do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

panem i władcą, byłem panem i władcą w mojej niepośpiesznej i cierpliwej męskości, byłem panem i
władcą tego ciała przemienionego dzięki mnie w uległość i jęk, powtarzałem w myślach: pójdziesz ze
mną?, a kiedy nastał świt po nie przespanej nocy, powiedziałem: jeżeli chcesz to mieć co noc, możesz
pójść ze mną, gdzie? - spytała, to obojętne - powiedziałem - w zamkowej łożnicy, w lesie czy na
pustyni, w dzień czy w noc, nikt ci tego nie zrobi lepiej ode mnie, zatem poszła ze mną i co noc miała
to, co jej obiecałem, ale gdy i z nią byłem sam albo w towarzystwie moich towarzyszy, wciąż była we
mnie jedna myśl, jedna myśl, że musi się coś stać, musi się coś stać we mnie lub poza mną, miałem
wszystko, co może posiadać czÅ‚owiek, byÅ‚em teraz Aleksym z Vendôme, hrabiÄ… na Chartres i Blois,
ja, Grek z Bizancjum, Aleksy Melissen, uratowany przed ośmioma laty z płonącego domu i miasta,
jeszcze nieletni, ale prawowity hrabia, ponieważ wody Loary były szeroko rozlane, żółte i spienione,
jednego dnia, gdy nie mogłem spać, a ona spała, wstałem przed świtem, miasto jeszcze spało i bramy
były zamknięte, pojechałem przed siebie i wówczas, kiedy zaczynało się stawać jasno, ujrzałem
posuwającą się po równinie gromadę kilkudziesięciu dzieci i wyrostków, dziewczęta miały na sobie
białe suknie, niektóre wianki z polnych kwiatów na głowach, chłopcy wiejskie płócienne tuniki,
ciemnowłosy chłopiec, który szedł na przodzie, niósł krzyż, zagrodziłem im drogę swoim koniem,
spytałem: gdzie idziecie?, wtedy ten, który trzymał krzyż, powiedział: idziemy do Jerozolimy, wiesz,
gdzie jest Jerozolima? - spytałem, nie wiem - powiedział, jakże więc dojdziecie do Jerozolimy?, nie
wiem - powiedział - wszystkie dzieci idą do Jerozolimy, ponieważ przebywa w niej pan nasz, Jezus
Chrystus, ustąpiłem im z drogi, przeszli obok mnie i szli dalej ogromną równiną, pojechałem wtedy do
Cloyes, ale na łąkach, gdzie pasły się trzody, tylko kilku niedołężnych starców pilnowało krów,
spytałem jednego z nich: gdzie są wasi pasterze?, podniósł na mnie wyblakłe, prawie nie widzące oczy
i jedną dłonią wspierając się na kiju, drugą, trzęsącą się, wzniósł nad głowę, która też mu się trzęsła,
niech wszystkie przekleństwa - powiedział starczym, skrzypiącym głosem - niech wszystkie
przekleństwa, głód, zaraza i hańba spadną na tego przybłędę, który sam oszalawszy zaraził
szaleństwem nasze dzieci i wnuki, niech będzie przeklęty on i jego imię, czując, że blednę, spytałem:
kogo tak przeklinasz, starcze?, jego przeklinam - odpowiedział - przybłędę, który musi być synem
22
samego czarta, przybłędę, który przy pomocy diabelskich sztuczek uwiódł nasze dzieci i wnuki, jego
przeklinam i jego imię przeklinam, i duszę jego i ciało przeklinam, dowiedz się - mówił - nie mamy
już ani dzieci, ani wnuków, inne wsie dokoła też się wyludniły z dzieci i z wnuków, wszystkich ten
przeklęty przybłęda opętał i zaraził swoim szaleństwem, spójrz - podniósł obie trzęsące się dłonie, w
jednej trzymając kij - popatrz na te ręce, już nigdy te ręce nie oprą się o ramię wnuka i nigdy te ręce
nie będą błogosławić wnuczki idącej za mąż, odjechałem nie rzekłszy słowa, wszystko już wiedziałem
i wiedziałem także, że już nie wrócę do Chartres, stało się to, czego nie nazywając pragnąłem, i znów,
gdy to się stało, nie czułem ulgi, w puszczy dogoniła mnie Blanka, jej koń był zgrzany i pianę miał na
pysku, ale po niej nie było znać zmęczenia, powiedziała: wszystkie dzieci wyszły dziś rano z Chartres,
wiem - powiedziałem, mówią - znów się odezwała po chwili milczenia - że na czele ogromnej i wciąż
coraz większej rzeszy dzieci idzie przez kraj przemawiając po wsiach i miasteczkach: objawił mi Bóg
wszechmogący, aby wobec bezdusznej ślepoty królów, książąt i rycerzy dzieci chrześcijańskie okazały
łaskę i miłosierdzie dla miasta Jerozolimy, wiem - przerwałem jej i on, zamknięty na wieki w ciężkiej
trumnie, on bez oddechu i słowa, idący w szum i w chłód śmiertelnych wód, pózniej wyrzucony przez
nie na pusty brzeg, aby spocząć wreszcie na wieki w ciężkiej trumnie, on znów stał przy mnie obok,
przez dwie noce i dwa dni jechaliśmy kilkakrotnie zmieniając kierunek, ponieważ różne słuchy
chodziły między ludzmi, którędy posuwa się owa krucjata, krucjata bez niego, spoczywającego w
ciężkiej trumnie, ale z jego pragnień zrodzona, z ciemnych żądz jego ciała teraz gnijącego w ciężkiej
trumnie zrodzona, aż wreszcie trzeciego dnia, w samo południe, gdy wyjechaliśmy z lasu, zobaczyłem
ich pod ogromnym niebem i w takiej mnogości, iż cała w dole równina zdawała się płynąć wśród
powolnego falowania, krzyże, chorągwie i feretrony połyskiwały w słońcu wznosząc się ponad tą
płynącą równiną, one również wolno posuwały się naprzód, tworząc z nieprzebranym mrowiem głów
jedną całość, ogromny śpiew wzbijał się spośród tej wolno płynącej i falującej równiny, potem,
mijając ich, widziałem już tylko poszarzałą biel sukienek i tunik, twarze ogorzałe od wiosennego
słońca, stłoczone jedna przy drugiej, twarze tysiąca dziewcząt i chłopców, czerwone i spotniałe, z
otwartymi szeroko ustami, z ustami, które śpiewały, lecz które mnie przejeżdżającemu obok
wydawały się otwartymi na skutek zdumienia paraliżującego te drobne ciała w poszarzałych białych
sukienkach i zgrzebnych wiejskich tunikach, ciężki pył wzbijał się spod tysięcy bosych stóp, sucha,
nagrzana ziemia dymiła pod ich stopami, szli stłoczeni, twarz przy twarzy, ramię przy ramieniu, ciało
przy ciele, stłoczeni w ogromne i oślepłe stado, oślepłe, ponieważ nie widzieli ani nieba, ani ziemi,
mogli widzieć tylko głowy i ramiona idących przed nimi, szli stłoczeni, jakby z bliskości swych ciał
czerpali siły do dalszej i nieznanej drogi, a wrzask tysięcy dziecinnych głosów, wrzask, który
wydobywał się z tysięcy otwartych w zdumieniu ust, rozdzierał rozległą przestrzeń ponad tym
stłoczonym i wolno wśród kurzu, upału i słońca posuwającym się mrowiem, on szedł na czele tej
falującej i naprzód się posuwającej równiny, z wrzaskiem chóralnych śpiewów za sobą, ale sam
spokojny i cichy, lekko bosymi stopami dotykajÄ…cy ziemi, prosty i z nieruchomÄ…, on jedyny ze
wszystkich, równiną przed zamyślonymi oczami, widziałem go po raz trzeci, lecz po raz pierwszy w
świetle dnia, wydał mi się tak samotnie idący młodszym niż wówczas, gdy go widziałem wśród cieni
nocy, podjechałem ku niemu i wówczas on się zatrzymał, zatrzymał się również cały pochód i śpiew
powoli począł przycichać, poznajesz mnie? - spytałem, tak - odpowiedział i była już teraz cisza,
zeskoczyłem z mego konia i powiedziałem: nie chciałeś pójść ze mną, więc ja pójdę z tobą, a mówiąc
to myślałem: nikt bardziej niż ty nie potrzebuje miłości i opieki, nikt bardziej niż ty nie zna życia i nie
zna ludzi, jesteś kruchy jak łza i samotniejszy od wszystkich samotnych ludzi na świecie, bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl