do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

być inaczej.
Tęskniła za obecnością Kane'a, jego głosem, śmiechem, spojrzeniem
błękitnych oczu. Miał silną osobowość, która wpływała na otoczenie. Nie
brakowało mu odwagi, zdecydowania oraz troski i serdeczności, jakie
okazywał Lizzie.
Kiedyś wyobrażała sobie, że Kane właśnie taki jest. Wtedy zniknął z jej
życia, a teraz pojawił się na chwilę i wyjechał, znów doprowadzając ją do
rozpaczy. Przed laty nie była w nim zakochana, ale teraz...
Wieczorem w dniu balu czuła się wyjątkowo samotna. Należała do
bardzo nielicznych osób wybierających się na bal bez partnera, ale nie to było
główną przyczyną jej przygnębienia.
108
S
R
Rozglądając się wokół, widziała rozmawiających ludzi, słyszała śmiechy,
dzwięki muzyki, a wszystko to na tle nastrojowych świateł, wśród zapachu
świeżych kwiatów. Dom Mattiego znów tętnił życiem, ale ona nie potrafiła się
z tego cieszyć, bo nie było w nim Kane'a. Tylko z nim potrafiłaby dzielić się
radością.
Nie miała jeszcze trzydziestu lat, a zanosi się na to, że resztę życia spędzi
w samotności. Właściwie nadal ma szansę poznać kogoś. Powtarzała to sobie
wielokrotnie. Jednak nikt nie byłby taki jak Kane. Musi pokonać fascynację
jego osobą. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że będzie go spotykać,
patrzeć, jak bawi się z Lizzie... Krótko mówiąc, czekają ją prawdziwe tortury.
Ruszyła przez hol, uśmiechając się przyjaznie do mijanych gości. W
pewnej chwili zobaczyła swoje odbicie w wysokim lustrze. Poświęciła sporo
czasu i wysiłku, by wyglądać dziś wytwornie. Cóż, znalazła się na wysokim
miejscu w lokalnej społeczności. Poza tym chciała wreszcie zrobić coś
starannie od początku do końca. Zatrzymała się na chwilę, by wygładzić długą
złotą suknię, sprawdzić, czy jakiś niesforny kosmyk nie psuje jej fryzury.
Zerknęła jeszcze na makijaż. Z zaskoczeniem zauważyła w swoich oczach
smutek. Czy wszyscy już zdążyli zobaczyć, jaka jestem nieszczęśliwa? -
pomyślała speszona.
Do diabła! Kiedy go nienawidziłam, miałam weselszą minę. Poprawiła
naszyjnik z pereł i odwróciła się, by ruszyć dalej, i niemal zderzyła się z jakimś
mężczyzną. Uniosła wzrok.
Spoglądały na nią znajome błękitne oczy.
- Lizzie mówiła mi, że gdzieś tu jest jakiś bal - oznajmił Kane
przyciszonym głosem.
Musiała przyznać, że wyglądał wspaniale. W smokingu i muszce
prezentował się najlepiej ze wszystkich mężczyzn obecnych na balu, choć
109
S
R
marynarkę miał rozpiętą, a ręce trzymał niedbale w kieszeniach. Powinien
zawsze tak się ubierać, pomyślała z zachwytem.
- Nie wiedziałam, że należysz do tutejszego klubu myśliwskiego -
zauważyła.
- Zaprosiła mnie moja własna córka - oświadczył z dumą. - Powiedziała,
że ma nową sukienkę, którą koniecznie muszę zobaczyć.
Rhiannon uśmiechnęła się.
- Pięknie w niej wygląda - zapewniła.
- Domyślam się - stwierdził, ale nie ruszył natychmiast na poszukiwanie
Lizzie. Stał, patrząc na Rhiannon, która wreszcie poczuła się szczęśliwa.
- Masz może ochotę na coś do picia? - zaproponowała, wskazując w
stronę barku.
Kane roześmiał się.
- Widzę, że nowa rola bardzo przypadła ci do gustu - zauważył.
- Szczerze mówiąc, nawet bardzo - przyznała z rozradowaną miną i
rozejrzała się po obszernym holu. - Musisz przyznać, że Brookfield to
zachwycający dom. Spójrz, wnętrze jest jak specjalnie stworzone dla takich
imprez. Dziś wygląda wyjątkowo pięknie.
Gdy przeniosła na niego wzrok, zauważyła, że przyglądał się jej z
przyjemnością.
- Pięknie to za mało powiedziane - stwierdził, nie odrywając od niej oczu.
Rhiannon miała dziwne uczucie, że w tym momencie nie miał na myśli
żadnego domu.
- W bufecie mogło się jeszcze uratować coś do jedzenia. Przynajmniej
taką mam nadzieję. Jesteś głodny? - zapytała pospiesznie, czując, że się
czerwieni.
110
S
R
Ruszyła przed siebie, by wskazać mu bufet, ale zrobiła tylko jeden krok,
bo Kane wyjął rękę z kieszeni i splótł palce z jej palcami.
- Zatańcz ze mną - poprosił.
Dotyk jego dłoni sprawiał jej przyjemność. Po prostu potrzebowała
fizycznego kontaktu z nim. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że na jego
widok zareagowała jak nieśmiała nastolatka, ale chciała spędzić jak najwięcej
czasu w jego towarzystwie. Właściwie miało to niewiele wspólnego z faktem,
że była w nim zakochana. Teraz spojrzała na niego, unosząc brwi.
- Skąd mogę wiedzieć, czy w ogóle potrafisz tańczyć? - spytała
zaczepnie.
- Przekonajmy się, dobrze? - spytał uwodzicielskim tonem.
Trzymając się za ręce, przeszli do salonu. Z powodu balu wyniesiono
stąd wszystkie meble. Dzięki temu pokój doskonale pełnił rolę niewielkiej sali
tanecznej. Gdy znalezli się wśród tańczących par, Kane przyciągnął ją do
siebie. Rhiannon objęła go za szyję, by w tańcu dotykać jego krótko przy-
strzyżonych włosów, co zawsze sprawiało jej przyjemność.
Czuła się cudownie. Kane uśmiechnął się do niej zachęcająco.
- Chyba zauważyłaś, że nie mam dwóch lewych nóg? - zapytał.
- Zrobiliśmy razem dopiero parę kroków. Jeszcze zdążymy się przekonać.
- Właściwie dlaczego nigdy nie tańczyliśmy ze sobą? - spytał.
- Poszliśmy raz na dyskotekę w stylu lat siedemdziesiątych -
przypomniała mu.
Kane roześmiał się na wspomnienie tamtego wieczoru.
- Wtedy to nie był taniec, tylko gra wstępna - wyjaśnił, delikatnie
głaszcząc ją po plecach.
Rhiannon poruszała biodrami w rytm muzyki i zastanawiała się, czy to,
co robią teraz, nie jest dokładnie tym samym. Była w szampańskim nastroju i
111
S
R
usiłowała sobie wmówić, że to wyłącznie zasługa trzech kieliszków wina, które
wypiła dla dodania sobie odwagi. Zamierzała rzucić mu jakąś ironiczną uwagę,
ale tylko spojrzała na niego spod półprzymkniętych powiek.
- Myślałeś wtedy tylko o jednym - stwierdziła, przybierając
oskarżycielski ton.
- Tylko dlatego, że miałaś na mnie zły wpływ.
- Nie musiałam się specjalnie wysilać, żeby namówić cię do złego -
zauważyła.
Kane skinął głową, nie przestając wędrować dłonią po jej plecach.
- Biorąc pod uwagę rachunek prawdopodobieństwa, domyślam się, że
właściwie za każdym razem mieliśmy szansę zostać rodzicami. Mam rację?
- Tak - potwierdziła szeptem. - Nic nigdy nie jest do końca pewne.
- Jednak czasem ryzykowaliśmy, choć zdawaliśmy sobie sprawę z takiej
możliwości - mówił, pochylając się do jej ucha.
Rhiannon przymknęła oczy. Poddawała się zmysłowemu nastrojowi
chwili. Jednocześnie zatopiła się we wspomnieniach. Czy już wtedy była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl