do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A za Bestią jest Wieża, ze wszystkim, co się w niej kryje?
 Tak  szepnął człowiek w czerni.  Ale nie o to chciałeś mnie zapytać.
Prawda.
 Owszem  odparł rewolwerowiec, po czym zadał najstarsze na świecie
pytanie.  Czy ja cię znam? Czy widziałem cię już wcześniej?
 Tak.
 Gdzie?
Rewolwerowiec pochylił się skwapliwie do przodu. To było pytanie o jego
przeznaczenie.
Człowiek w czerni podniósł ręce do ust i zachichotał jak małe dziecko.
 Wydaje mi się, że wiesz.
 Gdzie?  zawołał rewolwerowiec, zrywając się na nogi; jego dłonie po-
wędrowały do wyślizganych rękojeści rewolwerów.
 Nie tak, rewolwerowcze, w ten sposób nie otworzysz żadnych drzwi. Naj-
wyżej zamkniesz je raz na zawsze.
 Gdzie?
 Czy muszę dawać mu wskazówkę?  zapytał człowiek w czerni, zwra-
cając się do kogoś w ciemności.  Chyba muszę.  Spojrzał na rewolwerowca
płonącymi oczyma.  Był pewien mężczyzna, który udzielił ci rady. Twój na-
uczyciel. . .
 Tak, Cort  przerwał mu niecierpliwie rewolwerowiec.
155
 Radził ci czekać. To była zła rada. Bo już wtedy Marten knuł przeciwko
twojemu ojcu, a kiedy twój ojciec wrócił. . .
 Został zamordowany.
 I zanim się zorientowałeś, Marten zniknął. . . wyjechał na zachód, w jego
orszaku był mężczyzna. . . nosił ubiór mnicha i ogolił głowę niczym pokutnik. . .
 Walter  szepnął rewolwerowiec.  Ty. . . ty nie jesteś wcale Martenem.
Jesteś Walterem!
Człowiek w czerni zachichotał.
 Do usług.
 Powinienem cię teraz zabić.
 To byłoby raczej nie w porządku, w końcu to ja oddałem w twoje ręce
Martena trzy lata pózniej, kiedy. . .
 Wtedy mną manipulowałeś.
 Owszem, pod pewnymi względami. Ale teraz już tego nie robię, rewol-
werowcze. Teraz nadszedł czas prawdy. Rano nakreślę runy. Nawiedzą cię sny.
Potem musi się zacząć twoja prawdziwa wędrówka.
 Walter  powtórzył oszołomiony rewolwerowiec.
 Usiądz  poprosił go człowiek w czerni.  Opowiem ci moją historię.
Twoja, jak sądzę, będzie o wiele dłuższa.
 Nie opowiadam o sobie  mruknął rewolwerowiec.
 A jednak dzisiaj musisz. %7łebyśmy mogli zrozumieć.
 Zrozumieć co? Mój cel? Znasz go. Moim celem jest odnalezienie Wieży.
Przysiągłem, że to zrobię.
 Nie chodzi o twój cel, rewolwerowcze, lecz o twój umysł. Powolny, me-
todyczny, wytrwały. Takiego umysłu nie było w całej historii świata. Być może
w całej historii stworzenia. Nadszedł czas rozmowy. Czas opowieści.
 Więc opowiadaj.
Człowiek w czerni potrząsnął obszernym rękawem swojej szaty. Na ziemię
upadła paczuszka owinięta w folię, w jej załamkach odbił się blask gasnących
głowni.
 Tytoń, rewolwerowcze. Masz ochotę zapalić?
Rewolwerowiec potrafił wzgardzić potrawą z królika, ale nie tytoniem. Roze-
rwał skwapliwie folię, w środku był znakomity pokruszony tytoń i zdumiewająco
wilgotne zielone liście, w które można go było zawinąć. Nie widział takiego tyto-
niu od dziesięciu lat.
Skręcił dwa papierosy i przygryzł je na końcach, żeby uwolnić zapach. Jeden
podał człowiekowi w czerni, który nie odmówił. Każdy z nich podniósł płonącą
gałązkę z ogniska.
Rewolwerowiec zapalił swojego papierosa. Zamknął oczy, by móc się lepiej
skupić, wciągnął głęboko w płuca aromatyczny dym i delektując się, powoli go
wydmuchał.
156
 Dobry tytoń?  zapytał człowiek w czerni.
 Tak. Bardzo dobry.
 Naciesz się nim. Być może to ostatni papieros, jaki dane ci będzie wypalić
w niezmiernie długim czasie.
Rewolwerowiec nie przejął się tym.
 Bardzo dobrze  stwierdził człowiek w czerni.  Na początek musisz
zrozumieć, że Wieża była zawsze, i zawsze byli chłopcy, którzy o niej wiedzieli
i pożądali jej bardziej niż władzy, bogactwa i kobiet. . .
* * *
Potem odbyła się rozmowa, rozmowa, która zajęła całą noc i Bóg jeden wie
ile czasu jeszcze, lecz rewolwerowiec pamiętał z niej pózniej bardzo mało. . . i dla
jego dziwnie praktycznego umysłu nie miało to większego znaczenia. Człowiek
w czerni zakomunikował mu, iż musi iść ku morzu, które znajdowało się w od-
ległości zaledwie dwudziestu mil na zachód, i że tam nadana mu zostanie moc
 powołania .
 Chociaż to też nie do końca prawda  dodał, rzucając papierosa w dopa-
lające się ognisko.  Nikt nie chce ci nadawać żadnego rodzaju mocy, rewolwe-
rowcze; ona po prostu w tobie tkwi, a ja muszę ci o tym powiedzieć, częściowo
dlatego że złożyłeś w ofierze chłopca i częściowo dlatego że takie jest prawo;
naturalne prawo rzeczy. Woda musi spływać na dół, a ty musisz się dowiedzieć.
Rozumiem, że wyciągniesz trójkę, ale tak naprawdę wcale mnie to nie obchodzi.
Tak naprawdę wcale nie chcę o tym wiedzieć.
 Trójkę  mruknął rewolwerowiec, myśląc o wyroczni.
 I wtedy dopiero zacznie się zabawa. Ale mnie już od dawna nie będzie.
Do widzenia, rewolwerowcze. Moja rola się skończyła. Aańcuch jest w twoich
rękach. Uważaj, żeby nie owinął się wokół twojej szyi.
Jakiś zewnętrzny głos zmusił Rolanda do zadania kolejnego pytania.
 Masz mi jeszcze jedną rzecz do powiedzenia, prawda?  zapytał.
 Tak  odparł człowiek w czerni. Uśmiechnął się do niego swoimi niezgłę-
bionymi oczyma i wyciągnął rękę.  Niech się stanie światło.
I stało się światło.
157
* * * [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl