do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o czwartej. Mialam wiec wiele czasu na zostawienie kartki od babci, otworzenie okien i
opuszczenie domku przed twoim przyjazdem. - A wiec zadzialal los... - Nie wierze w
takie rzeczy... - Czyzby? Chcac rozweselic Nicole, zartobliwie rzucil sie na nia, gdy
tylko przestala zachowywac czujnosc. Krzyczac, bo ja laskotal, walczyla bezskutecznie
i po chwili oboje, rozbawieni, znaleZli sie z powrotem w lozku. Johnny przycisnal
Nicole do materaca i kiedy ich smiech ustal, pochylil sie nad lezaca. - Chérie, czy
spedzisz ze mna w lozku ten dzien? - Caly dzien? - Poczawszy od tej chwili. Johnny
spojrzal na prezace sie sutki Nicole i ponownie zatopil wzrok w jej blekitnych oczach. -
Jak widze, Nicole, twoja odpowiedZ brzmi: tak.
Nicole zrobila sporo zdjec zalewiska i starego gospodarstwa na wzgorzu, po czym
weszla do opuszczonego domu, nalezacego do Johnny'ego. Zamierzal go zburzyc,
chciala wiec przedtem utrwalic to miejsce na plotnie, a przynajmniej zrobic kilka
fotografii. Po powrocie z Nowego Orleanu odzyskala tworcza wene. Malowala w dzien,
smacznie spala w nocy i czula sie swietnie. Wiedziala, ze wszystko to zawdziecza
Johnny'emu. Wypelnil luke zarowno w jej zyciu, jak i w sercu. W opuszczonym domu
panowal mrok. Nicole z trudem wypatrzyla obskurna kuchenke, przylegajacy do niej
pokoj z kilkoma rozpadajacymi sie meblami i dwie niewielkie izby, jedna z lezacym w
rogu gnijacym materacem. Dopiero teraz uzmyslowila sobie, jak trudne bylo
dziecinstwo Johnny'ego. Od powrotu z Nowego Orleanu pracowal jeszcze ciezej niz
przedtem, od rana do nocy. A po kolacji, zamiast odetchnac swiezym powietrzem lub
pograc
z Bickiem w karty, godzinami przesiadywal w biurze, sleczac nad rachunkami i
kosztami renowacji Oakhaven. Od dluzszego czasu przestal wspominac o
opuszczeniu tego miejsca. Nicole byla jednak przekonana, ze gdy tylko bedzie mogl,
wroci do Lafayette. Na sama mysl o tym chcialo sie jej plakac. Johnny nigdy nie
obiecywal jej niczego. Gdyby pewnego dnia oznajmil, ze zostaje, bylaby zachwycona.
Moze nawet zdobylaby sie na odwage i wyznala mu swoje uczucie. Zawracala wlasnie
do dziennego pokoju, gdy nagle zaskrzypialy drzwi wejsciowe. Ujrzala przed soba
Johnny'ego. - Chérie, co tutaj robisz? - zapytal zaskoczony. - Wla... wlasnie
fotografowalam okolice i... - splonela rumiencem - z ciekawosci zajrzalam do srodka.
Byl brudny. Jego obnazony tors pokrywal pot. Dla Nicole nie mialo to zadnego
znaczenia. Gdyby tylko wyczula ze strony Johnny'ego choc odrobine zachety,
rzucilaby mu sie w objecia i zapomniala o bozym swiecie. Zamknal za soba drzwi i
zaczal rozgladac sie wokol siebie. - Wyglada paskudnie, ale wlasciwie nigdy nie bylo
tu duzo lepiej. - Usmiechnal sie blado. - Tak mi przykro... - Juz mowilem, nie chce
twojej litosci. - To nie litosc. %7Å‚aluje tylko, ze zycie nie ulozylo ci sie inaczej. Nicole
podeszla do malego kuchennego pieca. Chwile poZniej poczula za plecami bliska
obecnosc Johnny'ego.
- Dojrzalem cie z dachu - powiedzial miekkim glosem. - Nie wiedzialem, co zamierzasz
robic, wiec poszedlem za toba. Chetnie wzialbym cie w objecia, ale jestem spocony i
brudny. Nicole odwrocila sie twarza do niego. - Do tej pory to ci nie przeszkadzalo.
Mnie podobasz sie zawsze. Ale od powrotu z Nowego Orleanu nie mielismy wlasciwie
okazji, zeby zostac tylko we dwoje. Pracujesz od switu do nocy. - Czyzby piekna pani
poczula dzis potrzebe? - Przestan sie ze mna draznic. Johnny nachylil sie i, nie
dotykajac rekami Nicole, pocalowal ja. - Mozemy isc nad staw. Ja sie wykapie, a ty
zrobisz dla mnie striptiz. - Usmiechnal sie lobuzersko. - To na pewno mi sie spodoba. -
Mnie tez. Juz zamierzal ukrasc drugiego calusa, ale sie zawahal. Pociagnal nosem. -
Czujesz dym? - zapytal. - Dym? Nicole zobaczyla, jak Johnny szybko zawraca do
wyjsciowych drzwi i usiluje je otworzyc. Bezskutecznie. - Cholera! Uderzyl ramieniem.
Raz, drugi i trzeci. Drzwi nie puscily. - Johnny, czy dom sie pali? - Nicole juz wyraZnie
czula swad. Podbiegla do jednego z okien, zeby wyjrzec na zewnatrz, ale nic nie bylo
widac. Zobaczyla, ze sa od zewnatrz zasloniete deskami. - Po co pozabijales okna? -
zapytala.
Odwrocil sie. Zaskoczylo go to, co zobaczyl wokolo. - Do diabla, kiedy to zrobiono? -
To nie ty? - Nie ja. - Johnny, o moj Boze! Jestesmy w pulapce! Jeszcze raz
bezskutecznie uderzyl w drzwi, a potem podbiegl do jednego z okien. Nie mogl pojac,
dlaczego wczesniej nie zauwazyl, iz zabito je deskami. Mial glowe zaprzatnieta Nicole.
Myslal tylko o tym, zeby spedzic z nia troche czasu na osobnosci. Obejrzal okna. Od
wewnatrz nie dawaly sie otworzyc. Trzaski nad glowa uprzytomnily Johnny'emu, ze
plonie dach. W powietrzu unosil sie zapach benzyny, co oznaczalo, ze w ciagu paru
sekund caly dom moze stanac w plomieniach. Juz zaczynaly pelzac po scianach jezyki
ognia. Pomieszczenie wypelnialo sie dymem. Johnny pociagnal Nicole w dol. - Zostan
tuz przy ziemi - nakazal. Gdy zaczely otaczac ich plomienie, nakryl ja wlasnym cialem.
Cos ciezkiego uderzylo go w plecy, ale nie zareagowal, mimo ze bol byl
przeszywajacy. Zdawal sobie sprawe z beznadziejnosci sytuacji. Ciagnac Nicole,
poczolgal sie do swojej dawnej, dzieciecej izby. Pieklo go gardlo. Czul, jakby zamiast
oczu mial rozzarzone wegle. Wiedzial, ze Nicole jest w podobnym stanie i obawial sie
o jej zycie. Oby udalo im sie przedostac do piwnicy! Odszukal po omacku klamke u
drzwi. Odetchnal z ulga. - Johnny... - jeknela Nicole.
Miala slaby glos. Zreszta ledwie ja slyszal w trzaskajacym ogniu. Tuz obok nich
zalamal sie sufit. Jak slepiec macajac reka, natrafil na stary materac, odnalazl ukryte
pod nim zejscie do piwnicy i z trudem otworzyl ciezka klape. - Szybciej, chérie. Musimy
sie pospieszyc. Objal mocno Nicole i, trzymajac ja przy sobie, opuscil sie w dol.
Spadajac z duzej wysokosci na gliniana podloge, uderzyl sie tak dotkliwie, ze
zamroczylo go z bolu. Gdy usilowal usiasc, domem wstrzasnal wybuch. Z hukiem
zapadl sie dach. - Johnny, gdzie jestesmy? - Nicole dusila sie od kaszlu. - W piwnicy.
Wstrzymaj oddech. Nie mozemy tutaj dlugo pozostac. Zaciagnal Nicole w
najbezpieczniejszy kat piwnicy, po czym wspial sie po przerdzewialej drabince i
zamknal od dolu klape, przez ktora przed chwila wydostali sie z mieszkania. Od
podlogi nad ich glowami bil zar. Grozila zapadnieciem. Johnny zaczal nerwowo szukac
wejscia do waskiego tunelu, ktory wykopal jeszcze jako dziecko. Tajemne przejscie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl