
sukienkę z podobnym zachwytem.
Narastało w nim niezadowolenie i sam już nie wiedział, czy walczyć z nią, czyją całować.
Wybierając to drugie, wyciągnął przed siebie ręce i wziął Cass w ramiona. Jego wargi
odnalazły jej usta.  Boże  pomyślał  jakie one są miękkie . Jego język sięgnął głębiej,
odnajdując jedyny w swoim rodzaju smak samej Cass.
Wydała z siebie jakiś nieokreślony dzwięk i odepchnęła jego ramiona, przerywając
pocałunek.
 Dallas, co się z tobą dzieje?  zapytała, patrząc na niego badawczo.
 To chyba powinno być oczywiste. Uniosła w górę brwi.
 Co powinno być oczywiste? Może to, że dostałeś udaru mózgu? Jak długo stoisz tu w
słońcu?
 Wystarczająco długo, żeby się rozpalić do białości  powiedział, przyciągając ją znów
do siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl