do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przecież przez trzy dni i noce byliśmy razem - przypomniała
mu.
Rex mocno ją objął. Czuła na sobie jego spojrzenie, czuła uścisk
ramion i miała wrażenie, jakby nie widzieli się od łat. Nagle obudziło
się w niej pożądanie.
256
Anula
ous
l
a
and
c
s
Kiedy Rex otworzył drzwi, bez słowa poszła z nim do sypialni.
Story były zaciągnięte. W środku panował półmrok i miły chłód.
Alexi nie potrafiła już sobie przypomnieć, czemu tak bardzo chciała
odejść. Teraz była to ostatnia rzecz, na jaką miała ochotę. Rex położył
ją na łóżku i zaczął się rozbierać. Patrzyła na niego, zafascynowana,
drżąc w oczekiwaniu na to, co miało się zaraz wydarzyć.
Rex położył się obok i błyskawicznie rozebrał Alexi. A potem
posiadł ją z rozpaczliwą namiętnością. Spełnienie przyszło w ułamku
chwili i pozostawiło ich oboje osłabłych i wyczerpanych.
- Wyjdz za mnie - powtórzył cicho Rex.
Chciała krzyknąć  tak!", ale nie miała pojęcia, czy byłoby to
słuszne. Wiedziała przecież, że Rex boi się wszelkich zobowiązań, a
pytanie padło tak niespodziewanie. Nadal też nie wiedziała, co go
właściwie ugryzło. Czemu zachowywał się tak dziwnie w restauracji i
dlaczego za wszelką cenę starał się uniemożliwić jej powrót do domu.
- Kocham cię - wyszeptała.
Rex odwrócił się do niej. W półmroku wyglądał groznie.
- Ja też cię kocham, Alexi - powiedział, ważąc każde słowo,
jakby to wyznanie nie przyszło mu łatwo. - Naprawdę cię kocham.
Znowu ją pocałował, wodząc dłońmi po jej nagim ciele. Poczuła,
że tli się w niej nowy płomień, ale odsunęła się i usiadła na brzegu
łóżka. Pomyślała, że powinni już wstać.
Rex gardłowym szeptem zawołał jej imię. Ukląkł za nią i
obsypał pocałunkami jej ramiona i szyję. Odwróciła się i już
wiedziała, że jest zgubiona.
257
Anula
ous
l
a
and
c
s
Tym razem kochali się powoli, delektując się każdą pieszczotą.
Rex, chcąc wynagrodzić jej uprzedni pośpiech, udowodnił, że potrafi
być wyrafinowanym mistrzem w sztuce miłości.
- Kocham cię...
Nie wiedziała dotąd, że te dwa słowa mają w sobie taką moc.
Kiedy tym razem osiągnęła szczyt, odniosła wrażenie, że wszechświat
eksplodował milionami atomów.
Dwa krótkie słowa... Niełatwo było je wymówić, ale szeptał je z
radosnym przekonaniem. Trudne do wymówienia, dlatego tak
bezcenne. Powtarzała je za nim jak echo. Słodko, namiętnie i czule. A
potem zwinęła się w kłębek i wtulona w Reksa zasnęła.
Pózniej, jak poprzez mgłę usłyszała dzwięk telefonu. Reksa nie
było przy niej. Chciała wstać, ale była taka wyczerpana, że znowu
zasnęła.
Rex wcale nie miał zamiaru spać. Chciał za to, żeby Alexi spała
jak najdłużej. Jednego nie przewidział, że będzie taki zmęczony.
Obudził go dzwięk telefonu. W pierwszej chwili nie rozpoznał
znajomego dzwonka. Usiadł i machinalnie przeczesał włosy.
Zapomniał o tym, że w salonie ma włączoną automatyczną sekretarkę.
Gdy usłyszał głos Marka Eliota, zerwał się i podbiegł do telefonu,
żeby odebrać, zanim Mark się wyłączy.
- Mark!
- Mam wiadomości o tym facecie. Tym Vincie.
- Tak? I co z nim?
258
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Jest już tu gdzieś. Na półwyspie. Porusza się wynajętą
niebieską mazdą. Harry Reese powiedział mi, że pół godziny temu
widział niebieską mazdę, skręcającą na półwysep.
- Niech to diabli! - mruknął Rex. - Dzięki, Mark. Zaraz tam jadę.
Chcę go dopaść, zanim Alexi się dowie, że przyjechał.
- Ach, rzeczywiście! - Marka nagle olśniło. - Przecież to ten
Vinto! Widziałem jego zdjęcia w gazetach! Ten fotograf, jej były
mąż!
- Tak! - rzucił Rex. - Muszę już kończyć. Dzięki. Niedługo się
odezwę.
Odłożył słuchawkę i spojrzał na Alexi. Mruknęła coś przez sen i
głębiej wcisnęła się w poduszkę. Jej włosy wyglądały jak kaskada
złota, a ponętne kształty wyraznie rysowały się pod prześcieradłem.
Wzruszenie ścisnęło go za gardło. Ogarnęła go fala nie znanych mu
dotąd uczuć. Nachylił się i pocałował ją w czoło.
Nie dopuści do tego, żeby John Vinto bodaj spróbował się do
niej zbliżyć.
Szybko się ubrał, wziął z szuflady latarkę i po raz ostatni
spojrzał na Alexi, a potem wybiegł z domu. Postanowił nie brać
samochodu, tylko poszedł ścieżką prowadzącą do domu
Brandywine'ow. Zapadał zmrok. Zrobiło się chłodno. Niebo
pociemniało i zerwał się silny wiatr. Kłęby czarnych chmur
zwiastowały nadchodzący sztorm. Rex puścił się biegiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl