[ Pobierz całość w formacie PDF ]
owa apollińską ułuda została naruszona i unicestwiona. Dramat, który z tak oświetloną od wewnątrz dzięki pomocy muzyki
wyraznością wszystkich posunięć i postaci rozpościera się przed nami, jakbyśmy oglądali falującą tkaninę na tkackim
warsztacie jako całość oddziałuje w sposób o d mi e n n y od ws z e l k i c h ap o l l i ń s k i c h o d d z i a ł y wa ń
a r t y s t y c z n y c h . W całościowej skali oddziaływania tragedii strona dionizyjs-ka znów zyskuje przewagę; tragedia
zaczyna się dzwiękiem, który nie mógłby zabrzmieć w królestwie sztuki apollińskiej. Tym samym apollińską ułuda okazuje się
tym, czym jest, trwającą podczas tragedii otuliną właściwego dionizyjskiego działania, które jest na tyle potężne, by pod
koniec wtłoczyć sam apolliński dramat w sferę, w której zaczyna on mówić słowami mądrości dionizyjskiej i neguje sam
siebie i swą apollińską widzialność. Tak oto tę trudną relację apollińskiej i dionizyjskiej strony tragedii trzeba w istocie
wyrazić symbolem braterskiego związku obu bóstw: Dionizos przemawia językiem Apolla, ten zaś w końcu językiem
Dionizosa, dzięki czemu najwyższy cel tragedii i sztuki w ogóle zostaje osiągnięty.
22
Niechby uważny przyjaciel uprzytomnił sobie wedle swego doświadczenia w sposób czysty i bez przymieszek
działanie jakiejś prawdziwej muzycznej tragedii. Myślę, że zjawisko tego działania na dwie strony opisałem w taki
sposób, że będzie on umiał teraz wytłumaczyć sobie własne doświadczenia. Przypomni sobie mianowicie, jak na
widok przesuwającego się przed nim mitu czuł się wzniesiony do swego rodzaju wszechwiedzy, jak gdyby teraz
siła jego wzroku nie sięgała tylko powierzchni, lecz umiała wniknąć do wnętrza, a on z pomocą muzyki niejako
zmysłowo widział teraz przed sobą niczym pełnię linii i figur w żywym ruchu wzburzenia woli, walkę motywów,
wzbierający nurt namiętności i mógł się dzięki temu zagłębić w najsubtelniejsze tajniki nieuświadamianych sobie
podniet. Uświadamiając sobie w ten sposób największe wzmożenie swych popędów nastawionych na widzialność i
rozjaśnienie, czuje on jednak równie zdecydowanie, iż ten długi szereg apollińskich oddziaływań artystycznych n i
e rodzi owego uszczęśliwionego trwania w stanie bezwolnego oglądania, jaki wytwarzają w nim swymi dziełami
plastyk i poeta epicki, a więc artyści prawdziwie apolliriscy, tzn. osiąganego podczas tego oglądania
usprawiedliwienia świata individua.tio, które stanowi szczyt i ogólne pojęcie sztuki apollińskiej. Ogłada on rozjaśniony
świat sceny, a zarazem go neguje. Widzi przed sobą tragicznego bohatera epicko wyraznie i w aureoli piękna, a
jednak raduje się z unicestwienia tegoż bohatera. Dogłębnie pojmuje przebieg akcji scenicznej, a chętnie ucieka w
Niepojmowalne. Odczuwa poczynania bohatera jako usprawiedliwione, ale jest jeszcze bardziej uwznioślony, gdy
poczynania te niszczą ich sprawcę. Wzdryga się na myśl o cierpieniach, jakie dotkną bohatera, ale przeczuwa w
nich wyższą, o wiele bardziej przemożną przyjemność. Ogląda więcej i głębiej niż kiedykolwiek, a chciałby być
ślepy. Skąd będziemy musieli wywieść to zadziwiające rozdwojenie jazni, to skruszenie apollińskiego ostrza,
jeśli nie z czaru d i o n i-z y j s k i e g o , który, pobudzając apollińskie emocje najusilniej w kierunku pozoru, umie
jednak zmusić ten nadmiar apollińskiej siły do służby u siebie? M i t t r a g i c z n y można zrozumieć tylko jako
zobrazowanie dionizyjskiej mądrości apollińskimi Zrodkami artystycznymi; doprowadza on świat zjawiska do
granic, u których świat ów neguje sam siebie i usiłuje zbiec z powrotem na łono prawdziwej i jedynej realności, a
tam intonuje jakby, za Izoldą, swój metafizyczny łabędzi śpiew:
Wśród morza szczęścia, gdzie fali grzmot, gdzie aromatów dzwięczący splot, w
wietrze wszechrzeczy, którym tchnie świat zaginąć przeminąć
43
nieprzytomnie się zapomnieć!
W ten sposób, zgodnie z doświadczeniami słuchacza prawdziwie artystycznego, uprzytamniamy sobie
samego tragicznego artystę, jak, podobny płodnemu bóstwu individuatio, stwarza swe postaci i w tym sensie
trudno byłoby pojmować jego dzieło jako naśladowanie przyrody" jak potem jednak jego potężny popęd
dionizyjski pochłania cały ten świat zjawisk, by poza nim i na podłożu jego unicestwienia przygotować przeczucie
najwyższej artystycznej praradości na łonie prajedni. O tym jednakże powrocie do praojczyzny, o braterskiej
więzi w tragedii obu bóstw sztuki i o zarówno apollińskim, jak dionizyjskim wzruszeniu słuchacza nasi estetycy
nie umieją nic powiedzieć, nie ustając zarazem w wysiłkach scharakteryzowania walki bohatera z losem,
zwycięstwa moralnego porządku świata lub rozładowania namiętności dzięki tragedii jako czegoś rzekomo
prawdziwie tragicznego, a uporczywość w tej mierze nasuwa mi myśl, iż może nie są oni w ogóle ludzmi o
wrażliwości estetycznej i słuchając tragedii występują tylko jako istoty moralne. Od czasów Arystotelesa nie
podano jeszcze takiego objaśnienia działania tragedii, z którego można by wnosić o artystycznym stanie ducha
słuchacza, o jego estetycznej aktywności. Albo litość i trwoga poprzez poważne epizody mają zostać doprowadzone
do przynoszącego ulgę rozładowania, albo też zwycięstwo dobrych i szlachetnych zasad, ofiara bohatera w sensie
moralnego światopoglądu mają nas uwznioślić i uradować. Mam pełne przekonanie, że dla wielu ludzi to właśnie
i tylko to stanowi działanie tragedii, a wyrazną konsekwencję tego stanowi fakt, iż wszyscy oni, wraz ze swymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]