do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jej mina wyrażała przestrach.
- Bliźnięta? - zawtórował Zach.
Śmiejąc się, doktor Jansen wcisnął klawisz drukowania.
- Pierwsze dziecko ułożyło się w taki sposób, że nie dostrzegłem drugiego, póki nie
zmieniło położenia - wyjaśnił. - Ale teraz nie ma już żadnych wątpliwości: będziecie
mieli bliźnięta.
W gardle Zacha utworzyła się twarda gula. Nie był w stanie wydobyć głosu. Bę-
dzie miał dwoje dzieci. Niewiarygodne!
Pierś przepełniała mu duma. Nie potrafił wyrazić słowami, co czuje. Nachylił się i
mocno pocałował Arielle.
- Czy w waszych rodzinach zdarzały się bliźniaki? - spytał lekarz, wycierając nad-
miar żelu garścią chusteczek.
Nie skomentował wyraźnego poruszenia młodych rodziców. Zach przypuszczał, że
wszyscy okazują emocje podczas pierwszego badania USG.
Arielle, nadal pod wpływem szoku, gestem zachęciła go do udzielenia odpowiedzi.
- Arielle ma braci bliźniaków - wykrztusił w końcu Zach. - O ile wiem, w mojej
rodzinie się to nie zdarzało.
Lekarz zanotował coś w karcie i pokiwał głową.
- Jak widzę, nie spodziewaliście się bliźniaczej ciąży.
- Ja... chyba brałam pod uwagę... - Arielle urwała niepewnie, porządkując ubranie,
i usiadła na brzegu leżanki.
- Czy dzieci są zdrowe? - chciał wiedzieć Zach, odzyskawszy zdolność myślenia.
- Wszystko wygląda dobrze - zapewnił Jansen. - Oba płody mają odpowiednią
wielkość i wagę.
Zach pomógł Arielle zejść z leżanki.
- Czy powinniśmy zwrócić na coś szczególną uwagę?
- Nie widzę takiej potrzeby. Jeśli masz ochotę, Arielle, możesz prowadzić zupełnie
normalne życie, w tym seksualne - odparł lekarz.
Zach przezornie powstrzymał się od komentarzy, nie zdołał jednak ukryć szerokie-
go uśmiechu. Jansen skierował się do drzwi.
- Do zobaczenia za trzy tygodnie na badaniu kontrolnym, o ile nie wypadnie nic
nieoczekiwanego.
Zach i Arielle pożegnali się z nim i ruszyli do windy. Oboje milczeli. Zach podej-
rzewał, że Arielle stara się pogodzić z nową sytuacją.
- Ile czasu zajmie ci spakowanie małej torby podróżnej? - spytał, pomagając jej
wsiąść do limuzyny.
- Po co miałabym się pakować? - odpowiedziała pytaniem.
- Bo chcę, żebyś się do mnie przeprowadziła.
- Nic z tego. - Pokręciła głową. - Zamierzam pojechać do domu, przebrać się i za-
dzwonić do braci, żeby im przekazać dobre wieści. - Nagle zachichotała nerwowo. - O
Boże, będę miała bliźnięta...
- Zgadza się, kochanie. - Otoczył ją ramieniem i wydał szoferowi wskazówki, jak
ma jechać do jej mieszkania. Nie chciał drążyć tematu przeprowadzki, widział bowiem,
że Arielle nadal jest poruszona. - Przenocujemy u ciebie, a jutro rano przewieziemy two-
je rzeczy do mnie.
- Powtarzam, nic z tego. Podrzucisz mnie do domu i pojedziesz do siebie, a ja za-
dzwonię do braci. Koniec dyskusji. - W jej głosie był upór, ale Zach zauważył, że nie od-
sunęła się od niego, pozwalając mu trzymać się w ramionach.
- Wybacz, skarbie, ale obiecałem, że będę ci towarzyszył przez cały okres ciąży. -
Cmoknął ją w czubek głowy. - A to oznacza, że wszystko będziemy robić razem. Poczy-
nając od wizyt kontrolnych u lekarza, a kończąc na informowaniu twoich braci o naszym
potomstwie.
Gdy dotarli do jej mieszkania, Arielle zdążyła się już przyzwyczaić do myśli, że
będzie miała bliźnięta.
- Chyba będzie lepiej, jeśli to ja przekażę moim braciom tę wiadomość - powie-
działa, zdejmując rozpinany sweter. Miała nadzieję, że Zach zrozumie, że pragnie choć
na chwilę zostać sama. - Rozgość się, a ja zadzwonię z sypialni. Zajmie mi to kilka mi-
nut. - Przestała się spodziewać, że Zach wróci do siebie.
- Wolałbym, żebyś tu została i włączyła głośnik. - Zrzucił marynarkę, poluzował
krawat i rozpiął górny guzik białej koszuli. - Obiecuję trzymać buzię na kłódkę, chyba że
zaczną cię zanadto dręczyć pretensjami. - Uniósł jej brodę, zmuszając, żeby na niego
spojrzała. - Wtedy się włączę.
Gdzie on się podziewał cztery miesiące temu, gdy odkryła, że ją porzucił i wypła-
kiwała sobie oczy? Albo gdy się dowiedziała, że jest w ciąży, bez szans na odnalezienie
ojca swego dziecka?
Dotyk jego ciepłych rąk sprawił, że zadrżała. Usiłując zignorować to wrażenie,
powiedziała:
- Jestem już duża, Zach. Potrafię o siebie zadbać.
- Nie musisz, Arielle. Już nie. - Zabrakło jej tchu, gdy wziął ją w ramiona i patrzył
na nią z miłością. - Od tej pory to moje zadanie. Wierz mi, mam zamiar zabrać się za nie
z całą powagą. Daję ci słowo, że zrobię wszystko, by chronić ciebie i nasze dzieci.
Mogłaby spytać, kto ochroni ją przed nim, ale nachylił się i pocałował ją z takim
żarem, że oczy napełniły jej się łzami. Początkowo wydawało jej się, że pocałunek ma
przypieczętować obietnicę ochrony, jaką jej złożył, lecz już po chwili zdała sobie sprawę,
że to namiętna pieszczota.
Usiłowała nie reagować. Chciała go odepchnąć, ale jej siła woli zwyczajnie ją za-
wiodła. Rozwiała się jak mgła w upalny letni dzień.
Zastanowiło ją, jak po tym, co przez niego przeżyła, jest w stanie ulec jego czaro-
wi. Gdy jednak rozchylił jej wargi językiem, błyskawicznie zapomniała o przeszłości, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl