do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Fava. Woda jest za p³ytka. Utkniemy gdzieS na mielixnie.
Tull nie wiedzia³, co ma powiedzieæ.
 Chcesz, ¿ebySmy zakotwiczyli albo przycumowali ³Ã³dx?
 Rycerze Klingi maj¹ szalupy  odpar³a Fava.  Pop³yn¹ za
nami.
 Wiem  westchn¹³ Tull i zacz¹³ sobie kalkulowaæ. Szalupy z po-
jedynczymi masztami s¹ wolniejsze od ich ³odzi, ale wiatr termiczny
poruszaj¹cy korony drzew wia³ w stronê l¹du. Za dwie, najdalej trzy
godziny, rycerze Klingi dopadn¹ ich.
 Musimy pójSæ l¹dem  powiedzia³a Fava.
 I co dalej? Mamy zostaæ tu, na Gor¹cym L¹dzie, jak w pu³ap-
ce, przez ca³e ¿ycie?  zapyta³ Tull. Nagle opanowa³ go gniew. By³
wSciek³y na Ród Klingi, który nie chcia³ zostawiæ go w spokoju, nie
daj¹c mu nawet godziny wytchnienia.
Fava wsta³a chwiejnie, podesz³a do tablicy rozdzielczej, zdjê³a
z niej wierzchni panel i siêgnê³a w g³¹b. W Srodku znajdowa³ siê ma³y
309
bia³y szeScian, taki jak te, których Theron Scandal u¿ywa³ do napê-
dzania lodówek w swojej karczmie.
 JeSli zabierzemy szeScian energetyczny, to mo¿e zostawi¹ ³Ã³dx.
Schowamy siê i poczekamy, a¿ odp³yn¹.
Tull przysta³ na to, bo nic innego nie mo¿na by³o zrobiæ. Popro-
wadzi³ ³Ã³dx kawa³ek w dó³ rzeki, potem w³¹czy³ maszyny, da³ ca³¹
naprzód, wjecha³ na b³otnisty brzeg i przywi¹za³ ³Ã³dx do obalonego
drzewa, na wypadek, gdyby po deszczu rzeka wezbra³a i przela³a siê
przez liniê brzegu. By³ zmêczony, bola³y go p³uca, ale uda³o mu siê
pomóc Favie przebrn¹æ przez b³oto na wy¿ej po³o¿ony grunt. Prze-
niós³ te¿ strzelby i woreczek z ¿ywnoSci¹. Na wzgórza poszli, gdy
zrobi³o siê ju¿ zupe³nie ciemno. Dwukrotnie wystraszyli wielkie
szczuropodobne stworzenia pas¹ce siê pod krzakami.
Tullowi p³onê³y p³uca, a serce wali³o jak m³otem. Czu³ siê jak
po ciê¿kiej pracy, a przecie¿ niewiele zrobi³ tego dnia. Kula³ jak sta-
ruszek, szed³ bardzo wolno. Fava by³a w nie lepszej kondycji. Oboje
wiedzieli, ¿e nie uda im ujSæ przed poScigiem. Jedyna nadzieja le¿a-
³a w znalezieniu odpowiedniej kryjówki.
Przed wschodem s³oñca dotarli do niewielkiej kêpy gêstych krza-
ków. Tull wgramoli³ siê w sam Srodek i zatar³ za sob¹ Slady. Fava
przykucnê³a za nim. Z trudem ³apa³a powietrze.
 Czuwa³eS przez ca³¹ dobê. Wezmê pierwsz¹ wachtê  powie-
dzia³a.
Tull po³o¿y³ siê przy jej gor¹cym ciele, nakry³ j¹ i siebie w³a-
snym p³aszczem, strzelbê trzyma³ w rêku.
 Kocham ciê  wyszepta³, zanim zasn¹³. Rni³o mu siê, ¿e biegnie.
Us³ysza³ szorstki g³os. KtoS kopn¹³ go w ¿ebra. Krzykn¹³ i chwy-
ci³ Favê. Nie by³ jeszcze do koñca rozbudzony. S³oñce sta³o wysoko
na niebie, z rêki wyjêto mu strzelbê. Nachyla³o siê nad nim dwóch
mê¿czyzn w czerwonych zbrojach. Twarze mieli zakryte ¿elaznymi
maskami. Jeden z purpurowych rycerzy krzycza³ i kopa³. Tull z trud-
noSci¹ i bólem wdycha³ powietrze.
 Wstawaj, thrallu!  rozkaza³.
Tull przewróci³ siê na brzuch, próbowa³ wstaæ. Nogi ugina³y siê
pod nim, w g³owie szumia³o, a z nosa ciek³a krew. Rycerze skopali
mu twarz.
Przypomnia³ sobie m³odoSæ, kiedy nos mu krwawi³ za ka¿dym
razem, gdy ogarnia³o go szaleñstwo. Poczu³ jak spokój gor¹c¹ stru-
310
g¹ wype³nia jego wnêtrze. I rozeSmia³ siê. Purpurowy rycerz uderzy³
go w ¿o³¹dek, szarpn¹³ w dó³ za w³osy i zatrzasn¹³ kajdanki na prze-
gubach. Tull uklêkn¹³, nie móg³ zaczerpn¹æ tchu. Jego Smiech za-
mieni³ siê w ³zy.
Kopniakami podnieSli Favê. Zdo³a³a uklêkn¹æ. Tull krzykn¹³,
chcia³ wstaæ i walczyæ, lecz rycerze przytrzymali go. W tym czasie
inni skuli Favê i przypiêli j¹ ³añcuchem do Tulla.
Przez nastêpne kilka godzin Tull kulej¹c szed³ naprzód. Towa-
rzyszy³ mu oSlepiaj¹cy ból. Purpurowi rycerze bili ich po drodze.
Tull zastanawia³ siê, po co by³o uciekaæ. Co móg³ dziêki temu osi¹-
gn¹æ? WolnoSæ? Ju¿ j¹ mia³. Purpurowi rycerze popêdzali ich ener-
gicznie. Rwali do przodu jak strumieñ pêdz¹cy po stoku góry, jakby
gna³y ich si³y natury.
Nad rzek¹ obozowa³o co najmniej stu rycerzy Klingi w ustawio-
nych w kr¹g namiotach. Purpurowi rycerze rzucili jeñców na ziemiê.
Tull le¿a³ z trudem dysz¹c, cieszy³ siê, ¿e mo¿e odpocz¹æ.
Po chwili otworzy³ oczy. Zobaczy³ brzeg d³ugiej, czarnej szaty
z czerwonymi haftami. Spojrza³ w górê i napotka³ wzrok Atherkuli.
Wydawa³o siê, ¿e zmêczenie przygiê³o do ziemi starego czarownika.
Wokó³ oczu mia³ czerwone obwódki, ze z³oSci zaciska³ szczêki.
 Co robiliScie na wyspie kreatorów?  zapyta³.
 WybraliSmy siê tam, ¿eby je zabiæ  odpar³ Tull.  Tak,
jak wy.
 JesteS silniejszy ni¿ mySla³em  wyszepta³ Atherkula, doty-
kaj¹c piersi Tulla. Patrzy³ na niego, jakby dziwi³ siê czemuS, co zo-
baczy³ pod skór¹.  JeSli potrafisz zmartwychwstaæ, to szkoda, ¿e
nie nale¿ysz do Rodu Klingi.
 Raz próbowa³em do was do³¹czyæ. Nie pozwoliliScie mi 
odpar³ Tull.
Atherkula zamkn¹³ oczy. CoS rozwa¿a³.
 Rzecz jasna, to wy byliScie wSród spiskowców, którzy wykra-
dli Phylomona z wiêzienia. ZostawiliScie go na wyspie, ¿eby wal-
czy³ z kreatorami?  Otworzy³ oczy i popatrzy³ na rycerzy Klingi,
którzy zgromadzili siê wokó³.  Bêdziemy musieli wróciæ na wyspê.
Trzeba ostrzec Tantosa.
Atherkula da³ znak rêk¹ i rycerze zaczêli sk³adaæ namioty. Za-
ci¹gnêli Tulla i Favê do szalupy i cisnêli ich na dno. Jeden z purpu-
rowych rycerzy usiad³ Tullowi na piersi, jak gdyby Tull urodzi³ siê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl