do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie pozwoli mu pan... więcej... zbliżyć się do mnie?
- Proponuję, aby udała się pani natychmiast do swojej
sypialni. I proszę dokładnie zamknąć drzwi. Wyjeżdżamy
jutro po śniadaniu jak tylko się da najwcześniej. Zabiorę panią
moim automobilem. Nie powinno dojść już więcej do żadnych
dramatycznych scen.
- Zabierze mnie pan nawet, jeśli macocha każe mi wracać
ze sobą?
- Sądzę, że lady Brandon uzna mojego szofera i lokaja za
godne zaufania przyzwoitki - zażartował Lyle. - Poza tym,
narzeczeni mają pewne przywileje.
- A zatem... dziękuję bardzo.
Viola machinalnie dotknęła policzka, jakby pragnęła
zetrzeć ślad pocałunków Croxdale'a.
Rayburn, odgadując jej myśli, powiedział:
- Nie trzeba się przejmować. Wkrótce pani zapomni.
- To było straszne i obrzydliwe. Nawet nie chcę myśleć,
co by się stało, gdyby pan mu nie przeszkodził.
- Po raz kolejny cię wyratowałem! - uśmiechnął się Lyle.
Wstał i pomógł Violi wstać z sofy.
- Obiecuję, że dziś w nocy nie będzie się pani musiała
bać!
- Jestem panu wdzięczna, taka wdzięczna - szepnęła
Viola.
Rayburn pomyślał, że nie spotkał dotąd bardziej uroczej
kobiety.
- Chciałbym coś pani zaproponować, Violu.
Podniosła głowę i spojrzała na niego z wyczekiwaniem.
- Myślę, że możemy czerpać dużo przyjemności z
naszego narzeczeństwa, spędzając wspólnie czas. I to nie tylko
po to, by udawać przed twoją macochą czy lordem.
Czekał aż znajomy błysk pojawi się w jej oczach.
- Nie rozumiem. Sądziłam, że po powrocie do Londynu
nie będzie pan sobie życzył spotykać się ze mną.
- Ależ bardzo chcę panią widywać i znajdziemy na to
mnóstwo czasu. Czy to dobry pomysł?
- Cudowny! Dla mnie - odrzekła szczerze.
- Będę się panią opiekował i ochraniał. Viola nerwowo
zerknęła w stronę drzwi, jakby obawiała się, że ukaże się w
nich Croxdale. Rayburn bez trudu odgadł jej obawy.
- Wątpię, by on jeszcze odważył się panią napastować.
Wie, że wyciągnąłbym z tego konsekwencje. Mógłbym na
przykład rozgłosić, iż usiłuje uwieść moją narzeczoną.
Zacisnął na chwilę usta, po czym dodał:
- A niech to! Powinienem był po prostu dać mu w zęby!
Ale to przecież starszy człowiek, a ja nie cierpię takich scen.
- Ależ proszę, niech pan mu się nie naraża! On jest bardzo
ustosunkowany, mógłby panu zaszkodzić!
- Mało prawdopodobne - odparł Lyle. - Zresztą
zachowaliśmy się w sposób cywilizowany, mimo że korciło
mnie inne rozwiązanie.
Viola westchnęła.
- Tak mi przykro. Jeszcze raz przepraszam za uwikłanie
pana w taką sytuację.
- Zdaje się, że masz prawdziwy talent do kłopotów -
zażartował Rayburn. Jednak na widok wyrazu szczerego
zakłopotania w jej oczach dodał miękko:
- Proszę się nie martwić. Uczę się czerpać przyjemność z
niecodziennych wydarzeń. Moje życie było dotąd nadmiernie
spokojne.
Dotknął dłonią czoła.
- Najpierw bomba, potem policja, teraz czarny charakter,
z którego szponów panią wyrwałem. Ciekaw jestem, co dalej
nastąpi.
- Mogę się jedynie modlić, żeby nie spowodować więcej
zamieszania. Och, proszę mi uwierzyć... Jest mi niezmiernie
wstyd z powodu tych wszystkich wydarzeń. Całą noc
dziękowałam Bogu, że pan jest tu ze mną.
Szczery ton jej głosu starł żartobliwy uśmiech z ust Lyle'a.
Młody człowiek spojrzał uważnie w fiołkowe oczy.
- Dziękowała pani Bogu za moją obecność?
- Tak!
- Tak - powtórzył. - Dobrze, dosyć już przeżyć jak na
jeden wieczór. Pora do łóżka, Violu, i proszę śnić o tym, co
będziemy robić w Londynie. Nie wolno pani rozmyślać o
prawach dla kobiet, ani o zalotach Croxdale'a. Niech pani
będzie niczym fiołek chroniący się wśród zieleni listków.
- Postaram się - obiecała. - I schronię się pod moimi
listkami. Pan jest takim moim liściem. Przynoszącym otuchę i
bezpieczeństwo, gdy tego najbardziej potrzebuję.
- Mam nadzieję, że to prawda - uśmiechnął się Rayburn.
Postanowił wrócić jeszcze na chwilę do salonu. Nie miał
co prawda zamiaru kontynuować brydża. Chciał jedynie dla
zachowania pozorów pokazać się reszcie towarzystwa i zaraz
odejść do swojego pokoju. Przywiózł ze sobą plik materiałów,
których nie zdążył dotąd przejrzeć. Wolał więc posiedzieć nad
nimi w zaciszu sypialni niż spędzać czas z lordem i jego
gośćmi.
W holu lokaj wskazał Rayburnowi i Violi stolik z
lichtarzami. Dziewczyna wybrała jedną świecę dla siebie,
drugą zaś podała Rayburnowi. Gdy poczuł drobne palce w
swojej dłoni, odniósł wrażenie, że Viola bała się zostać sama.
- Dobranoc, Violu - rzekł. - Wyjedziemy o dziewiątej rano.
- O dziewiątej - powtórzyła, jakby myśląc o czymś
innym.
Spojrzała mu głęboko w oczy, a jemu wydało się, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl