do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szeroko rozwarte z przerażenia. Oczywiście  błysnęła Sarah myśl.  Ojciec
Ksawery wierzył niezłomnie w moc swej relikwii, ja również wierzę w Pannę
Przenajczystszą. Ale nieszczęsny Marek nie wierzy w nic.
Poderwała się na nogi, serce waliło jej jak młotem.
344
 Ja wierzę!  krzyknęła.
Ale zanim zdołała zrobić krok, poczuła, że ktoś chwyta ją za ramię. Rej! Twarz
miał popielatą, w oczach błyski szaleństwa, z ramienia ciekła mu krew. Ale jego
twarz wyrażała coś osobliwego, a zrenice płonęły dziwacznym blaskiem.
 Zostań  wychrypiał.
Podszedł do Marka i stanął przy nim. Chłopak popatrzył na niego nerwowo, lecz
policjant wzrok miał utkwiony w twarzyczce dziecka, które coraz wyżej wznosiło
zabójczą klingę. Zapewne mogłoby im obu ściąć głowy jednym cięciem, bo uniosło
ramię jeszcze wyżej. Ale z jakichś względów czekało.
Rej wyjął z ręki Marka krzyżyk i wysunął go nad głowę.
 Wierzę!  wykrzyknął triumfalnie.  Dopóki cię nie spotkałem, w nic nie
wierzyłem. Nie wierzyłem w Boga, nie wierzyłem w Ducha Zwiętego. Ale teraz moja
wiara jest pełna... i to dzięki tobie... to ty mi pokazałeś światło prawdy!
Dziecko stało jak skamieniałe.
 Wierzę!  wykrzyknął ponownie Rej.  Dokonałeś tego, po co zostałeś stworzony!
Przyniosłeś Słowo Boże! Nawróciłeś mnie!
Nastąpiła długa, przeciągająca się chwila ciszy. Sarah była już przekonana, że
dziecko na jej oczach zabije Reja. Nawet Marek cofnął się o krok.
I wtedy ich uszu dotarł wysoki, przepojony żałością dzwięk  skowyt, który odbił
się echem od sklepionych ścian i sufitu ogromnej krypty; jakby załkały chórem
wszystkie poprzybijane do ceglanego muru czaszki. Był to płacz dziecka  płacz
nad tym, czym było, nad tym, czego dokonało. Był to najtragiczniejszy,
najsmutniejszy, najbardziej przenikający do głębi duszy dzwięk, jaki Sarah
słyszała w życiu.
Rej postąpił krok do przodu i położył dłonie na spowitych czarną opończą
ramionach dziecka.
 Wybaczam ci  powiedział.  W imię Ojca i Syna, i Ducha Zwiętego, wybaczam ci.
Wzniesione ostrze wciąż lśniło w powietrzu, ale jednocześnie zaczęło dziać się
coś nieprawdopodobnego. Na twarzy dziecka, niczym na starodawnym malowidle,
pojawiły się pęknięcia. Skryte opończą ciało stworzenia zaczęło się zapadać.
Sarah słyszała trzask, jakby pękały kości lub łamały się ptasie skrzydła.
Jednocześnie jej uszu dobiegł... poczuła... głęboki, wibrujący szum jak chór
mnichów lub brzęczenie tysięcy owadów na
345
rozgrzanej letnim słońcem łące. Przypominało to brzmienie organów, łoskot
jakiejś tajemniczej maszynerii i warkot silników. Hałas rósł, wypełniał kryptę
od podłogi po strop, stawał się głośniejszy i głośniejszy, aż w końcu pod
stopami ludzi zaczęła wibrować betonowa platforma, a stalowa barierka wpadła w
śpiewny rezonans niczym szyny kolejowe przed nadjeżdżającą z pełną prędkością
lokomotywą.
Na cementową podłogę z tępym metalicznym dzwiękiem upadł nóż. Skryta pod opończą
głowa dziecka opadła. Rej próbował podtrzymać stworzenie, podeprzeć je, ale
obszerna czarna peleryna składała się i składała, warstwa po warstwie. A
jednocześnie narastał szum i zgiełk stawał się wręcz ogłuszający. Zgiełk wojska,
ryk czołgów, huk spadających bomb.
Dziecko osunęło się na ziemię, lecz hałas nie cichł. Okuń klęczał na schodkach i
przyciskał dłonie do uszu.
 Wynośmy się stąd!  zawołał Rej.  Po prostu wynośmy się stąd do wszystkich
diabłów!
Ze straszliwym trzaskiem oderwał się kawał sufitu, bryły betonu spadły z
pluskiem do płynących w dole ścieków. Odpadło kilka kolejnych cegieł... po
chwili znacznie więcej, a wraz z cegłami spadały przybite do nich czaszki.
Krypta drżała w posadach i dygotała tak mocno, że Sarah miała kłopoty z
utrzymaniem równowagi.
 Niech pani idzie!  zawołał Marek i pociągnął ją w głąb tunelu.
Raz tylko obejrzała się za siebie, żeby zobaczyć, co stało się z dzieckiem.
Pozostał po nim jedynie stos gnijącego aksamitu, półprzezroczyste kawałki kości
oraz owadzi pancerz z chityny.
Po schodkach wspiął się Okuń. Miał twarz stężałą w okropnym grymasie.
 Coście zrobili?  wrzasnął.  Coście zrobili?
Przyklęknął przy martwym dziecku i wziął w dłonie strzępy materii, jakby miał
nadzieję, że ponownie je ożywi. Odwrócił się i oskarżycielsko popatrzył na
Sarah.
 Poniesiecie za to karę! Przysięgam!
W stropie pojawiła się rosnąca szybko rysa i po chwili sufit runął. Setki ton
cegieł i betonu pogrzebały trofea Oprawcy, szczątki Oprawcy i Okunia. Sarah
zobaczyła jeszcze wielki płat cementu spadający na plecy SS-brigadefuhrera von
Ziissowa.
 Uciekajmy!  zawołał do niej Rej.  Uciekajmy, zanim się zawali cały ten
przeklęty kanał! N
346
Kiedy biegli tunelem, dotarł do nich gromowy huk walącej się krypty, uderzył w
nich płynący kanałem tuman kurzu. Sarah i Marek, trzymając między sobą Reja, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl