[ Pobierz całość w formacie PDF ]
morza? Czy nie lepiej wrócić do rodzinnego kraju? W Kuivienen strumienie płyną
łagodnie pod gwiazdami, a na rozległych polach jest dość miejsca, by wolny lud
mógł się poruszać swobodnie. Tamten kraj czeka na nas, którzy go porzuciliśmy,
opętani szaleństwem. Odejdzmy stąd! A tchórze niech siedzą w tym mieście.
70
Mówił długo, wzywał Noldorów, żeby poszli za nim, własnym męstwem zdo-
byli wolność i wielkie królestwa w krajach Wschodu, zanim będzie za pózno; po-
wtarzał kłamstwa Melkora, że Valarowie zwabili ich podstępnie i trzymają w nie-
woli, ponieważ chcą oddać Zródziemie rodzajowi ludzkiemu. Wielu Eldarów po
raz pierwszy wtedy usłyszało, że ma przyjść na świat to Drugie Pokolenie.
Przed nami wspaniały cel! krzyczał. Chociaż droga do niego dłu-
ga i ciężka! Pożegnajcie krępujące was więzy, ale pożegnajcie zarazem wygodne
życie! Pożegnajcie słabych! Pożegnajcie też swoje skarby. Stworzymy nowe i bę-
dziemy jeszcze bogatsi niż dotychczas. Nie obciążajcie się na drogę rzeczami,
lecz wezcie ze sobą miecze.
Zajdziemy bowiem dalej niż Orome, wytrwamy dłużej niż Tulkas, nie za-
wrócimy, póki nie dosięgniemy Morgotha. Odnajdziemy go, choćby trzeba iść za
nim na koniec świata. Zlubujemy mu nienawiść i wojnę na wieki. Gdy go poko-
namy i odbierzemy Silmarile, będziemy jedynymi panami nieskażonego Zwiatła,
władcami Ardy szczęśliwej i pięknej. Nie damy się wyzuć z naszych praw żadne-
mu innemu plemieniu.
Potem Feanor złożył straszliwą przysięgę. Siedmiu synów stanęło u jego boku
i chórem powtórzyło za ojcem słowa ślubowania, a ich obnażone miecze lśniły
krwawą czerwienią w blasku pochodni. Takiej przysięgi nikt nie śmie złamać ani
też nie powinien składać, nawet w imię Iluvatara. Feanor bowiem i jego synowie
wezwali wieczne Ciemności, aby ich ogarnęły, gdyby nie dotrzymali ślubów, a na
świadków powołali Manwego, Vardę i uświęconą górę Taniquetil, przyrzekając
ścigać zemstą i nienawiścią aż do końca świata Valara, demona, elfa czy też czło-
wieka z nie narodzonego jeszcze ludzkiego plemienia, każdą istotę dużą czy małą,
dobrą czy złą, jakiekolwiek stworzenie, które zjawi się odtąd aż po kres czasu, je-
śli spróbuje przywłaszczyć sobie, zagarnąć lub przetrzymywać Silmarile, należne
z prawa Feanorowi i jego rodowi.
Tak poprzysięgli Maedhros, Maglor, Kelegorm, Kurufin, Karanthir, Amrod
i Amras, książęta Noldorów. Wielu świadków zadrżało, słysząc te straszne zaklę-
cia. W ten bowiem sposób złożona przysięga, w złej czy dobrej sprawie, wiązała
zarówno tego, kto jej dotrzymał, jak tego, kto ją złamał, aż do końca świata. To-
też Fingolfin i jego syn Turgon sprzeciwili się Feanorowi, padły gniewne słowa
i omal znów nie doszło do rozstrzygania sporu ostrzami mieczów. Lecz Finarfin
jak zwykle przemówił łagodnie, próbując Noldorów nakłonić do spokoju i rozwa-
gi, aby pochopnie nie uczynili czegoś, czego się już nigdy nie da odrobić; spo-
śród jego synów tylko Orodreth poparł Finarfina. Finrod poszedł za przykładem
swego przyjaciela Turgona, lecz wysmukła i odważna Galadriela, jedyna żeńska
istota wśród Noldorów, która ośmielała się zabierać głos w sporze książąt, zapa-
liła się do planów Feanora. Nie złożyła wprawdzie przysięgi, lecz słowa Feanora
o Zródziemiu znalazły oddzwięk w jej sercu, gdyż marzyła, by zobaczyć rozległe
niestrzeżone przestrzenie i rządzić jakimś królestwem według własnej woli. Po-
71
dobnie jak Galadriela myślał syn Fingolfina, Fingon, wzruszony przemówieniem
Feanora, mimo że go nie lubił. Synowie Finarfina, Angrod i Aegnor, jak zawsze
zgadzali się z Fingonem, ale ci trzej zachowali spokój i nie podnieśli głosu prze-
ciw swym ojcom.
W końcu po długiej dyspucie Feanor zwyciężył, większość zebranych Nol-
dorów porwał nadzieją odmiany i przygód w nieznanych krajach. Finarfin raz
jeszcze spróbował ich nakłonić do odroczenia decyzji i rozważenia sprawy bez
pośpiechu, lecz odpowiedział mu gromadny krzyk:
Nie! Ruszamy natychmiast!
Zaraz też Feanor i jego synowie zajęli się przygotowaniami do wymarszu.
Trudno oczekiwać przezorności od tych, którzy ośmielili się wybrać w tak nie-
bezpieczną drogę w nieznane kraje. Przygotowania zresztą odbywały się w nad-
miernym pośpiechu; Feanor przynaglał bojąc się, by czas nie ostudził serc roz-
grzanych jego słowami i by inni mówcy nie przeciągnęli ich na swoją stronę; przy
tym mimo dumnych oświadczeń nie lekceważył potęgi Valarów. %7ładen jednak
poseł nie przybył z Valmaru, a Manwe milczał. Nie chciał zakazem powstrzymy-
wać Feanora ani przeszkadzać mu w spełnieniu powziętych zamiarów. Boleśnie
dotknął Valarów zarzut, że zatrzymują elfów wbrew ich woli i postępują z nimi
nieszczerze. Teraz więc obserwowali, co się dzieje, i czekali, wciąż jeszcze nie
wierząc, że cała gromada Noldorów pójdzie ulegle za przewodem Feanora.
Rzeczywiście, gdy Feanor zaczął ustawiać Noldorów w szyki do marszu, wy-
buchły niesnaski. Nie wszyscy bowiem, którzy na wiecu dali się przekonać jego
wymowie, życzyli sobie mieć go za króla. Fingolfin wraz ze swymi synami cie-
szył się większą miłością ludu, toteż jego dworzanie i większość mieszkańców
Tirionu postanowili go nie odstępować, gdyby zgodził się wywędrować z Amanu;
ostatecznie Noldorowie wyruszyli w tę ciężką drogę podzieleni na dwa hufce; Fe-
anor ze swoimi zwolennikami szedł w przedniej straży, lecz liczniejsza gromada
ciągnęła za nim pod dowództwem Fingolfina, który przyłączył się do wyprawy
wbrew własnemu przekonaniu, częściowo dlatego, że na to nalegał jego syn Fin-
gon, a częściowo ponieważ nie chciał się rozstać ze swoim ludem, rwącym się do
czynu, i nie chciał też zdawać go na wolę zbyt porywczego Feanora. Poza tym
nie zapomniał, że przed tronem Manwego przyrzekł pójść za przewodem przy-
rodniego brata. Z tych samych co Fingolfin pobudek szedł wraz z nim Finarfin,
chociaż bardzo niechętnie opuszczał kraj Valarów. Z wielkiego ludu, jakim się
stali Noldorowie w Valinorze, jedynie co dziesiąty odmówił uczestnictwa w ekso-
dusie: jedni z miłości do Valarów (zwłaszcza do Aulego), inni z przywiązania do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]