[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Strasznie długo cię nie było - powiedział, kiedy weszła
do środka. - Tęskniłem za tobą.
- Noce są coraz zimniejsze. Jesień może przyjść wcześniej
niż zwykle.
A Dylan wcześniej odjechać, pomyślała o epilogu, który
miało napisać samo życie.
- Chyba wiem, jak cię ogrzać - powiedział, odrzucając
zachęcającym gestem koc.
- O co chodzi? Dlaczego siÄ™ nie odzywasz?
- O nic.
- Posłuchaj, jeśli chodzi o to, co powiedziałem wcześ
niej...
- Nie przejmuj się. Oboje jesteśmy dorosłymi ludzmi. Nie
musimy robić problemu, z tego, co nam się tu przydarzyło.
Radość była wspólna... mam nadzieję. I niech tak zostanie.
Zresztą nie jesteś typem mężczyzny, jakiego szukam. Nigdy
tego nie ukrywałam.
Dylan zamarł. Co innego myśleć o sobie, że nie jest się
facetem stworzonym do osiadłego życia, a co innego usłyszeć
118 CZAS WAÓCZGI I CZAS MIAOZCI
z ust kobiety, że nie jest się w jej typie... Czy chciała przez
to powiedzieć, że sławną pisarkę stać na coś więcej niż zwią
zek z kowbojem, byłym ujeżdżaczem, robolem na jej
ranczu...
- A więc ta noc była dla ciebie przygodą na sianie z sezo
nowym parobkiem?
- SÅ‚uchaj, nie odwracaj kota ogonem i nie zachowuj siÄ™
jak urażona dziewica - odpowiedziała mu z gniewem. - To
ja powinnam się czuć jak...
- SÅ‚ucham? Jak kto?
- Jak porwana, która nie ma zamiaru wracać z tobą na
jednym koniu. Pojedz sam i powiedz Shemowi albo któremuś
z jego synów, żeby przyprowadzili mi Dziką.
- Nie ma mowy.
- Zobaczymy! Nawet jeśli twoje numery działały na mnie
do tej pory, to koniec z tym!
- Ano zobaczymy. Tymczasem możesz wziąć Podróżnika,
a ja tu poczekam. Miałem tu dzisiaj z Randym naprawiać
ogrodzenie. Niech przyjedzie na moim koniu.
- Dobra.
Kiedy zniknęła mu z oczu, nie po raz pierwszy pomyślał,
że łatwiej jest rozgryzć konia niż kobietę.
- Czemu tak wcześnie wróciłaś? - spytała Raj, kiedy Abi
gail wpadła jak burza do kuchni. - Widziałam cię na koniu
Dylana. Stało się coś? - Machnęła ręką, kiedy spojrzała jej
w oczy. - Głupie pytanie. Jasne, że coś się stało. Chcesz o tym
pogadać?
- Chce mi się ryczeć - ostrzegła ją Abigail, sięgając po
pudełko chusteczek.
sip A43
CZAS WAÓCZGI I CZAS MIAOZCI 119
- Nie żałuj sobie. Wszyscy faceci zjedli śniadanie i wy
szli. - Objęła Abigail i pogłaskała ją po głowie. - Powiedz,
co się stało.
- Ja... upadłam... - Abigail zaczęła płakać.
- Spadłaś z konia? Nic ci nie jest? Niczego sobie nie złamałaś?
- Se...serce.
- Zacznij od początku, dobrze? - Raj podsunęła przyja
ciółce krzesło i postawiła przed nią filiżankę świeżo zaparzo
nej kawy.
- Dylan mnie porwał.
- Co takiego? Zostawił wiadomość, że pojechaliście zwie
dzać posiadłość.
- Porwał mnie.
- Dla okupu?
- Nie wygłupiaj się. Stary cygański zwyczaj pozwala po
rywać pannę młodą... czyli narzeczoną.
- Pannę młodą? - Raj otworzyła szeroko oczy.
- Zareagowałam tak samo.
- Zdaje się, że gratulacje byłyby nie na miejscu...
- Właśnie. Nie mówił tego poważnie.
- Czego nie mówił poważnie?
- Niczego. Zrobił ze mnie balona.
- Cham!
- Zgadza siÄ™. Nieokrzesany dzikus! Burak!
- Taki on jest, nie da się ukryć.
- Nie... to nieprawda - powiedziała płaczliwym głosem
Abigail. - Potrafi być miły, dowcipny, a całuje tak, że...
W końcu to nie jego wina, że mnie nie kocha.
- To znaczy, że jest głupi - podsumowała Raj. - Gdzie on
teraz jest?
120 CZAS WAÓCZGI I CZAS MIAOZCI
- Nie bój się - Abigail uśmiechnęła się przez łzy - nie
zamordowałam go.
- A nie zabrałaś mu przypadkiem ubrania i nie zostawiłaś
gołego w rzece? - Raj przypomniała sobie scenę z ostatniej
książki Abbie. - Zrobiłaś to czy nie?
- Niestety nie. Boże, jaka ja jestem głupia...
Znając powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami, Abi
gail nie zdziwiła się, kiedy tego samego dnia przed południem
zadzwonił jej ojciec.
'- Wybiłaś już sobie z głowy tę niedorzeczność?
- Jaką niedorzeczność, tato?
- Mówię o ranczu mojego brata. Zdecydowałaś się pozbyć
tego kłopotu?
Nie po raz pierwszy pomyślała o tym, że dla jej ojca ludzie
nie mają własnej tożsamości, najczęściej nawet imienia. Wuj
Pete był moim bratem", a ona moją córką" - nigdy Abi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]