do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Widowiskowo, sir. Moi ludzie natychmiast ogłoszą w mieście: gdzie, kiedy, o której godzinie
będzie można oglądać wystawionego na widok publiczny Czarnego Jastrzębia. Tłum spod fortecy
zniknie. Moja w tym głowa. Wy, sir, ha parę godzin pod moją opiekę oddacie sachema. I tyle. Zwrócę go
wam wraz z należnym zarobkiem...
Nie o zarobek mi idzie, lecz o spokój w mieście  powiedział Reynolds.  Podczas imprezy
Indianinowi i wam towarzyszyć będą żołnierze.
Doskonale. Zwietnie.  Eryk Web zerwał się z krzesła.  Rozumiem, że przyjmujecie propozycję.
Tak, jednak pod warunkiem, że zapewnicie bezpieczeństwo Saukowi.
Zrobię wszystko według waszego życzenia, sir.  Web roześmiał się rubasznie. 
Czerwonoskóry wróci bezpiecznie, a ludzie zaspokoją ciekawość i setnie się zabawią, już ja wam to
gwarantuję...
Kiedy chcecie otrzymać Sauka?
 Jutro. Dziś zrobię przygotowania, sir. Miejcie go pod ręką jutro po południu. Przyjdę osobiście po
diabelskiego syna. Dziękuję.  Bijąc gubernatorowi teatralne pokłony, Eryk Web opuścił gabinet.
Reynolds chodził po pokoju, zastanawiając się, czy Webowi uda się zrobić biznes na Czarnym
Jastrzębiu...
A Web nie tracił czasu. Na barach i sklepach, na parkanach i słupach pojawiły się ręcznie pisane
ogłoszenia, informujące, że  za zgodą gubernatora w dniu 16 pazdziernika 1832 roku, o godzinie
czternastej, przed saloonem Eryka Weba będzie można oglądać ujarzmione w klatce zwierzę, które
nazywa się Czarny Jastrząb. Opłata za miejsce obok klatki wynosi dwa dolary, za dalsze  jeden dolar".
Niezależnie od rozwieszonych afiszy najęci przez Weba ludzie krążyli ulicami miasta, głośno
zachęcając do wzięcia udziału w niezwykłym widowisku, jakie będzie można zobaczyć tylko raz w życiu.
Na następny dzień przetransportowano Czarnego Jastrzębia z Jefferson Barracks do fortu w Saint
Louis. Tu czekał nań zaprzężony w dwa konie
wóz, na którym umieszczono zbudowaną z żelaznych prętów klatkę. Sędziwy sachem nie chciał
dobrowolnie w nią wejść, więc wepchnięto go jak zwierzę przemocą. Ba, gorzej niż zwierzę, bo miał ręce w
przegubach skute, do obu nóg przytwierdzony łańcuch z ciężką kulą, pozwalający na malutkie zaledwie
kroki. Drzwiczki zamknęła mocna sztaba i wielkich rozmiarów kłódka.
Eryk klaskał z zadowoleniem w dłonie. Wietrzył intratny zarobek. Spoglądając na sachema, nie chciał
widzieć w jego obliczu i całej postaci ogromu cierpienia.
Kapitan Werton szybko odszedł, poruszony do głębi przykrą sceną. Choć sam nie darzył sympatią
Indian, uważał, iż tak postępować nie wolno z żadnym człowiekiem.
Ludzie Weba narzucili na klatkę obszerną płachtę, która zakryła niezwykły ładunek. Woznica popędził
konie. Za toczącym się wozem ruszyło dziesięciu dragonów.
Wóz ustawiono tuż przy ścianie saloonu Weba. %7łołnierze zajęli stanowiska po bokach.
Urządzenie imprezy koło lokalu Eryka nie było przypadkowe. Sprytny Web wiedział, że ludzie przy
okazji wejdą na kufel piwa, szklaneczkę whisky, zajrzą do kasyna gry, a tam ulegną czarowi hazardu i do
jego kiesy popłynie strumień pieniędzy.
Coraz więcej ludzi gromadziło się przed barem. Służba porządkowa sprawnie sprzedawała bilety i
ustawiała ciekawskich w kolejce; krążyła w tłumie domagając się od opieszałych uiszczenia zapłaty.
Na kilka minut przed godziną czternastą na wóz weszło dwóch ludzi  Eryk Web i szeryf Tom Gavin.
Ten ostatni, podniósłszy obie ręce, usiłował uciszyć ciżbę, kiedy to nie poskutkowało, wyjął pistolet i
wypalił w powietrze. Nagła cisza zaległa wokoło, a oczy wszystkich zwróciły się na Gavina.
 Szanowni obywatele!  zawołał.  Ceniony w Saint Louis Eryk
Web zabierze głos w interesującej sprawie. Pilnie wysłuchajcie jego słów, bo
musicie zastosować się do tego, co wam powie.
Ręką dał znak Erykowi. Ten poruszył się jak paw, ogarnął spojrzeniem setki głów i zaczął:
 Ladies and gentleman, posłuchajcie uważnie! Za chwilę zobaczycie
coś niezwykłego; coś, co uraduje wasze serca. Nim jednak to się stanie,
musicie wszyscy uiścić opłatę i zachować porządek. Pamiętajcie, musi być
porządek! %7łołnierze i szeryf mają od gubernatora polecenie strzelać do
każdego, kto nie podporządkuje się służbie obsługującej widowisko.
Płaćcie więc, bo za chwilę zobaczycie zwierzę, dzikie zwierzę w ludzkiej postaci... Jest teraz potulne,
ciche, wystraszone i niegrozne...
Gawiedz zafalowała, buchnął gwar głosów. Bardziej niecierpliwi poczęli przepychać się bliżej klatki.
Porządkowi z trudem powstrzymywali napierających ludzi.
Ostry dzwięk gwizdka przeszył zgiełk. Na moment przygasły rozmowy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl