[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobotniej, Dziadkowie zabrali Bazylka na bazar. Na parkingu, wysiadając z Dziadkowej
fury, Bazylek znalazł nowiutką nokię. Wespół z Dziadkami zdecydował, że bezapelacyjnie
trzeba ją zwrócić. Ale komu? Problem rozwiązał się sam, bo prawowity właściciel wybrał
bardzo popularny, choć nie zawsze skuteczny sposób, (szczególnie, gdy komórka została
skradziona) czyli dzwonienie na swój numer.
Po kilku minutach wszystko się wyjaśniło, zaś facet zmaterializował się na wspomnianym
wcześniej parkingu. Pobrał telefon, coś tam pomruczał pod nosem i... zniknął.
Nie zna się gość na rzeczy skomentował wyraznie zniesmaczony Bazylek. Należało
się znalezne.
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: aniaer1@tlen.pl
92
W sumie racja.
Jackass na stoku, czyli mistrzowie deskorolki
Popołudniową porą wybraliśmy się za miasto, by na leśnym parkingu, w pełnej
konspiracji poćwiczyć jazdę na deskorolce. W inauguracyjnym podejściu przejechałem
około siedemdziesięciu centymetrów, a mój występ zakończył się poczwórnym saltem ze
śrubą.
Masz złą technikę skomentował Bazylek bo niepotrzebnie czekasz do ostatniej
chwili, zamiast bezpiecznie zeskoczyć. O, tak to się robi zakończył wykład i
zaprezentował.
Rzeczywiście, wyszło mu to jakby trochę lepiej, niż mnie. Niezrażony zrobiłem jeszcze
kilka prób, każdorazowo lądując z łoskotem na dróżce.
Nie zrób sobie krzywdy powiedział z troską Bazylek. Może byś już na dzisiaj
skończył...
Wobec obiektywnych trudności z jazdą po płaskim terenie, chcąc ratować mocno
nadszarpnięty autorytet, zaproponowałem zjazdy z piaszczystej skarpy, którą
wypatrzyłem nieopodal. Atmosfera i bez tego z wolna robiła się ekstremalna, jako że tuż
obok naszego obozowiska niespodziewanie zaparkował dostawczy mercedes, z którego
wysypała się sfora psów husky. Za nimi z wozu wysiadła znana mi skądinąd para,
najwyrazniej szykująca się do trenowania jazdy w zaprzęgach. W tej sytuacji, moja
postawa była tym bardziej niezłomna. Postanowiłem ich zakasować i już.
Kiedy wdrapaliśmy się na skarpę, Bazylek wziął mnie za rękę, spojrzał mi głęboko w oczy
i łagodnie przemówił:
Daj spokój tato. To murowane kalectwo. Musisz to zrozumieć, że my nie jesteśmy
jackass. Ja jestem chłopcem, może nawet Bazylkiem, ale co mi to daje. A ty jesteś tylko
Tatulkiem.
Kiedy zgodziłem się rozważyć jego propozycję, odetchnął z ulgą i rzekł:
Widzisz, jak chcesz, to potrafisz podejmować rozsądne decyzje. Schodzimy.
Ja jednak, wziąwszy pod uwagę wszystkie za i przeciw, zdecydowałem się podjąć
wyzwanie. I zjechałem. Tyle, że rozstałem się z deskorolką na samym starcie, pokonując
resztę trasy techniką bardzo widowiskowych fikołków. Po moich wyczynach, na krawędzi
zbocza stanął Bazylek. Po kilku skokach i zjazdach na tyłku, z zadowoleniem stwierdził:
Nareszcie wiem, o co chodzi w jackass. %7łeby się porządnie poobijać. Podoba mi się.
Kto najlepiej gra na wieśle, czyli... future plans
Bazylkowe plany na przyszłość zmieniają się jak w kalejdoskopie. Chciał już być kierowcą
rozmaitych pojazdów typu buldożercy (szczególnie takiego z dyndającą kulą), potem
nauczycielem angielskiego, X manem, a kiedyś nawet zdeklarowanym bezrobotnym,
który wygania żonę do pracy, a dzieci do przedszkola, sam zaś siedzi w domu i gra w ich
gejmboja.
Od kilku dni Bazylek chce zostać gitarzystą. Najlepszym na świecie. Ma tak od kiedy
romansujemy z Black Rebel Motorcycle Club, chociaż w ich muzyce to akurat nie ma aż
takiego wywijania i popisów. Nieważne.
Z planami na przyszłość to bywa bardzo różnie. Dziadek miał zostać księdzem, co tak na
marginesie, od zawsze było zródłem niekończących się żartów typu: Super, mielibyśmy
tatę księdza.
Dobry Wujek z kolei marzył o pracy grabarza. Dziś pracuje w zupełnie innej branży. Nie
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: aniaer1@tlen.pl
93
aż tak widowiskowej.
Ja osobiście nie chciałem być nikim konkretnym.
I mam według życzenia.
Marcysia psuje Bazylka
Nasza malownicza miejscowość miała niedawno zaszczyt gościć ekipę telewizyjną z
centrali, która (ekipa, nie centrala)zaznaczyła swoją obecność w okolicach legendarnych,
miejscowych lwów. Póki co, nie udało się ustalić dokładnego celu przybycia ekipy, według
relacji naoczych świadków częściowo odzianej w stroje rycerskie. Rycerze uwijali się
wokół pomnika, zaś Magda Stużyńska (znana niektórym jako Marcysia) oraz Robert
Kudelski (mnie osobiście kompletnie nieznany i obcy kulturowo, choć Dziadek twierdzi, że
to gwiazdor serialu Na Wspólnej) zasiedli na lwach i pozowali.
Traf chciał, że w te same okolice zawędrował również Bazylek. Jakimś sposobem aktorzy
skomunikowali się z moim dzieckiem, które podżegane przez Dziadka wystartowało do
nich po autografy. Jeśli wierzyć relacji naocznych świadków, czyli Babci Frytki oraz
samego Bazyliszka, Marcysia nie posiadała się ze szczęścia i stwierdziła, że to ona
powinna poprosić Bazylka o autograf, nie zaś odwrotnie. Bo go zna, pamięta, lubi i tak
dalej.
W zwiążku z czym, do wieczora Bazylek chodził dumny jak paw.
Wymysł techniki
Ponieważ zima idzie wielkimi krokami, zagościliśmy dziś w zaprzyjaznionym sklepie, by
dokonać zwiadu w temacie puchowych kurtek. Z kurtkami poszło nam umiarkowanie, za
to Bazylek, a konto sobotniego pasowania na pierwszaka, wyłudził długopis z gierką
komputerową basketball. Po przybyciu do domu i rozpracowaniu urządzenia, nie krył
swojego rozczarowania:
Myślałem, że to będzie jakiś wymysł techniki, a to badziew, w którym nie wiadomo o co
chodzi biadolił. Ale reklamować przecież nie możemy, bo co powiemy? %7łe niefajna?
To nas wyśmieją. Powiedzą, że jak niefajna to nie trzeba było kupować. %7łeby chociaż
była uszkodzona, to by się ją wymieniło na resoraka powiedział i zrezygnowany zasiadł
przed telewizorem.
Po chwili przeprosił się jednak z gierką, znalazł bowiem dla niej nowe zastosowanie:
No, ale wezmę ją przynajmniej do szkoły i pokażę chłopakom. Może się nie pokapują,
że to nic nie warte...
Może nie.
Zasłyszane
Kiedy popołudniową porą Bazylek majstrował coś przy komputerze, zakradłem się do
niego, podciągnąłem mu koszulkę i kompleksowo wycałowałem jego plecki.
Zostaw mnie zaprotestował Bazylek i zaczął się wyrywać.
Ale ja zasłyszałem dziś, że podczas takiej jesiennej, depresyjnej pory należy się dużo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]