do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rych błędów.
- To chyba niebezpieczne być aż tak piękną.
Alex nie odpowiedziała. Z wysoko, po królewsku uniesioną głową, przyjęła jego
ramię i rzuciła zdecydowanym tonem:
L R
T
- Idziemy?
- Jasne - mruknął zaskoczony.
Ogarnęło go znajome uczucie, że coś jest nie tak. Zimny dreszcz przebiegający po
plecach jeszcze nigdy go nie oszukał.
Restauracja U Damiana uchodziła od dłuższego czasu za najmodniejsze miejsce w
Kalifornii, popularne zwłaszcza wśród młodych, dobrze zarabiających Kalifornijczyków,
którzy doceniali zarówno najlepsze owoce morza w okolicy, jak i romantyczny wystrój i
wielki taras z tekowego drewna zawieszony na klifie tuż nad powierzchnią oceanu. Zdo-
bycie stolika graniczyło z cudem, ale Garrett nie musiał sobie tym zaprzątać głowy - w
końcu lokal należał do jednego z jego licznych krewniaków. Kiedy weszli do restauracji,
przywitał ich aksamitny głos piosenkarki występującej na niewielkiej scenie przy akom-
paniamencie kilku muzyków. Damian naprawdę znał się na swym fachu. Garrett potrafił
docenić profesjonalistę.
- Aadnie tu. - Alex w końcu się odezwała, pierwszy raz, odkąd opuścili hotel.
Przez całą drogę obserwował jej nagłą przemianę z wesołej, spontanicznej, czer-
piącej z życia garściami kobiety w osobę zdystansowaną, milczącą, o przygaszonym,
zimnym spojrzeniu. Przyjrzał się uważnie Alex, która siedziała z nienaturalnie wypro-
stowanymi plecami i wysoko uniesioną głową i rozglądała się obojętnym wzrokiem. Za-
zwyczaj świetnie sobie radził z odczytywaniem ludzkich emocji, ale w przypadku Alex
jego słynny instynkt nic mu nie podpowiadał. Dlaczego nagle stała się zimną, wyrafino-
waną damą?
- Damian to twój kuzyn? - zapytała pozornie niewinnie.
- Tak. - Garrett czuł, że stąpa po grząskim gruncie.
- Damian King?
- Tak.
Alex skinęła nieznacznie głową i spojrzała na niego tak zimnym wzrokiem, jakby
widzieli się po raz pierwszy w życiu. Nawet nie próbowała ukrywać, że nagle stał jej się
obcy. Pytanie tylko, co spowodowało tak diametralną zmianę uczuć?
Alex w zamyśleniu, powoli przesunęła palcem po krawędzi kieliszka. Przez kilka
sekund jak zahipnotyzowany przypatrywał się zmysłowemu ruchowi jej dłoni.
L R
T
- Zastanawiam się... - zaczęła opanowanym, lodowatym tonem.
- Nad czym? - Spojrzał w błękitne oczy i spróbował przygotować się psychicznie
na resztę, jakakolwiek by była.
- Zastanawiam się, ile kłamstw mi naopowiadałeś, odkąd się poznaliśmy.
Garrett wcale nie był zaskoczony. Przecież powinien był przewidzieć, że prawda
wyjdzie na jaw. Nie spodziewał się tylko, że okaże się tak bezbronny w konfrontacji z
rozczarowaniem, które widział w oczach Alex, a właściwie Alexis. Nie miał żadnych
wątpliwości, że zimna, wyniosła kobieta siedząca naprzeciwko to nie jego ukochana,
słodka Alex, ale zimna, wyniosła księżniczka.
L R
T
ROZDZIAA �SMY
Nie odpowiedział. Alex przyglądała się mu uważnie. Przez jego oczy przemknął
cień emocji, ale nie zdołała rozpoznać, co oznaczał: wstyd, złość, strach? Zastanawiała
się, dlaczego nic nie mówił. Czyżby wytłumaczenie jednego kłamstwa wymagało kolej-
nych? Resztkami sił trzymała swój gniew w ryzach, choć gotowała się ze złości od mo-
mentu, gdy na ekranie komputera ujrzała dwa słowa:  King Security". Jeszcze liczyła, że
sam wyzna jej prawdę w drodze na kolację, ale okazała się naiwną idiotką. Zaufała mu,
uwierzyła we wszystko, co mówił, a on od początku udawał. Jego zainteresowanie miało
czysto zawodowy charakter, a ona głupia sądziła, że pociągała go jako kobieta, a nie
księżniczka. Z listy klientów firmy zamieszczonej w celach marketingowych na stronie
King Security wynikało, że pracował już wcześniej dla jej ojca. Nie poznała go, bo pra-
gnąc wyrazić dezaprobatę dla paranoi ojca widzącego wszędzie zagrożenie, ostentacyjnie
unikała sprowadzonych przez niego dodatkowych pracowników ochrony. W przeciwnym
razie na pewno zwróciłaby na niego uwagę - trudno było zignorować kogoś tak przystoj-
nego. Rozpoznałaby go w Disneylandzie i unikała jak ognia, a wtedy nie uwierzyłaby w
magię ich romantycznego spotkania w tym samym miejscu, w którym poznali się jej ro-
dzice. Nie miałaby teraz złamanego serca, posiniaczonego poczucia własnej wartości i
urażonej dumy.
- Od kiedy? - wycedziła przez zęby
W sali restauracyjnej rozbrzmiewała romantyczna muzyka, która w tej chwili wy-
dawała jej się wyjątkowo nie na miejscu - drażniła jej uszy niczym dzwięk piły łańcu-
chowej. Wiele spodziewała się po tym wieczorze, a teraz miała jedynie nadzieję, że zdoła
powstrzymać łzy upokorzenia.
- Od kiedy wiedziałeś? Od samego początku?
- Nie. - Garrett oddychał z trudem. Poluznił krawat. - Dopiero, kiedy rozmawiałaś z
Molly o byciu księżniczką, przypomniałem sobie, jak pracowałem dla twojego ojca.
Alex zacisnęła pięści pod stołem. Wpatrywała się w błękitne oczy mężczyzny, któ-
ry jeszcze kilka dni temu na łodzi zdawał się świata poza nią nie widzieć. Czy udawał
wtedy pożądanie?
L R
T
- I dlatego uparłeś się, że odwieziesz mnie do hotelu?
- Między innymi.
- Między innymi! - powtórzyła, parskając pogardliwie. - Myślę, że głównie dlate-
go. Przynajmniej teraz mógłbyś nie kłamać.
Po chwili milczenia spojrzał jej prosto w oczy.
- Po odwiezieniu cię do hotelu zadzwoniłem do twojego ojca.
- O Boże... - Nie spodziewała się, że może się poczuć jeszcze gorzej. Mimo że
wieczór był ciepły, zrobiło jej się zimno. Zadrżała i objęła się odruchowo ramionami.
- Poinformowałem go, że poruszasz się bez ochrony i wyraziłem... zaniepokojenie.
- Nie miałeś prawa! Jestem dorosłą, niezależną kobietą, a nie małą dziewczynką! -
Alex miała ochotę krzyczeć, ale dobre wychowanie nie pozwalało jej podnieść głosu.
- Uznałem, że moim obowiązkiem jest zapewnić ci bezpieczeństwo.
- Niby dlaczego?! Kto cię o to prosił?!
- Twój ojciec.
Zapadła cisza. Alex zaniemówiła z oburzenia.
- Panowie, widzę, wiedzą lepiej, co dla mnie dobre. Szkoda tylko, że nikt nie zapy-
tał mnie o zdanie - odezwała się po chwili.
Rozejrzała się bezradnie i zauważyła, że przy innych stolikach siedziały pary
uśmiechniętych, zrelaksowanych, zakochanych ludzi. Zazdrościła im. Zdała sobie wła-
śnie sprawę, że normalne życie zawsze pozostanie poza jej zasięgiem. Nie mogła się te-
raz rozkleić!
- Nie miałem złych intencji.
- W takim razie wszystko w porządku! - rzuciła pogardliwie. - To ile ci zapłacił za
przykry obowiązek spędzania ze mną czasu? - Uderzyła na oślep, nieświadoma bólu, jaki
może jej sprawić odpowiedz.
- Nie zatrudnił mnie do towarzystwa. Mam zadbać o twoje bezpieczeństwo.
- Zatrudnił - powtórzyła głucho. Rozdzierający ból przeszył ją na wskroś, jakby
ktoś próbował wyrwać serce z jej piersi. Nie przewidziała, że poczuje się aż tak bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl