do ÂściÂągnięcia | pobieranie | ebook | download | pdf

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chociaż zle mnie traktowałeś.
- Wiem, byłem wyjątkowo niegrzeczny.
- To prawda.
- Wybaczysz mi? - spytał, posyłając jej zniewalający uśmiech. - Pocałuj mnie na
zgodę.
Czekała na niego całe życie. Przy nim mogła rozkwitnąć. Odchyliła głowę i
zamknęła oczy. Jej ciało pulsowało od nadmiaru emocji i z podniecenia. Z jej ust mimo
R
L
T
woli wyrwało się westchnienie, które stłumił dotyk jego warg. Erotyzm tego pocałunku
wyniósł ją na szczyt rozkoszy. Nie wiedziała, co będzie potem, ale czuła, że nie zapomni
tego pocałunku do końca życia. Miała łzy w oczach. Czuła strach, a zarazem radość.
- Olivio? - Spojrzał na nią zaskoczony. - Chyba nie płaczesz przeze mnie?
- Kobiety płaczą, kiedy muszą.
- Uwierz, chcę się tobą zająć. Przy mnie jesteś bezpieczna. Przepraszam, jeśli się
pospieszyłem. Jestem od ciebie starszy i bardziej doświadczony. Jeszcze raz przepraszam
cię za zachowanie Marigole. Na pewno cię zdenerwowała.
- To prawda, chociaż umiem to ukryć - przyznała, odsuwając się nieznacznie. - Jest
pełna nienawiści.
- Wiem, ale nie mogę nic w tej sprawie zrobić. Jest okropna i zle wychowana, ale
to matka Georginy. Niestety, chyba nigdy się od niej nie uwolnię.
- Z powodu waszej córki? Rozumiem to. Ale co będzie, kiedy znów się ożenisz?
Rzucił jej płomienne spojrzenie.
- To musi być ktoś wyjątkowy. Małżeństwo może z ludzi wydobyć to, co najlepsze
i najgorsze. Tylko idiota dwa razy popełnia ten sam błąd.
- Nie jesteś jeszcze gotowy na związek?
- A ty?
Odwróciła głowę.
- Chcę wyjść za mąż i być matką. Kocham dzieci. Ale nie zamierzam zmarnować
sobie życia, wiążąc się z nieodpowiednim mężczyzną.
- Szukasz faceta o spokojnym charakterze?
Zaśmiała się.
- Kiedy zobaczyłam cię na lotnisku, pomyślałam, że jesteś dziki.
- Po kimś takim jak Justin na pewno - uśmiechnął się.
- Justin twierdził, że jest do mnie bardzo przywiązany.
- Tylko na tyle było go stać? - spytał zdziwiony.
- Chyba tak. Przy Belli zawsze byłam szarą myszką. Połowa mężczyzn do wzięcia
była w niej zakochana po uszy. Ja byłam im potrzebna tylko po to, żeby zdobyć jej
numer.
R
L
T
- Może po prostu była bardziej otwarta? - zauważył Clint. - Bella jest piękna i
energiczna. Oscarowi podoba się jej nieokiełznana natura. Dlatego więcej jej wybaczał.
Pomyślałaś kiedyś, że ciebie trudniej było wychować, bo byłaś zbyt zamknięta w sobie?
Zachowywałaś się jak księżniczka, chociaż ja to lubię. Najbardziej jednak podoba mi się
to, że wreszcie mogę cię dotknąć. Ale jak mówiłem: zakochać się w bogini, oznacza
kłopoty.
Patrzył na nią z taką czułością, że miała ochotę się rozpłakać. Chciała pozbyć się
bólu, który zgromadził się w jej sercu. McAlpine miał rację. Oscar zbyt pobłażał Belli.
Dopiero ostatnio stracił cierpliwość. Bella mogła sobie na wszystko pozwolić, za to
Olivia musiała się zachowywać perfekcyjnie. Po jej policzku spłynęła łza.
- Chodz tu do mnie - powiedział i ją przytulił.
Przy nim czuła się słaba, a jednocześnie bezpieczna.
- Nie przejmuj się - powiedziała po chwili. - Wstyd mi, że tak się zachowuję.
- Ale ja chcę się przejmować. Zależy mi na tobie. Jesteś inteligentna, piękna, ale
nadal jest w tobie dużo smutku z dzieciństwa. Podnieś głowę.
Pochylił się i koniuszkiem języka zlizał z jej policzka łzę.
- %7ładna twoja łza nie może się zmarnować. Nie chcę cię stracić, Olivio. Czasem
myślę, że jesteś pięknym motylem, który przysiadł na moim ramieniu. Jeden
nierozważny ruch i odlecisz.
- Clint - szepnęła wzruszona.
- Nikt dotąd nie wypowiadał tak mojego imienia - powiedział i delikatnie
pocałował ją w usta.
Potem pocałował ją mocniej, podtrzymując dłonią jej jasną głowę. Olivia poczuła
ból potęgujący podniecenie. Nie chciała, by to się skończyło, choć bała się, że nie
wytrzyma tak wysokiego napięcia erotycznego i zemdleje. Wtuliła się w niego jeszcze
bardziej, poddając się jego pocałunkom. Mógł z nią zrobić, co chciał.
Nagle w korytarzu rozległ się krzyk. Przed nimi stanęła Marigole.
- Wiedziałam! - zawołała, trzęsąc się ze złości.
R
L
T
Miała na sobie długą kremową koszulę i pasujący do niej peniuar. Jej oliwkowa
twarz zrobiła się purpurowa. Olivia była zbyt zaskoczona, by czuć zażenowanie. Poza
tym całowanie się nie było niczym złym.
- Dziękuję ci za scenę jak z horroru. Pies dingo nie zawyłby lepiej od ciebie. Nie
możesz zasnąć?
- Ty draniu! - wrzasnęła Marigole, kładąc ręce na biodrach i tym samym ukazując
swą piękną figurę. - Jak śmiesz obściskiwać się po kątach, kiedy ja jestem w domu?
Olivia otrząsnęła się z szoku. Tych dwoje ludzi spędziło ze sobą wiele lat, spali ze
sobą, mieli dziecko.
Clint sam przed chwilą przyznał, że wiele ich łączy. Być może jej obecność
przeszkadzała im ponownie się zejść. Marigole wciąż go kochała.
Olivii zrobiło jej się żal. Zła Marigole cierpiała, niezależnie od tego, czy na to
zasłużyła, czy nie. Musiała być nieszczęśliwa, podobnie zresztą jak Georgina, którą
rozwód rodziców wytrącił z równowagi. Czy obecność Olivii nie działała też na szkodę
dziewczynki?
Lata praktyki sprawiły, że Olivia szybko wzięła się w garść i spokojnym tonem
powiedziała:
- Zostawię was, żebyście mogli porozmawiać.
- Kochasz go, prawda? - zapytała Marigole podniesionym tonem.
Wyglądała jak rozjuszona kotka, gotowa rzucić się na nią z pazurami.
- Porozmawiamy, kiedy się pani uspokoi, pani McAlpine. Czasem pocałunek jest
tylko pocałunkiem i niczym więcej. Nie spałam z Clintem, pani byłym mężem.
- Myślisz, że jesteś taka mądra?
- Tak - odparła, pilnując się, by nie dotknąć kamienia.
Użyje go w ostateczności. Teraz sama poradzi sobie z Marigole. Taką przynajmniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nutkasmaku.keep.pl