do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

aż wstrzymała oddech. Trudno jej było uwierzyć, że nie śni, że wszystko, co
widzi, istnieje naprawdę.
Przejechali po moście spinającym brzegi podłużnego jeziora łagodnym
łukiem, potem przez ogromny dziedziniec i znalezli się przed wejściem, które
mogłoby prowadzić do królewskiej siedziby.
Nawet Avril była pod wrażeniem niezwykłego widoku.
- O rety! - westchnęła. - Tu to można sobie pożyć! Nie dziwota, że markiz
jest taki nadęty. Faktycznie ma czego zadzierać nosa!
- Uważaj, co mówisz, Avril - napomniał ją Charles, - Nie chcemy przecież,
żeby nas stąd wyrzucono, zanim jeszcze na dobre przyjechaliśmy. I to w
dodatku na dzień przed wyścigami!
- Będę dla markiza słodka jak cukierek - przyrzekła dziewczyna ochoczo. -
Ale jak znajdziesz powody do zazdrości, to nie moja wina! - Obrzuciła
Charlesa prowokującym spojrzeniem spod uczernionych rzęs.
Młodzieniec w odpowiedzi obdarzył ją poufałym uśmiechem. Neoma
poczuła się lekko zakłopotana.
Peregrine jako jedyny pamiętał o ważniejszych sprawach.
- Charles, masz dosyć pieniędzy na opłacenie powozu?
- Niech cię o to głowa nie boli - odparł przyjaciel.
- Udało mi się zrealizować postdatowany czek, więc jeśli nie przegramy na
wyścigach, wystarczy na cały pobyt w Syth.
- Jeśli nie przegracie na wyścigach?! - powtórzyła Neoma ze zgrozą. - W
ogóle nie powinniście obstawiać!
- Jeszcze nie skończyła mówić, a już zdała sobie sprawę, że taka reakcja nie
mieściła się w ramach odgrywanej roli. Avril rzeczywiście wyglądała na
zdziwioną.
- Słuchaj, moja kochana, zróbmy tak - zaproponowała konfidencjonalnie - ty
miej baczenie na kasę Peregrine, ja się zajmę Charlesem. Wiem, że nie ma
dużo, ale co jego, to moje. A dlaczego, to ci powiem, jak będziemy same. -
Zmrużyła szelmowsko oko.
- Nic z tego! - zaprotestował Charles pośpiesznie.
- Neoma na pewno nie jest zainteresowana szczegółami twojego życia
osobistego!
- E tam! Co to za tajemnica, że Szkoci niechętnie rozstają się z gotówką?
W tej samej chwili woznica zatrzymał konie u podnóża schodów
prowadzących do froatowych drzwi. Neoma natychmiast zapomniała o
paplaninie Avril i skupiła całą uwagę na lokajach, którzy pojawili się na
stopniach bezszelestnie jak duchy. Było ich pól tuzina, a wszyscy ubrani w
bogate liberie. Jeden z nich podszedł do powozu i otworzył drzwiczki.
Drogę do wejścia wyściełał czerwony dywan. Neoma była zadowolona, że
Avril błyskawicznie zerwała się z miejsca i szeleszcząc jedwabiami oraz
powiewając strusimi piórami, wyskoczyła z powozu pierwsza. Okazało się, że
jest nieco niższa, niż jej się zdawało. W pewnym sensie przypominała papużkę
dumną ze swych barwnych piórek, nieświadomą pełnego dostojeństwa nastroju
czarownej posiadłości, budzącego zachwyt i nabożną cześć.
Zharmonizowany z całym otoczeniem hall był tak ogromny, że bez trudu
mieścił szerokie podwójne schody wznoszące się majestatycznie ku wyższej
kondygnacji. Pod nimi ustawiono na marmurowych kolumnach wspaniałe
rzezby, a na ścianach rozwieszono obrazy najsławniejszych mistrzów.
Niestety nie było czasu na podziwianie tych cudów, bo już lokaj w strojnej
liberii poprowadził gości szerokim korytarzem udekorowanym przepysznymi
obrazami, klasycznymi posągami i takimi meblami, że Neoma miała ochotę
zostawić towarzystwo i długo zachwycać się każdym z tych arcydzieł z osobna.
Charles oraz Peregrine posuwali się za dziewczętami w pełnym podziwu
milczeniu.
Cała czwórka poprzedzana przez lokaja szła, zdawało się, nieskończenie
długo, zanim otwarto przed nimi drzwi prowadzące do wielkiej komnaty.
Neoma przesunęła wzrokiem po wyściełanych aksamitem sofach i złoconych
krzesłach, dostrzegła rząd wysokich okien, obramowanych kotarami
spływającymi z karniszy zdobionych w motywy roślinne oraz piękny
marmurowy kominek z rzezbionym gzymsem.
Zatrzymała wzrok na mężczyznie pogrążonym w rozmowie z kilkoma
dżentelmenami, równie wystrojonymi jak Peregrine i Charles, oraz trzema
kobietami w jaskrawych sukniach, przypominających kreację Avril. Nikt jej nie
musiał mówić, że właśnie ten człowiek jest markizem Rosyth, gdyż wyróżniał
się nie tylko pośród gości, lecz wprost dominował w świetnym wnętrzu. Nigdy
nie przypuszczała, że ktokolwiek może wywierać tak potężne wrażenie.
Markiz Rosyth był wysokim mężczyzną, a sposób bycia, otaczająca go aura
sprawiały, że zdawał się wyższy niż w rzeczywistości. Jednak nie to było jego
charakterystyczną cechą, lecz szczególny, trudny do określenia, dziwny wyraz
twarzy. Teraz już Neoma nie miała wątpliwości, dlaczego Avril nazywała tego
człowieka nadętym markizem. Na pięknym obliczu wyraznie malowały się
cynizm i pogarda. Mimo że gospodarz był jeszcze młody, miał rysy naznaczone
gorzkim doświadczeniem, a w jego zimnym spojrzeniu dziewczyna dostrzegła
bezlitosny blask czarnych brylantów.
Lokaj poprosił Peregrine i Charlesa o podanie nazwisk. Neomie wydało się
dziwne, że tylko panowie będą zaanonsowani, podczas kiedy ona i Avril
pozostaną anonimowe.
- Pan Charles Waddesdon i pan Peregrine Standish.
- Słowa lokaja szybko zginęły w ogromnej sali. Dziewczyna nie mogła się
oprzeć wrażeniu, że stała się przezroczysta. Była niewidzialna, zupełnie
nieważna, niegodna wprowadzenia. Nie warto było na nią nawet spojrzeć.
Markiz Rosyth wyciągnął dłoń na powitanie gości.
- Miło mi pana widzieć, panie Waddesdon! I pana także, panie Standish!
- Chciałbym panu przedstawić, markizie - odezwał się Charles - pannę Avril
Lisie, aktorkę występującą w  Operze żebraczej".
- Jestem pewien, że widziałem panią w teatrze - rzucił markiz Rosyth
zdawkowo.
- Jeśli nawet pan nie pamięta mnie, to przecież ja dobrze pamiętam pana! - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl