do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na moim miejscu. Oczywiście, jako generał, pewnie kazałby kawalerii uderzyć na lewą flankę czy
coś, ale ogólne zasady musiały być takie same.
Dlatego kiedy prowadziłem Cody'ego i Astor do ich zapłakanej matki, przeczesywałem
mroczną gęstwinę myśli Dextera w poszukiwaniu choćby śladu pomysłu, który zadowoliłby
starego chińskiego generała. I w tej samej chwili, kiedy nasza trójka jedno po drugim stanęła przed
siąkającą nosem Ritą, taki pomysł wyskoczył z ukrycia jak spłoszona kuropatwa, a ja go
natychmiast ucapiłem.
- Rita - powiedziałem cicho - myślę, że mogę temu zaradzić, zanim to wymknie się spod
kontroli.
- Słyszałeś co... To już się wymknęło spod kontroli - odparła i urwała, żeby porządnie
pociągnąć nosem.
- Mam pewien pomysł. Jutro zaraz po szkole przywiez ich do mnie, do pracy.
- Ale to nie... to znaczy, czy to wszystko nie zaczęło się właśnie od tego, że...
- Zobaczysz, nie ma to jak lekcja poglądowa.
Chwilę patrzyła na mnie, znów pociągnęła nosem i spojrzała na dzieci.
I dlatego właśnie o wpół do czwartej następnego popołudnia Cody i Astor na zmianę
patrzyli przez mikroskop w laboratorium.
- To włos? - spytała Astor.
- Zgadza się.
- Wygląda obrzydliwie!
- Jak prawie całe ludzkie ciało, zwłaszcza pod mikroskopem. Spójrz na ten drugi.
Nastąpiła chwila skupienia, przerwana tylko raz, kiedy Cody pociągnął Astor za ramię, a
ona odepchnęła go ze złością:
- Przestań, Cody.
- Co zauważyłaś? - spytałem.
- Nie wyglądają tak samo.
- Bo nie są takie same - wyjaśniłem. - Pierwszy jest twój. Drugi mój.
Jeszcze chwilę je oglądała, po czym podniosła głowę znad okularu.
- To widać - stwierdziła. - Różnią się.
- To jeszcze nie wszystko - powiedziałem. - Cody, daj but.
Posłusznie usiadł na podłodze i ściągnął lewą tenisówkę. Wziąłem ją od niego i
wyciągnąłem rękę.
- Chodz. - Pomogłem mu wstać i ruszył ze mną do najbliższego blatu, podskakując na
jednej nodze. Posadziłem go na stołku i pokazałem mu podeszwę jego buta. - Twój but. Jest czysty
czy brudny?
Uważnie mu się przyjrzał.
- Czysty.
- Tak by się wydawało. A teraz patrz. - Wziąłem małą drucianą szczotkę i starannie
wyskrobałem prawie niewidoczny brud z rowków w podeszwie na płytkę Petriego. Pobrałem małą
próbkę i przeniosłem ją na szkiełko, które położyłem pod mikroskopem. Astor natychmiast zaczęła
się wpychać przede mnie, żeby popatrzeć, ale Cody szybko przybiegł w podskokach.
- Moja kolej. Mój but.
Spojrzała na mnie. Skinąłem głową.
- To jego but - wydałem werdykt. - Będziesz mogła popatrzeć, kiedy skończy. -
Najwyrazniej uznała, że tak było sprawiedliwie, bo cofnęła się i pozwoliła Cody'emu wdrapać się
na stołek. Spojrzałem w okular, żeby wyregulować ostrość, i zobaczyłem, że próbka wygląda
dokładnie tak, jak na to liczyłem. - Uhm - mruknąłem i odsunąłem się do tyłu. - Powiedz, co
widzisz, młody Jedi.
Cody przez kilka minut patrzył ze zmarszczonym czołem w mikroskop, aż niecierpliwe
podrygi Astor tak nas zaczęły rozpraszać, że obaj spojrzeliśmy na nią.
- Wystarczy - powiedziała. - Moja kolej.
- Chwila - odparłem i odwróciłem się do Cody'ego. - No? Co widziałeś?
Pokręcił głową.
- Zmieci.
- W porządku - skwitowałem. - A teraz ja ci powiem, co widzę. - Ponownie zajrzałem w
okular. - Po pierwsze, zwierzęce włosy, prawdopodobnie kocie.
- To z tego kota - stwierdziła pewnie Astor.
- Jest też trochę ziemi z dużą zawartością azotu; to pewnie taka do doniczek. - Mówiłem do
niego, nie podnosząc głowy. - Dokąd zabraliście tego kota? Do garażu? Tam, gdzie wasza mama
pielęgnuje rośliny?
- Tak.
- Uhm. Tak myślałem. - Znów spojrzałem w mikroskop. - O, proszę bardzo. Syntetyczne
włókno z czyjegoś dywanu. Niebieskie. - Popatrzyłem na Cody'ego z uniesioną brwią. - Jakiego
koloru jest dywan w twoim pokoju?
- Niebieskiego. - Wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
- Uhm. Gdybym chciał błysnąć, porównałbym to z próbką pobraną z twojego pokoju.
Wtedy byłoby po tobie. Mógłbym udowodnić, że to ty załatwiłeś kota. - Raz jeszcze spojrzałem w
okular. - Mój Boże, ktoś tu niedawno jadł pizzę... O, jest też kawałek popcornu. Pamiętacie film w
zeszłym tygodniu?
- Dexter, daj popatrzeć - marudziła Astor. - Moja kolej.
- Dobrze. - Posadziłem ją na stołku obok Cody'ego, żeby mogła spojrzeć w mikroskop.
- Nie widzę popcornu.
- Ten brązowy, okrągły paproch w rogu - powiedziałem. Na chwilę zamilkła, po czym
spojrzała na mnie.
- Nie możesz naprawdę rozpoznać tego wszystkiego. Nie po tym, co widać przez
mikroskop.
No dobrze, popisywałem się trochę, przyznaję, ale przecież miałem określony cel, więc
przygotowałem się należycie. Pochwyciłem uprzednio naszykowany zeszyt i rozłożyłem go na
blacie.
- Właśnie że mogę - oświadczyłem. - I nie tylko to. Patrzcie. - Odszukałem stronę ze
zdjęciami kilku włosów zwierzęcych, starannie dobranych tak, by były jak najbardziej
zróżnicowane. - Tu macie włos kota - pokazałem. - Zupełnie inny niż włos kozy, widzicie? -
Przewróciłem kartkę. - I włókna z dywanu. W niczym niepodobne do tych tutaj, z koszuli, i tego,
ze ścierki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl