[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie trzeba. Nie jestem głodny. I nie zajmuj się mną więcej, ciociu. Masz
swoje życie, swoje ważne sprawy.
- Pewnie, że mam - zażartowała Silvana - ale skoro i tak odwołałam dzisiejszą
randkę, to mogę ci poświęcić trochę czasu.
Przeszukała kredens i lodówkę, ale niczego nie znalazła.
- Nie masz tu nic do jedzenia - narzekała. - Wracam do domu. Potem przyślę
Amelię z obiadem. I żebyś mi zjadł co do kęsa - pogroziła mu złożoną parasolką.
- Naprawdę nie jestem głodny - powtórzył.
Nie miał nastroju do żartów.
R
L
Ciotka Silvana wyszła, a Maximo położył się na podłodze przed kominkiem.
Zapatrzył się w ogień.
Na dworze lało jak z cebra, wiatr trząsł domem, jakby go chciał roztrzaskać.
Maximo nie mógł sobie darować, że nie powiedział Lucy całej prawdy. Wte-
dy może by mu wybaczyła a teraz... Teraz było za pózno. Po dwudziestu latach los
wreszcie znalazł sposób, by zapłacić mu za krzywdę dziecka.
- Mówiłem, że nie jestem głodny, ciociu - jęknął, usłyszawszy, że drzwi zno-
wu się otworzyły.
Ale to nie była jego ciotka. W progu stała Lucy. Maximo zerwał się na równe
nogi, podbiegł do niej i mocno do siebie przytulił.
- Przepraszam cię - szepnęła, kiedy skończyli się całować.
- Nie masz za co przepraszać. To ja ciebie skrzywdziłem, nie ty mnie. Ukra-
dłem cię twojej rodzinie, a kiedy mnie prosiłaś, bym ci powiedział prawdę, nie
miałem odwagi... Skłamałem i bardzo tego żałuję.
- Słowa nic nie kosztują. - Położyła mu palec na ustach. Na jej policzkach go-
rące łzy mieszały się z zimnymi kroplami deszczu. - Alex bardzo dużo mówił i zo-
bacz, co z tego wynikło. Ty okazywałeś nam miłość na każdym kroku. - Pogłaskała
delikatnie siniaka na jego policzku. - Dlaczego to zrobiłeś. Maximo? Czemu mi za-
płaciłeś za akcje, które oddałeś? I dlaczego oddałeś firmę Ferrazziemu?
- Co mi przyjdzie z jakiejś tam firmy? Nie zwróci życia moim rodzicom i sio-
strze ani nie odda mi ciebie. Tak bym chciał, żebyście obie z Chloe stały się moją
rodziną. Zrobię wszystko, czego ode mnie zażądasz. Nie będzie już żadnej zemsty.
Jeśli zechcesz, oddam swój cały majątek. Umrę dla ciebie, jeśli będzie trzeba.
- Wiem - szepnęła wzruszona. - Teraz wiem.
- A gdzie jest nasza córka? - zaniepokoił się Maximo.
- Zpi w samochodzie. Tyle się napłakała, że nie mogła zasnąć ze zmęczenia.
Dopiero kiedy dostała hipopotama i kiedy jej powiedziałam, że wracamy do do-
mu... Do ciebie. Dopiero wtedy się uspokoiła.
R
L
- Więc naprawdę mi wybaczyłaś? - Maximo nie posiadał się ze szczęścia. -
Zabrałem cię od rodziny, a ty...
- Wprost przeciwnie. Ty mi dałeś mamę. - Lucy objęła go za szyję. - Connie
Abbott kochała mnie. To dzięki niej jestem tym, kim jestem. Dzięki niej i dzięki
tobie, Maximo.
A potem go pocałowała. Nawet deszcz przestał tłuc o szyby.
- No, nie - rozległ się rozbawiony głos Amelii, która właśnie stanęła w progu
z dzieckiem na ręku. - Odwróć się, Chloe. Nie patrz. Ci twoi rodzice chyba nigdy
już nie spoważnieją.
Lucy i Maximo przestali się całować.
- Jak myślisz, cara, spoważniejemy kiedyś? - Maximo uśmiechnął się do
swojej żony.
- Raczej nie. - Lucy odwzajemniła uśmiech.
- W każdym razie ja będę cię kochał, póki Sycylia się nie zapadnie w morzu -
zapewnił ją - póki słońce nie zgaśnie, póki...
- Udowodnij - mruknęła Lucy.
Jeden pocałunek wystarczył, żeby ją przekonać, że ich miłość będzie trwała.
R
L
[ Pobierz całość w formacie PDF ]