do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

'owi zależy na tym spadku. Ona nie miała nic do stracenia, bo i tak go opuści,
wcześniej czy pózniej.
Zmarszczył brwi i oparł ręce na biodrach. Przeciągnął ręką po włosach. Za-
stanawiała się, czy jej powie, żeby się wynosiła z jego życia.
- Czy jest jakaś cena, którą przyjmiesz zamiast trenowania tych dzieciaków? -
spytał w końcu. - To jest coś, czego nie mogę zrobić.
- Absolutnie nie - odpowiedziała.
- Do diabła, Emily, wiesz, w jakiej jestem sytuacji. Jeżeli się rozstaniemy,
mój spadek przejdzie mi koło nosa.
Musiał ją zatrzymać jako żonę, bo inaczej straci nadzieję na miliardowy spa-
dek. Ale na co liczył, jeżeli mieszkając z nim, ona nie da się dotknąć? Dziecka mu
w ten sposób nie da. Zapewne uważał, że uda mu się ją uwieść, ale z tym będzie
sobie radziła, gdy przyjdzie czas. Czekała w milczeniu.
- Nie chcę zapłacić ci od razu wszystkich pieniędzy - powiedział w końcu. -
S
R
Podzielimy to. Inaczej mogłabyś wziąć pieniądze i uciec.
- W porządku. Połowę przelejesz w tym tygodniu na moje konto i odtąd ja
będę nimi dysponować, a drugą połowę za trzy miesiące.
Pokręcił głową.
- Nie. Jedna trzecia teraz, jedna trzecia za trzy miesiące, a reszta, jak zakoń-
czymy umowę. Tak będzie uczciwie i wiesz o tym.
Pomyślała i skinęła głową. Jedna trzecia miliona to i tak mnóstwo pieniędzy i
będzie je miała od razu.
- Bardzo dobrze. Przyjmuję w trzech ratach.
Wstał, a ona się zastanawiała, jak długo będzie podejmował decyzję. Uniósł
głowę i spojrzał na nią z wściekłością.
- Zgoda. Będę trenował te cholerne dzieciaki! Ale zapewniam cię, że będzie-
my się wzajemnie nienawidzić.
- Umowa stoi! - oświadczyła. Udało jej się wynegocjować fantastyczny układ.
- Dobrze ci zrobi, jak się znajdziesz znów w prawdziwym świecie.
A ona będzie miała milion dolarów, którego może użyć, jak będzie chciała.
Teraz będzie żoną Jake'a tylko na papierze, a on pomoże chłopcom. Miała nadzieję,
że udało jej się ukryć radość z wygranej. Przeżyje te sześć miesięcy, wezmie pie-
niądze i dostanie rozwód. Przyjrzała się swemu przystojnemu mężowi i ogarnął ją
żal. Tak mogłoby im być dobrze razem...
Otrząsnęła się z tej myśli. Jake jest, jaki jest - zależy mu na władzy i na pie-
niądzach. Ma też ambicje polityczne.
Zmrużył oczy i przyglądał jej się, jakby była naga. Jej serce załomotało i za-
schło jej w ustach. Ciekawa była, co mu chodzi po głowie.
Wzięła głęboki oddech, zdając sobie sprawę z tego, że Jake mógłby ją uwieść,
gdyby częściej byli razem. Jednak jej wściekłość, gdy sobie przypominała o jego
oszustwie, stanowiła pancerz, który ją będzie przed nim chronił.
- Może nigdy cię nie znałem - powiedział. - A na pewno nie od tej strony. -
S
R
Mówił cicho i sądziła, że wybuchnie gniewem, ale w jego głosie pojawiło się inne
gorąco. - Dobiłaś ze mną targu, Emily. - Ze znaczącym spojrzeniem zdjął marynar-
kę i rzucił ją na krzesło. Podszedł do niej i wsunął dłonie w jej włosy, unosząc jej
twarz. - Co się stało z tą cichą, współpracującą sekretarką, którą poślubiłem? - spy-
tał, wpatrując się w nią przenikliwie.
- Nie jestem już twoją sekretarką, Jake. - Chciała mu powiedzieć, żeby zabrał
ręce, że właśnie zawarli porozumienie, które on już narusza, ale słowa zamarły jej
w gardle.
- Wygrałaś ze mną, Emily. Coś, co się udało tylko kilku mężczyznom, ale
żadnej kobiecie. Zgodziliśmy się, że nie będzie seksu, ale nie przypominam sobie
żadnych ograniczeń co do pocałunków. Ty dostałaś, czego chciałaś, a teraz ja we-
zmę to, czego chcę - powiedział.
Pragnęła go i była na niego zła. Nie mogła się zdobyć na żadną reakcję. Po-
kręciła głową.
- Nie, Jake - szepnęła, wiedząc, że właściwie nie podejmuje żadnej walki.
- Chcesz, żebym cię pocałował. Widać to w twoich oczach. Powiedz mi, że-
bym ci dał spokój, Emily.
Czekając, objął ją w pasie. Chciała krzyknąć, żeby sobie poszedł, ale nie mo-
gła. Serce łomotało jej w piersiach, usta drżały, nogi się uginały. Zastanawiała się,
czy rzeczywiście wygrała. Ona dostanie to, co obiecał, ale on wezmie, co będzie
chciał. Choćby była nie wiadomo jak zła na niego, nie lubiła go ani mu nie ufała,
nie potrafiła mu odmówić.
Jego wzrok powędrował do jej ust i przybliżył się do niej.
- Nie, Jake - szepnęła.
- Wszystko w tobie mówi  tak" - zauważył z satysfakcją.
Zakrył wargami jej usta, wsuwając język głęboko, jakby chciał nagiąć jej wo-
lę do swojej.
S
R
Jej radość spowodowana wygraną uleciała. Wściekła z powodu jego oszu-
stwa, chciała krzyknąć  nie", sprzeciwić się, ale nie mogła. Dlaczego pozwala mu
się całować? Myśli wirowały jej w głowie, gdy nachylił się nad nią. Wiedziała, że
nie wygrała głównej części bitwy. W końcu straciła równowagę i przywarła do nie-
go, gdy ją całował. Próbowała się opierać, stojąc sztywno jak pomnik. Jednak po-
żądanie zwyciężyło i musiała odpowiedzieć na jego pocałunek i objąć go ramiona-
mi.
W końcu ją puścił i spojrzał z wyrazem zadowolenia na twarzy.
- Tylko nie wyobrażaj sobie za wiele, Jake - szepnęła. - Wiesz, że nie mogę
się oprzeć, kiedy mnie całujesz, ale nie pozwolę na nic więcej. Nie dam ci dziecka.
- Zawarliśmy umowę - odpowiedział, wciąż nachylony nad nią.
Patrzył płonącym wzrokiem. Uniósł ją i znów mocno pocałował.
Poczuła jego twardość i zapłonęła. Miała tylko nadzieję, że dotrzyma swego
postanowienia. Nie pozwoli, aby stało się możliwe jej zajście w ciążę. Wiedziała,
że Jake planuje ją uwieść, żeby urodziła dziecko, by potem mógł odziedziczyć pie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl