do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nur i rozmyślał gorączkowo o tym, jak to by było ponownie ją posiąść?
Na widok jej tajemniczego uśmiechu zmarszczył brwi.
- Chodź tutaj - zażądał nieznoszącym sprzeciwu głosem i wziął ją za rękę.
Nie był brutalny, ale stanowczy, więc Jessa posłusznie ruszyła za nim przez taras
do cichego domu. Personel wcześniej zapalił w budynku kilka lamp, które teraz rzucały
łagodny blask na marmurową podłogę i wysokie, eleganckie sufity. Tarik prowadził
Jessę labiryntem galerii zapełnionych bezcennymi dziełami sztuki, przez sale balowe, w
których stały ekstrawaganckie antyki, wzdłuż okien ze spektakularnym widokiem na
światła Paryża.
- Dokąd idziemy? - spytała w pewnej chwili, jednak Tarik nie słyszał w jej głosie
ciekawości.
Wyglądało na to, że Jessa rzeczywiście jest tak chłodna i obojętna, jak wcześniej
twierdziła. Rzecz jasna, mogła tylko udawać, a on nie powinien się tym przejmować.
Mimo to miał ochotę zakląć pod nosem. Nie potrafił pogodzić się z faktem, że Jessa
sprawia wrażenie stoicko spokojnej, podczas gdy nim targają dzikie żądze.
Wszystko to jest bez znaczenia, przypomniał sobie. Liczyło się jedynie to, by prze-
stał wreszcie nieustannie o niej myśleć. Jakkolwiek by patrzeć, miał na głowie mnóstwo
obowiązków związanych z kierowaniem państwem. Nur gotowe było na wielkie prze-
miany, ale nic nie przychodziło z łatwością, zwłaszcza w tamtych rejonach świata. Za
wszystko trzeba było zapłacić określoną cenę. Zawsze znajdowali się ludzie gotowi za
wszelką cenę bronić dotychczasowego stylu życia oraz utrwalonych obyczajów - ze
strachu, ze względu na wiarę czy też na zwykły upór. Część społeczeństwa pragnęła oba-
lić reżim, a Tarik był jego ostatnim żywym przedstawicielem. Ci ludzie chcieli zlikwi-
dować monarchię, choć takie rozwiązanie niewątpliwie wywołałoby niewyobrażalny
chaos i doprowadziło do rozlewu krwi. Nie można było również zapominać o koniecz-
ności załagodzenia sporów granicznych, co wiązało się z nadzorowaniem rad plemien-
nych. Tarik uwielbiał swoją piękną, surową, niezmiernie skomplikowaną i zżeraną spo-
rami ojczyznę. Kochał ją najmocniej na świecie, bardziej niż samego siebie.
Tarik wprowadził Jessę do luksusowego apartamentu na tyłach domu. Puścił jej
rękę dopiero wtedy, gdy zamknął za nimi drzwi. Ciekawiło go, czy w takiej sytuacji
nadal będzie miała odwagę prowadzić swoje gierki.
Jessa przeszła na środek pokoju i rozejrzała się niepewnie, jakby ogarnęły ją wąt-
pliwości.
Za późno, pomyślał z satysfakcją Tarik i powiódł wzrokiem po zarysie jej bioder.
Ciemnoniebieska sukienka błyszczała w przygaszonym świetle, zdając się jaśnieć na tle
złota, którego w pomieszczeniu nie brakowało. Tarik nie należał do szczególnych entu-
zjastów mebli w stylu francuskim, uważał je za nazbyt wymyślne i przesadnie delikatne.
Podobało mu się jednak, że kontynentalny splendor podkreślał naturalne piękno Jessy.
Kiedy powoli odwróciła głowę i spojrzała na niego przez ramię, poczuł się tak,
jakby w pokoju zrobiło się zbyt gorąco. W tej chwili mógł myśleć wyłącznie o niej,
chciał zatonąć w niej bez pamięci i tylko słuchać, jak szepcze jego imię.
Jessa nie odezwała się ani słowem, patrzyła tylko na niego szeroko otwartymi
oczami, gdy podchodził do niej, wyciągał ręce i głaskał te części jej ciała, które wcze-
śniej pożerał wzrokiem. Rozkoszował się jej delikatnym karkiem, wąską talią i poślad-
kami. Z namaszczeniem zacisnął palce na jedwabistej sukience i powoli podciągnął ją
nad biodra Jessy. W pokoju panowała całkowita cisza, zakłócana jedynie ich oddechami i
szelestem tkaniny. Tarik celowo przedłużał tę chwilę. Z prawdziwą rozkoszą dotykał de-
likatnego materiału, aż wreszcie ściągnął sukienkę z Jessy.
Jessa odwróciła się twarzą do niego, a na jej policzkach wykwitły rumieńce.
Chciała unieść ramiona, jakby postanowiła zasłonić się lub odgrodzić od Tarika, lecz w
ostatniej chwili je opuściła.
Stała przed nim, pozornie spokojna, ubrana jedynie w stanik z czarnej koronki oraz
niemal przezroczyste figi i szpilki na wysokim obcasie. Tarik pomyślał, że wyglądała jak
zupełnie nieznana mu kobieta. Gdy ją poznał przed laty, była niedoświadczona i niewin-
na. Teraz prezentowała się wręcz dekadencko i niebywale rozkosznie.
Należała do niego.
- Wygląda na to, że zacznę kolację od deseru - mruknął Tarik i powiódł dłonią po
łagodnym zarysie jej obojczyka.
- Może ja również mam ochotę na deser - odparła Jessa ze zdecydowaniem w gło-
sie, całkiem jakby nie była uroczo zaróżowiona ze wstydu i nie stała niemal naga przed
całkowicie ubranym mężczyzną.
Najwyraźniej postanowiła zademonstrować mu, że jest niebywale twarda. Tarik
uśmiechnął się i cofnął dłoń.
- W takim razie częstuj się, bardzo proszę - oznajmił.
Jessa zachwiała się lekko. Tarik pomyślał, że być może trudno jej utrzymać rów-
nowagę na niebezpiecznie wysokich obcasach, wolał jednak wierzyć, że Jessę trawi ten
sam dziwny głód, który dopadał jego na jej widok. Chwilę potem położyła dłonie na jego
torsie, potężnie umięśnionym po pięciu latach intensywnych treningów. Stryj Tarika czę- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl