do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drwiny i pogardę. Wyobrażała sobie, co Simon teraz myśli: biedna,
wybrakowana dziewczyna, która nigdy nie zaznała uciech cielesnych!
- Nie współczuj mi - rzekła ochryple. - Nie lituj się nade mną tylko
dlatego, że nie mam tak bogatego życia erotycznego jak ty. Ja naprawdę...
Nie zdołała dokończyć. Zacisnął usta na jej wargach z namiętnością,
jakiej nie spodziewała się po zblazowanym światowcu. Niemal wbrew
sobie, zaczęła odwzajemniać pocałunek. Nigdy nie sądziła, że żądza może
tak całkowicie zawładnąć człowiekiem, odebrać mu rozum i dać tyle
radości. W pewnym momencie Simon uniósł głowę, chciał coś
powiedzieć, ale ona go nie słuchała. Myślała tylko o jednym: by zaspokoić
pragnienie. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła z powrotem do
siebie. Miała wrażenie, że umrze, jeżeli ich usta natychmiast się nie
złączą.
- Uważasz to za oznakę współczucia?
- spytał Simon, badając językiem jej wargi.
- Albo to?
Jego pytanie ją otrzezwiło. Usiłowała odwrócić głowę, stłumić
pożądanie, ale on jej na to nie pozwolił. Ujął jej twarz w dłonie i tak długo
przekonywał pocałunkami, aż przestała walczyć. Rozbierał ją powoli,
delikatnie, radując się tym, co znajdował pod ubraniem. Piersi, brzuch,
ramiona, uda...
- To twój pierwszy raz? - szepnął przez ściśnięte gardło.
W odpowiedzi zadrżała. Poddawała się wszystkiemu, co robił. Wiła
się, jęczała, wołała go. Chciała, aby to trwało jak najdłużej.
- Zobacz, do czego mnie doprowadzasz - szepnął, kierując jej dłoń w
dół, aby poczuła jego podniecenie. - Pragnę cię. Chcę się z tobą kochać,
ale nie tu... Nie tak.
Otworzyła oczy i nagle jakby uświadomiła sobie, co się dzieje.
- Nie. My... Ty mnie...
Zamierzała powiedzieć,  Ty mnie nie kochasz , ale nagle usłyszała
głos Ellen. Zesztywniała.
Było za pózno. Simon czym prędzej przykrył jej piersi, częściowo
bluzką, częściowo własnym ciałem. Ale speszona mina jego matki nie
pozostawiała żadnych wątpliwości: Ellen doskonale wiedziała, w czym im
przeszkodziła.
- Ojej... - Patrzyła niepewnie to na jedno, to na drugie. - Simon, ja...
Jenno, wiem, że dziś nie wypada twoja kolej, ale czy mogłabyś
przygotować kolację? Ja wciąż nie czuję się najlepiej... - Od początku
dzieliły się przygotowywaniem posiłków.
Jenna pospiesznie skinęła głową, świadoma głębokich rumieńców,
które zakwitły jej na policzkach. Ellen tymczasem pośpiesznie się
oddaliła.
Przygryzłszy wargę, Jenna czekała, aż Simon się odezwie. W
przeciwieństwie do niej nie wydawał się spięty. Nawet sprawiał wrażenie
zadowolonego. Jakby się cieszył, że matka przyłapała ich w tak krępującej
sytuacji.
- Lepiej pójdę. - Próbowała się podnieść, lecz jego palce zacisnęły
się na jej nadgarstku.
- Poczekaj, musimy porozmawiać. Mama jest teraz święcie
przekonana, że ze sobą sypiamy.
- Wiem.
- A to całkiem zmienia sytuację. Nie możemy teraz zerwać zaręczyn.
Jenna zmarszczyła czoło.
- Jak to nie możemy? Prędzej czy pózniej musimy to zrobić. Zresztą
twoja mama pewnie już wcześniej podejrzewała, że... że, no wiesz...
- Co innego podejrzewać, a co innego przekonać się na własne oczy
- oznajmił stanowczym tonem.
- Więc co twoim zdaniem powinniśmy zrobić? - spytała
skonfundowana i trochę wystraszona.
- Zakończyć te fałszywe zaręczyny... - Już chciała odetchnąć z ulgą,
kiedy usłyszała wypowiedziany spokojnym głosem dalszy ciąg: - I ogłosić
prawdziwe, a potem wziąć prawdziwy ślub...
- Ale... to niemożliwe... - zaczęła protestować. - To nie wchodzi w
grę...
Wykrzywił usta w tak znanym jej ironicznym uśmiechu.
- Oj, bo poczuję się urażony. Dlaczego, Jenno, nie wchodzi w grę?
Dlaczego uważasz, że nie damy rady stworzyć udanego związku?
- Ponieważ się nie kochamy - odparła szczerze zdumiona. - Simon,
ty... przecież ty nie możesz chcieć się ze mną ożenić.
- Dlaczego? Myślę, że do siebie bardzo pasujemy. Jesteśmy dobraną
parą: mamy podobne pochodzenie, podobne poglądy i zainteresowania, a
jeśli chodzi o seks... - urwał, z rozbawieniem obserwując pogłębiające się
pąsy na jej policzkach.
- To nie wystarczy, żeby się pobrać. Powinno być coś jeszcze.
- Na przykład?
- Uczucie. Miłość. - Uniosła bezradnie dłonie. - Nie zawiera się
małżeństwa tylko dlatego, że...
- Słuchaj, przemyśl to sobie na spokojnie - przerwał jej w pół słowa.
- Jesteś jeszcze zbyt oszołomiona, żeby podejmować jakiekolwiek decyzje.
A ja naprawdę sądzę, że ślub to doskonały pomysł.
Doskonały? Dla kogo? - zastanawiała się pózniej. Ciekawe, jak
Simon wyobraża sobie ich małżeństwo? %7łe on pracuje w Londynie,
spotyka się tam z przyjaciółmi, z kochankami, a ona siedzi sama w
wielkim domu na wsi?
Dlaczego w ogóle rozważała tak niedorzeczny pomysł? Czyżby
naprawdę miała nie po kolei w głowie? Chyba nie wierzyła, że po ślubie
wszystko się zmieni i Simon nagle zapała do niej miłością? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl