[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nych rzeczy, które powinien był zrobić w ciągu ostatniego tygodnia.
Powinien był wcześniej się zorientować, co naprawdę czuje do Phoebe. Powinien
też był zostać w Londynie i starać się ją odzyskać, a nie uciekać na wyspę, żeby w sa-
R
L
T
motności lizać rany. Ta ucieczka nic mu zresztą nie dała. Całymi dniami i nocami myślał
tylko o Phoebe. Teraz przynajmniej sama natura zmusiła go do działania i tylko dzięki
temu, że czuł ból mięśni, walcząc z prawdziwym niebezpieczeństwem, wiedział, że jesz-
cze żyje.
Jeśli uda mu się bezpiecznie dobić do portu, choć szanse na to były dość marne,
natychmiast poleci do Londynu. Będzie walczył o Phoebe, aż uda mu się ją przekonać,
jak bardzo ją kocha. A jeśli mu się uda i Phoebe znajdzie się w jego ramionach, już nigdy
jej z nich nie wypuści. Chciał spędzić z nią resztę życia. %7łycia, które teraz było w po-
ważnym niebezpieczeństwie, ale Alex nie zamierzał się poddać. Poczuł nowy przypływ
sił i nadludzkim wysiłkiem starał się kierować swoją łódz do portu, zanim silne fale roz-
trzaskają ją na kawałki.
Phoebe nie miała pojęcia, jak długo już siedziała na przystani pogrążona w rozpa-
czy. Myśl, że mogłaby już nigdy więcej nie zobaczyć Aleksa, torturowała ją bezustannie.
Siedziała tak, drżąc i obejmując się ramionami, nie dbając o to, że zimne fale bezustannie
rozbryzgują się wokół niej, uderzając o przystań. W jednej chwili usłyszała bardzo moc-
ne uderzenie i wydawało jej się, że fale zniszczyły przystań i za chwilę znajdzie się w
wodzie, ale nie dbała o to. Podniosła wzrok, aby po raz ostatni spojrzeć w morze, ale coś
nagle przesłoniło jej cały widok. Drewniana burta z napisem Feniks Trzeci". Phoebe nie
mogła uwierzyć w swoje szczęście. A więc Alex wrócił! Nie straciła go! Udało mu się
pokonać sztorm i widziała, jak cały przemoczony, ostatkiem sił stara się przymocować
łódz.
- Alex! - krzyknęła z całych sił, wstając i biegnąc w jego stronę.
Alex odwrócił się natychmiast.
- Phoebe? - Przez moment nie był w stanie wykonać żadnego gestu.
Stał tylko i patrzył na nią. Ale po chwili zaczął szybkim krokiem iść w jej stronę.
Phoebe zatrzymała się nagle i zdała sobie sprawę, że zupełnie nie wie, co powie-
dzieć. Cała kunsztownie przygotowywana przemowa uleciała jej z pamięci. Przerażona
patrzyła na Aleksa, który wcale nie wydawał się zachwycony jej widokiem.
- Co ty, u diabła, tutaj robisz? - spytał ostro, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów,
jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę przed nim stoi. - Jak długo już tu jesteś?
R
L
T
- Nie jestem pewna - odpowiedziała cicho, obejmując się ramionami w obronnym
geście.
Alex zdjął swoją kurtkę przeciwdeszczową i pomógł Phoebe ją włożyć. Nagle po-
czuła, jak ogarnia ją spokój. Kurtka rozgrzana była jeszcze ciepłem Aleksa. Nie myśląc
wiele, objęła go mocno za szyję i pocałowała, jakby chcąc przekazać mu wszystkie swoje
uczucia.
- Przepraszam cię - wyszeptała.
W odpowiedzi Alex objął ją i przyciągnął mocniej do siebie. Pocałował ją z taką
desperacją, jakby jego życie od tego zależało. Trzymał ją mocno w ramionach, jakby by-
ła dla niego kimś najdroższym i najważniejszym na świecie. Phoebe zalało poczucie ulgi.
Alex jej nie odtrącił!
- Phoebe? - spytał Alex z troską, czując, jak mocno drży w jego ramionach.
- Myślałam, że już nie żyjesz! - krzyknęła żałośnie.
- Dlaczego miałbym nie żyć? - spytał, przytulając ją do siebie jeszcze mocniej, aby
ją uspokoić.
- Myślałam, że sztorm cię pokonał. Albo wypadłeś za burtę i zaatakowały cię reki-
ny.
- Tu nie ma rekinów - uśmiechnął się.
- Piraci mogli cię porwać.
- Piraci? To moi dobrzy znajomi. Często wpadają na piwo.
- Nie żartuj. - Spojrzała na niego poważnie, oczami pełnymi łez. - Co ty sobie my-
ślałeś, żeby wypływać łodzią w taką pogodę?
- Przeżyłem już gorsze sytuacje.
- Ale ja nie! Myślałam, że cię straciłam. Byłam przekonana, że już nie żyjesz i że
nigdy nie będę mogła ci powiedzieć, jak bardzo mi przykro. Naprawdę bardzo, bardzo
cię przepraszam.
- Ja również - odpowiedział, patrząc jej prosto w oczy.
- Ty nie musisz. To ja cię odepchnęłam.
R
L
T
- Phoebe, musisz wiedzieć... - zaczął, a jej serce nagle ścisnęło się, widząc, w jak
szczególny sposób na nią spojrzał. - Chyba nie musimy o tym rozmawiać pod strugami
deszczu - zakończył, obejmując ją mocno i prowadząc w kierunku plaży.
- Dokąd idziemy? - spytała, choć nie było to dla niej istotne, o ile mogła pozostać
w jego ramionach i czuć jego ciepło.
- Do domku na plaży.
- Nie wiedziałam, że tu jest coś takiego.
- Jest bardzo mały, nic szczególnego.
Alex po chwili wprowadził ją do małego domku, położonego na skraju plaży,
wśród sosen. Faktycznie był bardzo mały. Tylko jedno pomieszczenie. Spojrzała na łóż-
ko, które nie było posłane i w którym najwyrazniej ktoś spał. Ale póki Alex był razem z
nią, czuła się tu jak w domu.
- Czy ty tu spałeś? - spytała, znów czując znajome poczucie winy.
- Tak.
- Dlaczego?
- Wszędzie indziej towarzyszyło mi zbyt wiele wspomnień.
- Jakich wspomnień?
- Z tobą.
- Ja czułam się podobnie - zaczęła, a serce zaczęło jej mocno bić. Skoro już zaczę-
ła, musiała doprowadzić sprawę do końca. - Tęskniłam za tobą - powiedziała łamiącym
się głosem. - Wiem, że cię odepchnęłam, ale przysięgam, jeśli tylko dasz mi drugą szansę
- spojrzała na niego, ale wyraz jego twarzy był nieprzenikniony i nagle opuściła ją cała
odwaga - wszystko mogłoby być tak, jak dawniej.
- Nie - stwierdził krótko Alex po chwili ciszy, która dla niej trwała godzinami.
- Nie? - Phoebe nagle zrobiło się bardzo zimno.
A więc wszystko na nic? Więc jednak było już za pózno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]