do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieporęcznie ustawione przed szafą na bieliznę, jakby tylko przypadkowo tu się znalazło.
 Kto tutaj śpi?  zapytał Brodzki.
 Ja  odpowiedziała Zciborówna.
 Na tapczanie. A na tym łóżku.
 Koleżanka czasem przyjedzie czy ktoś ze znajomych. Czasem sypiał tutaj Alfred.
W mieszkaniu nic nie zainteresowało porucznika. Jeszcze jedno spojrzenie na oba poko-
je  i jedno pytanie:
 Czy Zieliński tutaj właśnie siedział z państwem wczoraj rano?
 Tutaj też. Wszędzie.
 Czy pani dzisiaj rano sprzątała pokój?
 Tak...  Odpowiedz brzmiała niepewnie.  Zcierałam kurze, sprzątałam.
Mimo to postanowił przysłać daktyloskopa.
Sad był duży, rozległy, rozciągał się aż po sam brzeg skarpy opadającej do lasku.
Laskiem można było dojść do Wisły  kilka stromych dróżek prowadziło w dół. Odgrodzone
były one drutem kolczastym, ale najistotniejszą ochronę tej części ogrodu stanowił pies,
warujący w swej budzie, od strony skarpy osłoniętej kupą ziemi. Miał łańcuch dostatecznie
długi, by nagle móc uchwycić za nogę każdego amatora cudzych warzyw i owoców. Zejścia
ze skarpy nie można było dojrzeć od strony miasta. Tędy mógł ulotnić się doktor %7łukrowski.
Dlaczego nie chciał wyjść frontem posesji? Czy wiedział, że jest obserwowany? Jak dał sobie
radę z psem? Najwidoczniej pies znał go jako domownika. W jaki sposób zagadnąć Zciborów
o %7łukrowskiego. Zaprzeczą  i mogą zaprzeczyć, gdyż nie było ich w domu. Z tym pyta-
niem należy poczekać, aż zbierze się więcej materiału dowodowego.
Brodzki wrócił z gospodarzami do domu. Kazał, aby podjechało auto. Musiał działać
energicznie, lecz ostrożnie. Ojciec i córka zostali zatrzymani do wyjaśnienia i natychmiast
wysłani do aresztu wydziału śledczego. Już po ich odjezdzie przeprowadzono w całym
mieszkaniu bardzo dokładną rewizję, która wykryła wciśnięty za bielizniarkę pokrwawiony
bandaż i opatrunek.
Prosto z Marymontu porucznik Brodzki pojechał na Pragę. Wywiadowcy inwigilujący
mieszkanie Alfreda Zielińskiego nie mieli nic nowego do zakomunikowania. Nikt do
mieszkania nie wchodził, nikt nie wychodził. Porucznik odnalazł dozorcę kamienicy, który
zidentyfikował pokazane mu oba zdjęcia  %7łukrowskiego i Nowickiego  jako fotografię
lokatora spod czternastki, Alfreda Zielińskiego.
A więc chyba jednak trzeci blizniak? I zniknął  jak tamci. Trzej identyczni ludzie,
znikający w tajemniczy sposób, to trochę za wiele! Porucznik chwilami nie był pewien, czy
nie majaczy. W głowie mu się mąciło. Wziął się jednak w karby. Dalej prowadził badanie:
 Czy przedwczoraj, w środę wieczorem, ktoś po godzinie jedenastej wychodził z
kamienicy? Mężczyzna słusznego wzrostu?  rozpytywał. Odpowiedz nie była żadną infor-
macją. Kamienica jest wielka i ruchliwa. Iluż to mężczyzn każdej nocy wychodzi już stąd po
zamknięciu bramy, ho. Kto by tam każdego z nich spamiętał?! Otwiera  to jego obowiązek,
ale nie interesuje się tym, kto i od kogo wychodzi! Jasne.
Alfred Zieliński mieszkał w kawalerce bez kuchni. Pokój czysty. Urządzony bardzo
skromnie. Dużo fotografii sławnych aktorów, pineskami przytwierdzonych do ścian. Kilka-
dziesiąt książek  wszystkie o teatrze albo teksty sztuk dramatycznych z pozakreślanymi
stronicami. Metoda Stanisławskiego  pilnie studiowana, zwłaszcza w tych miejscach, gdzie
mowa o ćwiczeniach fizycznych. Stare numery pism teatralnych. Kilka książek medycznych.
Genetyka!  Ciekawe  pomyślał porucznik. %7ładnych listów ani notatek. Czyżby celowo
zostały one usunięte?
Przez cały czas niedługiej rewizji  i potem jeszcze, gdy daktyloskop zdejmował
liczne ślady palców  Brodzki myślał o jednym tylko: jeżeli wygląd pokoju jest funkcją
charakteru, pasji, zainteresowań mieszkającego człowieka, to dwa pokoje: tamten, Andrzeja
Nowickiego, i ten, Alfreda Zielińskiego  najbardziej dobitnie świadczyły przeciwko jedno-
ści osobowej ich właścicieli. Pokój na kolonii Staszica należy do człowieka systematycznego,
skrupulatnego, dokładnego; ten, tutaj  jest pokojem artysty, o czym świadczyły nie tylko
książki i zdjęcia teatralne, ale i nieład, w jakim wszystkie przedmioty były ułożone.
Dwie popielniczki potwierdzały przedwczorajszą wizytę %7łukrowskiego  w obu były
innego gatunku papierosy. Lecz kim był ten trzeci mężczyzna, który wczoraj rano odjechał
stąd samochodem? Który tutaj spędził całą ubiegłą noc? Kiedy natomiast ze swego mieszka-
nia wyszedł Alfred Zieliński? A może wcale do mieszkania nie przyjeżdżał? Może %7łukrowski
spotkał się tutaj z kimś, kto nie był Zielińskim, ale miał klucze i prawo dysponowania
mieszkaniem Zielińskiego?
Rewizja utwierdziła Brodzkiego w przypuszczeniu, że w tej sprawie pojawił się trzeci
człowiek, identycznie wyglądający jak dwaj pozostali, ale też nie rozwiązała żadnego z po-
przednich pytań  przeciwnie, kazała formułować nowe.
Gdy rozstawszy się z dozorcą wyszli z kamienicy, Brodzki kazał wywiadowcy wrócić
ukradkiem do mieszkania Zielińskiego i siedzieć tam w przyczajeniu, oczekując na kogoś, kto
przyjdzie.
Popołudnie rozpoczęło się od rozmowy z właścicielami mieszkania na Nowym Zwiecie,
u których nocował %7łukrowski. W przedstawionej fotografii zarówno architekt Jarochowski, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl