do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pistolet. Nie zgubiłem się i nie umrzemy, a w każdym razie ja się nie
poddam. Chata jest niedaleko. A fatamorgana ukazuje się wędrowcom w
szczególnie upalne dni na pustyni. Czy to tutaj - powiódł ręką dookoła -
wygląda jak pustynia?
Policzki i nos miała czerwone jak burak. Oczy zieleniły się kolorem
otaczających ich sosen. Pokręciła głową i kichnęła donośnie. Wytarła nos
rękawem kurtki.
- Nie, zupełnie nie. - Przerwała, a po chwili dodała: - Czy ty się mnie
boisz?
- Ja mam bać się ciebie? - zapytał, wyprowadzony z równowagi.
Oparł dłonie na biodrach i wbił w Joan świdrujący wzrok. - A czemuż to
miałbym się ciebie bać? Koniec pytań na dziś. Zamknij buzię i bądz, z
łaski swojej, cicho.
Joan już otworzyła usta, ale Dan ją uprzedził.
- Wiem, wiem! Zamknij się i bądz cicho to to samo. Zastosuj się
do polecenia.
Próbowała znowu się odezwać, wskazując na coś po lewej stronie.
- Powiedziałem, żebyś była posłuszna! - wrzasnął znowu Dan.
Joan wypuściła z ust obłoczek pary, który zawisł w powietrzu między
nimi.
- Czy mógłbyś się odwrócić i popatrzeć na coś, co masz za
plecami?
Dan pokręcił głową.
- Nie, nawet gdyby od tego zależało moje życie.
- W pewnym sensie zależy. Chata. Chyba ją widzę. Stanęła przed
nim i spojrzała mu prosto w oczy. Lód wokół jego serca momentalnie
stopniał. Biedactwo. Jej wargi były sinoniebieskie z zimna. Dżinsy
przemokły od kolan w dół. W dodatku miała na nogach adidasy, a nie,
50
RS
jak on, porządne buty, który pozostały w miarę suche. Stopy zamieniły
się jej pewnie w bryły lodu. Wstrząsały nią dreszcze.
Nie ujawniając swoich myśli, Dan szarpnął ją za ramię.
- Gdzie jest ta chata, którą widziałaś? - zapytał, patrząc we
wskazanym kierunku.
- Szeryfie, jeśli wypuścisz mnie z tego uścisku, to ci pokażę -
powiedziała, szczękając zębami. Przeskakiwała z nogi na nogę. -
Zachowujesz się, jakbym naprawdę zamierzała uciec. Niby dokąd? Poza
tym nie byłabym w stanie biec, a ty masz przecież pistolet, o czym nie
pozwalasz mi zapomnieć.
- Dobrze. Prowadz.
Tak też Joan zrobiła. Bez pudła trafiła na małą polankę, na której
stała chata. Dan był pełen podziwu dla jej spostrzegawczości, ale prędzej
dałby się poćwiartować, niż powiedział to głośno. Udawał, że nie
zauważył triumfującego gestu, jakim Joan wskazała na schronienie.
Zachowuje się tak, jakby odkryła tu jakiś pałac, pomyślał.
Minął ją, ciężko dysząc ze zmęczenia. Trzeba było poszukać czegoś,
czym mógłby wyłamać kłódkę na drzwiach. Musieli jak najszybciej
znalezć się w środku, zdjąć z siebie przemoczone ubrania i rozpalić ogień.
Obszedł powoli dom dookoła, w kilku miejscach odgarnął śnieg. Po
prawej stronie znalazł sporo drewna na opał. Z tyłu stała natomiast stara
wanna.
Zrezygnowany, minął ostatni róg i stanął twarzą w twarz z Joan.
Wymachiwała sporych rozmiarów łomem. Nie zastanawiając się długo,
sięgnął po broń.
- Skąd to wytrzasnęłaś?! - wrzasnął.
Zatrzymała się przed nim i uniosła metalowy drąg do góry. Cofnął
się, ale ona pokazała na narzędzie.
- Chodzi ci o to? Znalazłam ten drąg. Stał oparty o ścianę.
Przyniosłam, żeby... Rany, ty naprawdę się mnie boisz?
Dan przez dłuższą chwilę starał się uspokoić.
51
RS
- Czy zdajesz sobie sprawę, że niewiele brakowało, a bym cię
zastrzelił? Nigdy więcej się tak nie skradaj.
Joan wzruszyła ramionami.
- A kto się skrada? Przecież stoję przed tobą.
- Tak, dzierżąc w dłoniach niebezpieczne narzędzie. Daj mi to
cholerstwo, zanim cię... - Dan wyrwał z jej rąk łom i ruszył w kierunku
zaryglowanych drzwi.
Joan deptała mu po piętach.
- Czemu nie odstrzeliłeś zamka? Tak przecież robią na filmach.
Dan westchnął ciężko.
- Po pierwsze: to nie jest film, to się dzieje naprawdę. Po drugie: nie
ma tu nikogo odpowiedzialnego za rekwizyty, kto przyniósłby mi więcej
naboi, kiedy moje się skończą. Po trzecie: może się zdarzyć, że będziemy
jeszcze ich bardzo potrzebowali. I po czwarte: prawdopodobnie bym to
zrobił, gdybym nie znalazł tego łomu.
- Gdyby kto nie znalazł łomu? - usłyszał zza pleców pytanie.
Dan postanowił nie odpowiadać. Skupił się na drzwiach. Po chwili
kłódka ze szczękiem rozpadła się na dwie części. Skrzypnęły drzwi zbite z
nie ociosanych desek.
Wnętrze było ciemne i bardzo wyziębione, ale mimo to Dan poczuł
się tak, jakby wrócił do domu. Rzucił zepsutą kłódkę na stół i obejrzał
dokładnie jedyną izbę chaty. Zobaczył piec na drewno, kominek i stojącą
obok skrzynię z drewnem na podpałkę. A także dwie pary nart w starym, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl