do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mę\czyzn?
W głosie Lilji pojawiło się teraz wahanie.
- Moja mama? Nnnie, ona tego nie lubi. Zawsze ma bardzo surową minę, kiedy ojciec
wymierzy mi policzek, albo stanie się co innego. Ale nie odzywa się. Przynosi mi tylko potem
coś dobrego do łó\ka. Czekoladę albo lody czy coś.
- Uwa\asz, \e mama jest miła?
- Nno... tak, chyba jest. Ale do wszystkiego odnosi się z rezerwą. Teraz nie mogę ju\
dłu\ej rozmawiać, spotkałam kogoś.
Goram szybko zakończył rozmowę. Znajdował się tu\ obok szkolnego boiska. Ukrył
się pod du\ym drzewem z gałęziami zwisającymi tak, \e nie było go widać. Stąd miał świetny
widok na boisko.
Lilja opisała mu dokładnie, jak Silas wygląda. Powiedziała nawet, jakie ubranie
wło\ył dzisiaj do szkoły. Zresztą zawsze ubierał się tak samo.
Goram błądził wzrokiem po bawiących się dzieciach. Nie widział nikogo, kto mógłby
przypominać tego chłopca...
No właśnie, tam! Na szczycie szkolnych schodów, na wpół ukryty w kącie. Całkiem
sam.
Z budynku wyszedł jakiś nauczyciel. Mówił coś do Silasa i popchnął go \yczliwie, ale
stanowczo w stronę boiska.
Jakie to głupie! Czy chłopiec nie ma prawa stać tam, gdzie najwyrazniej czuje się
bezpieczny?
No tak, tak, od razu zaczynają się prześladowania. Chłopcy biegnący obok Silasa
popychali go albo wyszydzali.
No rusz się nareszcie, chłopcze! Nie stój tak, baw się z innymi, to mo\e przestaną cię
traktować jak kozła ofiarnego! Czy raczej jak miejscowe popychadło.
Ale Silas nie wykazywał \adnej inicjatywy. Skrępowany uśmiechał się blado do
dwóch dziewcząt, które szły w jego stronę, trzymając się pod ręce. One jednak zawołały coś
nieprzyjemnego i popchnęły go tak, \e o mało się nie przewrócił.
W tym samym momencie z tyłu nadbiegł jakiś chłopak. Patrz w górę, Silas, pomyślał
Goram. To jednak nie wywołało \adnej reakcji. Chłopak uderzył Silasa, który tym razem padł
twarzą na ziemię. Jak widać, kiepsko te\ u niego z refleksem, nie zdą\ył odskoczyć.
Wszyscy koledzy zaśmiewali się do łez, byli wśród nich jego rówieśnicy, ale te\ i
starsi uczniowie.
Rozległ się dzwonek. Kiedy ju\ wszyscy opuścili boisko, Goram, zaciskając szczęki,
ruszył w stronę szkoły. Skierował się wprost do gabinetu dyrektora.
Kiedy Stra\nik wszedł, dyrektor zerwał się na równe nogi.
- Inspekcja! - oznajmił Goram krótko i pokazał swój dowód Stra\nika.
Dyrektor stwierdziwszy, jak wysoką rangę posiada gość, przełknął dzielnie ślinę i
zawołał, \e oczywiście, oczywiście, sporo czasu minęło od ostatniego razu, i czym mo\e
słu\yć.
- Chciałbym najpierw odwiedzić pierwszą klasę.
- Och, tak, no tak, ale myślę, \e i nauczycielka, i uczniowie będą bardzo stremowani,
przyjmując wizytę tak wysokiego urzędnika, więc...
Goram nigdy nie myślał o sobie jako o urzędniku. Szczerze mówiąc, nie cierpiał tego
określenia. Być wybranym do grona Stra\ników to du\o więcej, ni\ piastować nawet
najwy\szy urząd.
Dyrektor wskazał rząd ekranów na ścianie.
- Znacznie prościej będzie śledzić zajęcia tutaj. I bardziej dyskretnie; mo\na wyrobić
sobie obiektywne zdanie, kiedy ani nauczyciel, ani uczniowie nie starają się wypaść najlepiej
jak to mo\liwe.
Goram poczuł się trochę nieswojo. To przecie\ forma podglądania czy nawet
szpiegowania. Ale, oczywiście, dyrektor miał rację, mówiąc, \e w ten sposób łatwiej ogarnąć
sytuację.
- Czy nauczyciele i uczniowie wiedzą o tym? - zapytał i usłyszał, \e jego głos brzmi
nieprzyjemnie i podejrzliwie.
- Nauczyciele, rzecz jasna, o wszystkim wiedzą. Ale uczniowie nie. Tutaj mamy
pierwszą klasę. Bardzo dobrze widać, prawda?
Oczywiście widać. Goram czuł się jednak nie najlepiej, kiedy tak siedział i jakby z
ukrycia przyglądał się lekcji.
Co gorsza, dyrektor przez cały czas nie przestawał mówić, gorączkowo, ze
zdenerwowaniem opowiadał, jaka to jego szkoła jest niezwykła. W końcu Goram musiał dać
mu znak ręką, by zamilkł, dopiero potem mógł bez przeszkód słuchać, co mówi nauczycielka.
Widział Silasa. Chłopiec siedział skurczony na krześle i mocował się z jakimiś
zadaniami, które nauczycielka wypisała na tablicy i które uczniowie mieli rozwiązać w
zeszytach.
Nauczycielka tłumaczyła, widać było, \e Silas bardzo się stara za nią nadą\ać, ale
niestety to mu się nie udawało. Siedział zdenerwowany i przestraszony. Mazał w zeszycie,
pisał coś, wycierał gumką i znowu pisał.
Nauczycielka zawołała go do tablicy. Silas powlókł się z zeszytem w ręce. Pani
podeszła do niego zdecydowanym krokiem.
- Czy ty naprawdę nigdy nie mo\esz uwa\ać, Silas. - powiedziała i szarpnęła go za
ramię.
Mały chłopczyk z odstającymi uszami i przestraszonym wzrokiem stał przed tablicą i
wpatrywał się uwa\nie w tłumaczącą mu zadanie nauczycielkę. W końcu zrozumiał, co
powinien zrobić.
Ale oczywiście w obliczeniach i tak się pomylił. Dyrektor westchnął cicho.
- Czasami zdarzają się uczniowie, z którymi trzeba się bardzo napracować. Niełatwo
jest nauczyć czegoś takiego lunatyka!
- Dziękuję, wiem ju\ wystarczająco du\o o tej klasie - powiedział Goram krótko. -
Czy mógłbym przyjrzeć się teraz któremuś z wy\szych oddziałów?
Poczucie obowiązku nakazywało mu śledzić, co dzieje się w klasie, w końcu
podziękował, powiedział, \e jest zadowolony z tego, co zobaczył. Czy dyrektor nie mógłby
wezwać woznego, \eby oprowadził Gorama po całej szkole?
- Nie, ja chętnie zrobię to sam - odparł dyrektor, zrywając się z krzesła. Najwyrazniej
był bardzo dumny ze swojej szkoły i chciał pokazać wszystko, co w niej najlepsze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl