do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Och³on¹wszy, spojrza³ na dziwnych goSci.
Siedzieli nieruchomo, sztywnie, patrzyli okr¹g³emi oczami, ³zawemi, otoczonemi obwód-
kami zaognionych powiek.
Po d³ugim milczeniu, stary cadyk wyrzek³ kilka s³Ã³w.
Rabin natychmiast przet³umaczy³, patrz¹c na Lenina:
 M¹dry cadyk rzek³:  gdy ¿¹danie nasze nie zostanie uwzglêdnione, chmura zawiSnie nad
wami, a z chmury paSæ mo¿e deszcz ¿yciodajny lub... piorun niszcz¹cy .
 Mili moi starcy!  odpar³ szyderczo Lenin.  Mo¿ecie  b³agaæ , dowodziæ, pragn¹æ, lecz
¿¹daæ i groziæ  wara wam od tego! Jest to przywilejem proletarjatu! S³yszycie? Mo¿ecie
odejSæ  teraz! Rozmowa nasza dobieg³a koñca...
Odwróci³ siê do nich plecami i milcza³. Kipia³ ca³y. Rêka ci¹gnê³a siê do dzwonka elek-
trycznego.
 Kazaæ Chalajnenowi wyprowadziæ tych  kap³anów nieistniej¹cego Jehowy, postawiæ
pod mur i wypuSciæ w nich dwie paczki nabojów z Kolta.
Nie odwa¿y³ siê jednak na to. Nie dlatego, ¿eby siê ba³ ich osobiScie. Targa³ siê i nie na
takie czyny, lecz nie chcia³. Któ¿ móg³by zast¹piæ ¿ydów w partji?
Arystokraci i bur¿uazja  naturalni wrogowie proletarjatu? Nigdy! Ch³opi? Ci do pewnej
chwili s¹ sprzymierzeñcami, ale mog¹ siê staæ najstraszliwszymi przeciwnikami. Nie!
Ciemny, rozgadany robotnik rosyjski? Dobry jest tylko na miêso armatnie, na rozbijanie
g³Ã³w bezbronnym bur¿ujom i inteligentom, na burzenie dorobku cywilizacyjnego.
Rosjanie  niewytrwali, nieobliczalni, niekonsekwentni, chwiejni, miotaj¹cy siê pomiêdzy
ascez¹ i anarchj¹, nie mog¹ zast¹piæ ¿ydów, przepojonych nienawiSci¹, a zwi¹zanych Swia-
domie lub dziedzicznie instynktem  roju .
Takie by³o niez³omne przekonanie Lenina.
Nie nacisn¹³ wiêc guzika dzwonka elektrycznego i czeka³ cierpliwie a¿ za ostatnim z izra-
elickich kap³anów z cichym szmerem zamknê³y siê drzwi.
Przeszed³ siê po pokoju, zaciskaj¹c zimne palce.
RozmySla³ d³ugo nad s³owami cadyków i postanowi³ nic o swej rozmowie z nimi towa-
rzyszom  ¿ydom nie wspominaæ.
 Podejrzliwi s¹ i czujni...  rozwa¿a³ Lenin.  Mog¹ pomySleæ, ¿e w g³êbi mojej duszy
czaj¹ siê zarodki antysemityzmu...
D³ugo nie móg³ siê uspokoiæ.
Zdawa³o mu siê, ¿e jeszcze s³yszy miêkki szelest at³asowych szub i cichy syk oddechu
sêdziwych starców. Zewsz¹d pytaj¹co i ostro patrzy³y na niego okr¹g³e, ptasie oczy w czer-
202
wonych obwódkach zmêczonych powiek, biela³y siwe brody i srebrne i skrêty loków, spada-
j¹cych na ramiona. Szemra³y ledwie dos³yszalne echa spokojnej, ufnej w swoj¹ si³ê i znacze-
nie pogró¿ki:
 Z chmury paSæ mo¿e deszcz ¿yciodajny lub... piorun niszcz¹cy...
 Sk¹d ma paSæ? Kiedy? Na kogo?  pyta³ siebie Lenin.
Za drzwiami, na korytarzu szczêkn¹³ karabin szyldwacha.
Lenin zaSmia³ siê cicho.
 Spróbujcie!  szepn¹³ i z moc¹ zacisn¹³ piêSæ.
203
ROZDZIA£ XXIV.
W Kijowie w domu rabinatu odbywa³o siê potajemne zgromadzenie przedstawicieli izra-
elickich. Gmach synagogi i przytykaj¹ce do niej budynki by³y bacznie strze¿one przez m³o-
dych ¿ydów, czaj¹cych siê na rogach ulic i w pobliskim ogrodzie.
W sali radnej przy okr¹g³ym stole siedzieli rabini i cadyki w szatach rytualnych, powa¿ni,
skupieni i strwo¿eni. W g³êbokiem milczeniu stali wys³añcy gmin, st³oczeni, nieruchomym,
gorej¹cym wzrokiem wpatrzeni w starszyznê.
Powsta³ podtrzymany pod ³okcie sêdziwy cadyk i rzek³:
 Izajasz prorok mówi³:  Biada narodowi grzesznemu, ludowi nieprawoSci¹ obci¹¿onemu, nasie-
niu z³emu, synom z³oSliwym: opuScili Pana, bluxnili Swiêtego Izraelowego, obrócili siê wstecz5.
Usiad³, g³ow¹ sêdziw¹ trz¹s³ i ciê¿ko oddycha³.
Podniós³ siê m³ody rabin przyjezdny i, zwróciwszy siê do zebranych, mówi³:
 Sêdziowie i wierni prawu Moj¿eszowemu! PoleciliScie mi zbadaæ, zg³êbiæ sprawê
wa¿n¹. Uczyni³em to. Rzucam oskar¿enie na g³owê ukrywaj¹cych siê pod obcemi nazwiska-
mi, z³oSliwych synów Izraela. Stwierdzi³em, ¿e nieprawoSci czyni¹ i we krwi chadzaj¹. Zbrod-
nia to przed Panem, bo izraelska krew przelana zosta³a przez nich! Zbrodnia to przed ludem
naszym! Rosjanie i inne narody, widz¹c ¿ydów Sród morderców nielitoSciwych, nienawiSci¹
pa³aæ przeciwko nam zaczynaj¹. Poleje siê krew narodu wybranego, zgin¹ winowajcy i nie-
winni mê¿owie, niewiasty, dziatki! Ze s³owami opamiêtania zwróciliSmy siê do synów z³o-
Sliwych, w nieprawoSci trwaj¹cych, lecz oni ty³em siê odwrócili ku Panu. Nie nachylili uszu
ku proSbom i radom kap³anów jego. Serca ich pozosta³y zimne na proroctwo Izajaszowe, g³o-
sz¹ce:  Ziemia wasza ogo³ocona, miasta wasze ogniem popalone, krainê wasz¹ przed wami
cudzoziemcy po¿eraj¹ i spustoszeje, jako w zburzeniu nieprzyjcielskiem . Oskar¿am przeto
nieprawych wielkiem oskar¿eniem, pod³ug Miszny i Tosefty, zgodnie z tekstem Makkot, al-
bowiem  zetrze z³oSniki i grzeszniki spo³em, a którzy Pana opuScili, bêd¹ wyniszczeni .
Oskar¿am i ¿¹dam Smierci dla nich, jako ¿e prawo da³ nam Moj¿esz:  Kto uderzy cz³owieka,
a ten zamrze, ma byæ Smierci¹ karany !
Znowu podnieSli rabini cadyka sêdziwego, a ten rêk¹ potrz¹sn¹³ i rzek³ powa¿nym g³osem:
 Powtarzam za Ezechielem s³owa Jehowy:  Przeto¿ i Ja bêdê czyni³ w zapalczywoSci: nie
sfolguje oko moje, ani siê zmi³uje, a gdy bêd¹ wo³aæ do uszu moich g³osem wielkim  nie
wys³uchania ich !
 Amen!  wyrzekli rabini i cadyki, pochylaj¹c g³owy.
 Amen!  westchn¹³ t³um.
5
Proroctwo Izajaszowe, I. 4.
204
S³uga synagogalny umieSci³ na stole urnê. Wszyscy obecni st³oczyli siê doko³a. Rabin
oskar¿yciel czyta³ nazwiska, a dr¹¿cy, wiekowy cadyk wyjmowa³ z urny kartki.
Cisza zaleg³a salê.
Rabin wykrzykiwa³:
 Salomon Szur!
Cadyk odpowiada³:
 Bia³a kartka.
 Moj¿esz Rozenbuch!
 Bia³a...
Trwa³o to d³ugo. Og³aszano coraz to inne nazwiska, a po nich odzywa³ siê s³aby g³os starca:
 Bia³a...
Nareszcie, gdy rabin odczyta³:
 Dora Frumkin...
Cadyk podniós³ nad g³ow¹ kartkê i rzek³ uroczyScie:
 Czarna!...
Prawie do pó³nocy odbywa³o siê g³osowanie. Czarne kartki wykonawców wyroku Smierci
pad³y na Dorê Frumkin, Kanegissera, Faniê Kap³an, Jankiela Kulmana, Moj¿esza Estera i piê-
ciu innych cz³onków gmin ¿ydowskich, które dostarczy³y synhedrjonowi nazwisk ochotni-
ków, gotowych zg³adziæ zbrodniarzy, Sci¹gaj¹cych na ca³y naród izraelski nienawiSæ i zemstê
Swiata chrzeScijañskiego.
Sala powoli opustosza³a. Tylko cadyki, kiwaj¹c g³owami, d³ugo pozostawali w niej, szep-
tali coS do siebie i wzdychali.
Tej nocy w tajemnicy zapad³ wyrok.
Nikt o nim nie wiedzia³, bo gmina, jak rój pszczó³, umia³a dzia³aæ spo³em, milczeæ i ukry-
waæ zamiary swoje.
jednoczeSnie w innem te¿ miejscu by³a postanowiona Smieræ znienawidzonych komisarzy
ludowych, sro¿¹cych siê coraz bardziej.
Lenin ani na chwilê nie przerywa³ swojej pracy. Wytê¿a³ wszystkie si³y i zdolnoSci swoje,
aby zburzyæ to, co przeszkadza³o mu w budowie nowego ¿ycia.
Zwierza³ siê z planów swoich przed Nadziej¹ Konstantynówn¹, w³aSciwie przed samym
sob¹.
Siedzia³a milcz¹ca, nieruchoma. Czu³a siê przedmiotem, niezbêdnym w tej chwili wynu-
rzeñ Lenina.
 Socjalizm... socjalizm  to mrzonka!  mówi³.  Dla niego nie doSæ rozwoju kapitali-
stycznego przemys³u i proletaryzowania spo³eczeñstwa. Nie! Dla socjalizmu konieczne jest
jeszcze coS, co ma siê zrodziæ tu i tu!
Z temi s³owami uderzy³ siê w czo³o i pierS.
 Nie chodzi mi o socjalizm!... Jest niemo¿liwy, bo ludzkoSæ nie posiada poczucia i po-
trzeby ofiarnoSci...
Spostrzeg³szy, ¿e ¿ona podnios³a na niego oczy z milcz¹cem pytaniem, zawo³a³:
 Tak! Tak! Jestem tylko lawin¹, przebijaj¹c¹ gwa³tem drogê dla socjalizmu w przysz³o-
Sci! Teraz chcê zburzyæ przeszkody: w³asnoSæ prywatn¹, indywidualnoSæ, koSció³ i rodzinê.
S¹ to przeklête twierdze, wstrzymuj¹ce postêp! O kapitalistach i bur¿ujach nie mySlê. Za mie- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl