do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szczerzy pod to jej dobrocio. Prawda, szkoda jej trochu, po głosie słysze, \e roz\alona bardzo,
zbiedzona. Nu, pewnie, jak jej połowa dzieciow przepadła, za tydzień, dwa sama ostanie sie w
klasie, najwy\ej z Dunajakami, Kramarukami, to nic dziwnego \e nie chodzi roześmiana.
Proszę mi powiedzieć, co sie stało, błaga, mo\e ktoś was namawia? Czy nie ten włóczęga?
Ja nic, młócił i młócę, plecami do niej. Widzi ona, \e jak do ściany gada: postojała,
postojała i poszła do chaty, przygarbiona z \ałości. Mo\e i dobre ma serce, ale co z tego, na co
wciska sie nieproszona, taka nie wiadomo skąd i czego, łazęguje zamiast \yć jak ludzi \yjo, tam
dzie sie rodziła. Z litości tylko jeszcze nie wygonił ja jej na dwór, trochu wstyd człowieka ze swojej
chaty wypychać, gość sam, jak sumienie ma, powinien wiedzieć, kiedy jego nie chco. A wszystko
przez te zebranie, po zebraniu pól wioski nie puściło dzieciow do szkoły, drugie pół wa\yło
sprawę. Koło półpościa szkoła opuściała, pięciu Dunajakow ostało sie uczycielce i Kramaruki.
Próbowała po chatach chodzić z sołtysem, namawiać, ale bez \adnego skutku. Szymon Kuśtyk nie
wpuścili ich za próg, a Dunaja obezwali od judaszow, a dziewczynę od kózytkow, konopielkow.
Kozytko straszy sie dzieci, \eby \yta nie deptali: \e w \ycie siedzi kózytka, taka pokutnica, młoda,
goła, włosy długie, rozpuszczone, chuda, cienka, z ostrymi cyckami. Takiego co \yto klekcze
kózytka łapie i tymi cyckami łachocze: z początku nie bronisz sie, śmiejesz sie od łachotania, a ona
ciebie łachocze, łachocze bez litości, śmiejesz sie coraz straszniej i na koniec umierasz od śmiechu.
I tak samo konopielka, tyle ze ta jeszcze cieńsza i pilnuje nie \yta, ale konopiow, lnu, warzywow.
Nu i szkoła ustała za tydzień. Z tydzień przesiedziała uczycielka w domu, tyle wychodziła co do
Dunajów, pogadać. Czekała, \e sie mo\e co odmieni, a smutna była, jakby jo pobito, tylko z
Handzio gadała: nauczyła sie na prątkach robić, uplotła sobie szalik z wełny. Ja chate omijał jak
mog, w stodole czy w chlewach siedział z roboto abo i bez roboty, abo szed do ludziow, byleby z
nio nie rozmawiać.
A\ raz szła od Dunajów i wyszed na droge Filip Pierdun: szed za nio blisko jak przez chate
i trąbił po swojemu. Co ona stanie, on stanie: stoi i trąbi. Ona coś powie, on odtrąbi. Ona idzie do
niego, on odstępuje, trąbić nie przestaje? Te co to widzieli, nie dali rady opowiadać, na same
wspomnienie kładli sie ze śmiechu. Tak odprowadził jo pod nasze chate. Weszła i zaras rozbeczała
sie, ślozy puściła, nawet Handzi nie przyznała sie od czego. Płakawszy, poskładała szmaty do
plecaka i choć Handzia podobno pocieszała, nie wypuszczała, poszła śniegami na las, w stronę
stacji. Ktoś nakazał Dunajowi, Dunaj prędko konia zało\yli i pognali za nio sankami, \eb nie
zbłądziła, abo sie nie utopiła dzie na oparzelisku. I tak Filip pomog mnie pozbyć sie tej całej
przybłędy miastowej i bardzo dobrze.
W piątek przed Palmowo Nidzielo poszło sie do Dominow posłuchać Gorzkich śalów:
lubie sobie wcisnąć sie dzie w kątek między szmaty, ko\uch!, skulić sie zgarbić oczy
przypluszczyć i roić sobie Mękę Pańskie, serce kruszyć, o, tylko niektóre kolędy mogo równiać sie
z Gorzkimi śalami. I mo\e godzinki. Baby ju\ zeszli sie, chata pełna jak na kadzielnik, babskie to
przewa\nie nabo\eństwo, z mę\czyznow byli tylko Domin, Kuśtyk i ja. Lampę zawiesili Domin
pośrodku na drocie, wykręcili na całego, baby poschodzili sie z roboto: Natośnicha z wituszkami,
rozsiedli sie kole pieca i talkowali szpulki, Kozaczycha Jej Bohu z workiem szmalów: derli szmaty
na pasma do chodników, Szymonicha kotko przynieśli, przędli wełnę, drugie baby abo robili na
drotach sfetry, szaliki, szkarpiety, abo łatali, abo wyszywali ręczniki na Wielkanoc, w ró\yczki i
koguty. Kuśtyk na progu łatali reszoto końsko chwościno, Dominicha przędli pakule na worki.
Tylko Domin przy piecy siedzieli bez roboty i drapali sie po nogach i ja, w kątku przy d\wiach, na
ceberkach. A\ ktoś pyta sie czemu\ to Grzegor nie nadchodzi, czas śpiewanie zaczynać, ile\
czekać. A czekali bo miał przyść.
A Domin na to: Obrządził \ywine, teras pewno Grzegoryche obrządza!
A Dominicha: Fe, plejto, łapiesz tym językiem w poście jak \ydzisko! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl